BARDZO WAŻNA NOTATKA POD ROZDZIAŁEM. PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE <3
Deszcz uderzał o betonowy dach rudery, wiatr szumiał wśród koron drzew, nocne niebo rozjaśniały błyskawice, a oni zastygli w czasie, w miejscu, w sytuacji. Justin od kilku minut trzymał w ramionach ciało Natashy, obejmującej jego biodra nogami. Nie zamierzał postawić jej na betonowej posadzce, dopóki sama o to nie poprosi. Szatynka z kolei nie wyobrażała sobie, aby nagle miała odsunąć się od niego choćby na krok. Czuła potrzebę obejmowania jego szyi ramionami i drażnienia krótkich włosków na karku.
Justin odważył się musnąć spierzchniętymi wargami czubek jej nosa, a potem oprzeć swoje czoło o jej. Z wdzięcznością przyjął do serca każdą pieszczotę Natashy. Mógłby prosić ją, aby powtórzyła każdy z gestów. Nie zrobił tego, chociaż bardzo chciał. Bał się, że wyda jej się zbyt śmiały i otwarty na jej dotyk. Za wcześnie. Znał ją za krótko, aby mógł oczekiwać od niej więcej, niż od przyjaciółki, wspierającej go w trudnych chwilach. Za wcześnie, aby Natasha z dziewczyny o jasnobrązowych włosach i morskich oczach zmieniła się w dziewczynę, którą mógłby nazwać swoją i którą dotykałby, jak swoją.
Nagle niebo rozdarła potężna błyskawica, a ciszę nad miastem zakłócił przerażająco głośny grzmot. Natasha pod wpływem nagłego napadu lęku wtuliła się w szyję Justina i mocniej objęła ją ramionami. Szybko rozluźniła jednak uścisk. Mogła nieświadomie wyrządzić mu krzywdę, przelaną w pozornie uczuciowym i emocjonalnym geście.
-Przepraszam - szepnęła z zawstydzonym uśmiechem, zsuwając się powoli z jego ciała. Czuła jego dłonie, przechodzące przez uda i talię, a kiedy postawiła obie stopy na betonie, zatrzymały się na biodrach. Nie zamierzały ich puścić. Nie zamierzały pozwolić, aby oddaliły się choćby o parę centymetrów. Nie zamierzały pozwolić, aby ona oddaliła się od rozpaczającego z tęsknoty Justina.
-Nie masz za co przepraszać. Po prostu nie bój się przy mnie, dobrze? - z czułością pogładził jej zarumieniony policzek. Nie wiedział, co tak naprawdę działo się w jego sercu. Nie poznawał swoich zachowań i głęboko skrywanych pragnień. Nie poznawał samego siebie. Drobna piętnastolatka zmieniła go do tego stopnia, że samemu ciężko było mu odnaleźć Justina sprzed kilku tygodni.
-Przed burzą też mnie obronisz? - zachichotała cichutko, delikatnie głaszcząc jego klatkę piersiową. Kryła zawstydzenie, choć jednocześnie chciała, aby Justin ujrzał je w jej oczach. Słowami nie potrafiła wyrazić, jak czuła się w jego otoczeniu. Liczyła, że sam ujrzy jej uczucia.
-Obronię cię przed wszystkim, bo na to zasługujesz, Natasha - przyłożył ciepłe wargi do jej rozpalonego czoła i pozostawił je przy skórze na dłużej. Pozwolił powiekom opaść i w pełni delektował się bliskością małej, drobnej, choć tak nieprzyzwoicie potrzebnej mu do życia dziewczyny. Tracił zmysły. Co więcej, chciał je tracić. Chciał tracić wszystko, by móc w pełni oddać się uczuciom.
-Wiesz, kiedy będę najbezpieczniejsza? - spytała powoli, tanecznym krokiem oddalając się w stronę materaca. Liczyła na to, że Justin od razu ruszy za nią i usiądzie obok. Nie pomyliła się. Ciągnęło go do niej, jakby oboje byli przeciwległymi biegunami magnesu.
-Kiedy? - dał się porwać jej sztuczkom i zanim zsunęła się po ścianie na przetarty materac, złapał jej maleńkie dłonie.
-Kiedy powiesz mi, że nie wrócisz już do więzienia i teraz zostaniesz tylko ze mną - jej oczy wyrażały nieśmiałość, a mimo to nie spuściła wzroku przed wstydem. Justinowi niesamowicie podobał się kolor tęczówek Natashy, a ona o tym wiedziała. Pragnęła dać mu tę odrobinę przyjemności.
-Nie wybieram się tam. Nie wybieram się nigdzie bez ciebie - ostrożnie splątał jej palce ze swoimi i zaczął unosić ponad głowę Natashy. Docisnął ich dłonie do zimnej ściany, robiąc jednocześnie niewielki krok w przód. Większego nie mógłby zrobić. Już teraz ich ciała stykały się, a klatki piersiowe unosiły i opadały nie w pełni spokojnie. Byli tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Blisko ciałem i myślą, a daleko w strachu. Oboje bali się, że to za szybko, że ich emocje odebrały zdolność podejmowania racjonalnych decyzji, że dali się ponieść obcym, nieznanym uczuciom, że to wszystko zgubi ich i sprowadzi jedynie problemy.
-Masz takie duże dłonie - szepnęła, odwracając głowę w bok, w stronę ich splecionych rąk.
-Może to po prostu ty masz malutkie? - zaśmiał się nisko i gardłowo, muskając gładką skórę jej dłoni czule, prawie tak, jakby całował jej lekko rozchylone wargi. Wyobrażał to sobie przez ostatnie kilka dni. Widział, jak zbliża twarz do jej twarzy, a potem przykłada usta do jej ust, zatapiając się w gorącym, pełnym namiętności, choć jednocześnie lekko niepewnym i przestraszonym pocałunku. - Wszystko masz malutkie. No, może z wyjątkiem piersi. One nie są malutkie - wyszeptał do jej ucha i nieświadomie sprowadził dreszcz zarówno na Natashę, jak i na samego siebie.
-Oh - usta Natashy ułożyły się w niewielką literę "o". - A gdzie ty się patrzysz, Justin - zmarszczyła zabawnie brwi i zaczęła wystukiwać stopą rytm o wilgotną, betonową podłogę.
-Nigdzie nie patrzę, ależ skąd - z szerokim uśmiechem musnął jej czoło i pogładził dłonią plecy. Co prawda nie planował wzmianki o jej biuście, ale kiedy przekonał się, że Natasha ma do różnego rodzaju żartów luźne podejście, uspokoił się. Nie zamierzał wystraszyć jej jednym nieodpowiednim zdaniem.
-Mój zboczeniec - zachichotała i musnęła linię jego szczęki. Rozpływała się w bliskości pomiędzy ich ciałami. Kiedy Justin dotykał ją delikatnie, kiedy czuła jego obecność, kiedy słyszała jego niski, zachrypnięty, choć czuły głos, mogłaby zamknąć oczy i nie otworzyć ich już nigdy. Wystarczało ciepło jego ciała i dłoń, która błądziła w górę pleców, przez ramię i wzdłuż rumieńca na policzku.
-Nie jestem zboczony - zachichotał pod nosem. - A poza tym, twój? - nieśmiało nawiązał do poprzednich słów Natashy. Gdy usłyszał, że w oczach szatynki należy do niej, jego serce zabiło mocniej i szybciej. Obawiał się, że Natasha usłyszy i poczuje nagły przypływ emocji.
-Tak, mój - przejechała dłonią po jego policzku, pokrytym delikatnym zarostem. Był taki męski, a jednocześnie krył się w nim uroczy chłopiec. W jej oczach był idealny. Idealny wizualnie, idealny w duszy, idealny w sercu. Idealny w każdym znaczeniu tego słowa. - I wiem, że jesteś zboczony. Każdy facet jest.
Westchnął głęboko, unosząc kącik ust ku niebu. Musiał przyznać jej rację.
-Jesteś zmęczona? - Natasha szybko zaprzeczyła ruchem głowy. Teraz, gdy na nowo odzyskała Justina, swojego Justina, nie potrafiłaby zamknąć oczu i zasnąć, mimo że potrzebowała snu. - W takim razie chodź ze mną. Chciałbym pokazać ci jedno miejsce, może nie zbyt urodziwe, ale za to mogę tam otworzyć całego siebie.
Natasha była wniebowzięta. Perspektywa spędzenia z Justinem kolejnych chwil była dla niej prawdziwym rajem. Czuła, że zbliża się do niego i czuła również, że Justin nie ucieka przed nią. Złapała go, przywłaszczyła, nie chciała puścić. Nie zrodziła się w niej jeszcze miłość, a mimo to, gdyby ktoś próbował odebrać jej Justina, byłaby zdolna udusić wroga gołymi rękoma. Stała się niesamowicie zaborcza.
Justin objął dłoń dziewczyny swoją i wsunął do kieszeni bluzy. Była tak ciepła, wręcz gorąca. Rozgrzewała zarówno jego zziębnięte ciało, ale również chłodne, dotąd mało używane serce. Kiedy na nią patrzył, czuł, że może więcej. Że może zrobić naprawdę wiele, aby walczyć o nowe, lepsze jutro przy jej boku. Przy boku dziewczyny, która do tej pory jako jedyna podziałała na niego tak silnie.
-Umiesz tańczyć? - spytał, gdy kroczyli po jednej bocznych, wąskich uliczek, osnutych osłoną nocy.
-Powiem nieskromnie, że tak. Umiem i uwielbiam. To uczucie, gdy w taniec możesz przelać wszystkie emocje jest - zaczerpnęła głośno powietrza i nie wypuściła go, dopóki Justin z troską nie pogłaskał jej dłoni. - Niesamowite.
-Czuję, że się dogadamy.
Doskonale czuł każdą z jej emocji, gdy z rozmarzeniem mówiła o tańcu. On również tańczył, chociaż zachowywał to w sekrecie. O skrytej pasji nie wiedział ani żaden z jego kolegów, ani rodzona siostra. Natasha była pierwszą, której miał zamiar powiedzieć o swoim wieloletnim hobby. Była pierwszą, której do tego stopnia zaufał.
Po kilkunastu minutach wolnego spaceru wśród strumieni nocnego, jesiennego deszczu, podczas którego trzymali się za ręce i wymieniali czułymi spojrzeniami, dotarli pod gmach jednego z kilkupiętrowych, opuszczonych budynków starej fabryki w Detroit. Natasha czuła lekką niepewność, lecz Justin dodawał jej otuchy z każdym krokiem. Z każdym również czuła się coraz pewniej i bezpieczniej. Razem weszli po brudnych, betonowych schodach na trzecie piętro budynku. Natasha zaczęła rozglądać się dookoła. Chociaż żyła w Detroit od urodzenia, jeszcze nigdy nie była w miejscu podobnym do tego. Nie wiedziała nawet, że tak monstrualne mury, otaczające fabrykę, odgradzały zaniedbaną część miasta od tej odnowionej, nowej, której granicy Justin z poczucia wstydu i przez odrzucenie nie miał odwagi przekraczać.
-Boże, ile tu miejsca - przyłożyła dłoń do ust i na moment wstrzymała oddech, zerkając na uśmiechniętego Justina. Budynek opuszczonej fabryki był jego drugim domem. Przy 18th Street płakał i rzucał się po materacu w poczuciu niezrozumienia i bezradności, natomiast wchodząc po schodach byłej fabryki na jego usta wkraczał zalążek uśmiechu.
-Przychodzę tutaj, kiedy chcę opróżnić ciało z zalegających emocji. W całym budynku działa jedno gniazdko z prądem. Dodatkowo znalazłem magnetofon z włożoną w środku płytą. Włączam muzykę, zaczynam tańczyć i nagle wszystko staje się łatwiejsze, piękniejsze, bardziej rozjaśnione, mniej smutne. Taniec pomaga mi uwolnić się od problemów, których przybywa z każdym dniem, z każdą godzinę. Wprawiam ciało w ruch i wtedy nic nie ma dla mnie znaczenia. Ani kliencie, z którymi będę musiał pieprzyć się kolejnego dnia, ani działka, bez której wariuję, ani żołądek, który nie daje mi zapomnieć o głodzie.
-Kryjesz w sobie więcej tajemnic, niż mogłabym przypuszczać, Justin - pogładziła jego ramię i ruszyła za nim w stronę starej sofy, stojącej po środku ogromnego, przestronnego i mocno zaniedbanego pomieszczenia.
-Z czasem poznasz je wszystkie - puścił do niej oczko, a kiedy zbliżył się do starej kanapy, ściągnął przez głowę szarą bluzę.
Chociaż noc była chłodna, a jego ciało lekko zziębnięte przez krople deszczu, spływające po skórze, wiedział, że taniec wyzwoli w nim emocje, a temperaturę ciała podniesie widok tańczącej Natashy. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak silnie działa na niego fizycznie, wyrywając z jego wnętrza drzemiącego mężczyznę. Już nawet nie odwracał wzroku, kiedy Natasha nieświadomie ukazywała mu większą część swojego ciała. Życie miał jedno i nie mógł czekać z fizycznymi przyjemnościami na śmierć, która pochłonie jego ciało i duszę, nie dając mu żadnych szans na szczęście.
-Skoro ty się rozbierasz, ja również mogę - wzruszyła ramionami i, tak samo, jak Justin przed momentem, przeciągnęła bluzę przez głowę
Justin ze wzmożoną siłą odczuł znaczenie swoich słów. Kiedy Natasha unosiła materiał, podwinęła lekko bluzkę i pokazała Justinowi podbrzusze. Justin nie widział nagiej skóry po raz pierwszy, a mimo to poczuł przyjemny skurcz w dole brzucha. Nigdy bowiem nie spotkał dziewczyny tak pięknej, tak delikatnej i tak prawdziwej, jak Natasha. Ona nikogo nie udawała, nie przybierała sztucznej maski, zakrywającej jej anielską buzię. Była sobą, była Natashą Reed, piętnastolatką z dobrego domu, posiadającą marzenia. Nie chciała, aby ktokolwiek postrzegał ją inaczej.
Justin podszedł do magnetofonu i włączył pierwszą piosenkę z płyty. Dźwięki muzyki rozluźniły jego spięte ciało i zawiązane w supeł myśli. Rozgrzał najpierw nadgarstki, zrobił kilka okrążeń ramionami i głową. Nie miał siły, był wycieńczony, a mimo to taniec wyzwalał w nim człowieka dogłębnie przepełnionego energią. Dawał mu poczucie swobody i niezależności. Dawał mu wiarę, że nie jest nieudacznikiem, tym najgorszym, tym, który nie dąży w życiu do niczego, a jedynie zatraca się w otchłani własnych, przytłaczających wspomnień.
Odwrócił się twarzą do środka hali i zaniemówił. Jego szczęka opadła, a mięśnie, które przed momentem udało mu się rozluźnić, teraz spiął ponownie. Natasha z przymkniętymi powiekami poruszała się z lekkością po podłożu, stawiając każdy krok perfekcyjnie, dokładnie i delikatnie. Jej biodra wprawione zostały w ruch pod wpływem dźwięków melodii. Ciało miała lekkie, jakby składało się na nie kilka piórek. Tańczyła emocjonalnie i uczuciowo. Tańczyła tak, jakby miał to być jej ostatni taniec. Wkładała w niego całą energię, wkładała całą siebie, wkładała każde pragnienie i każdy przejaw złości. Oczyszczała swoją duszę, zanim ponownie spojrzy na pełne wargi Justina i tym razem nie będzie bała się złożyć na nich nieśmiałego, czułego muśnięcia.
Była taka piękna, gdy blask księżyca rzucał skromną poświatę na jej rytmicznie poruszające się ciało. Justin wpatrywał się w nią, jak zaczarowany. Jak książę na swoją księżniczkę, uwięzioną w wysokiej wieży. Natasha była jednak wolna. Wolna i swobodna, jak ptak, którego złapanie i ujarzmienie graniczyło z cudem.
Zbliżył się do niej szybko i kiedy zakończyła improwizację obrotem na palcach prawej stopy, przechwycił jej ciało dłońmi, zaciśniętymi na biodrach. Gdy był sam, tańczył energicznie, szybko, agresywnie. Jeszcze nigdy nie poruszał się spokojnie, z dziewczyną w ramionach, która wprawiała jego ciało w powolny rytm ballady, płynącej z głośników. Dłońmi przysunął jej biodra bliżej i oparł czoło o jej czoło. Już się nie bał. Nie bał się, że Natasha nagle odepchnie go od siebie i ucieknie. Nie bał się, że złamie mu serce. Szczerość w jej oczach wygrała z dystansem, który zachowywał względem świata.
Poruszali się oboje, powoli i spokojnie, z czułością, miłością i każdym innym rodzajem uczuć, rozpalającym serce. Justin z przymkniętymi powiekami zsunął ostrożnie dłonie, ale nie objął nimi pośladków Natashy. Nie, dopóki sama nie poprosi, aby posunął się dalej i był bardziej zachłanny. Kiedy dziewczyna odsunęła się na niego na wyciągnięcie ręki, cały czas trzymając jego dłoń, chłopak zaczął delikatnie przyciągać ją z powrotem. Równocześnie zaczął muskać jej nadgarstek, później przedramię i ramię, a na sam koniec szyję, w której wgłębienie wtulił twarz. I tak tańczyli, powoli poruszając biodrami. Justin wtulony był w Natashę, a ona w niego.
Taniec rozpalał w nich miłość.
Naraz niebo rozdarła kolejna błyskawica, tym razem dużo bliżej opuszczonej fabryki. Latarnie na dworze zgasły. Zatrzymały się również dźwięki muzyki przez brak prądu. Natashę i Justina otoczył mrok. Teraz okolicę rozświetlała jedynie osłona księżyca. Brak kolejnych nut zatrzymał również tańczących Justina i Natashę. Z lekko przyspieszonymi oddechami zastygli w miejscu, z opartym czołem o czoło. Ich usta były natomiast jeszcze bliżej, niż parę godzin temu, pod dachem baraku. Bliższe i bardziej zachłanne.
-Chcę to zrobić - Natasha wyszeptała, stając na palcach. Objęła dłonie Justina i przyłożyła je do swoich rozgrzanych policzków. Nie musiała go zachęcać. Od razu objął całą ich powierzchnię i zaczął gładzić kciukami. Była w niebie.
-Ja też chcę, Natasha. Już od pierwszej chwili, w której cię spotkałem.
Justin bał się niezmiernie. W końcu, od wielu miesięcy nie łączyły go żadne bliższe stosunki z ludźmi, zwłaszcza z młodymi dziewczynami. Serce uderzało o jego klatkę piersiową nienaturalnie mocno. Natasha, czując jego zdenerwowanie, położyła dłoń w okolicach jego serca. Podziałało od razu. Chłopak uspokoił się, unormował oddech i z przymkniętymi oczami położył wargi na wargach szatynki.
Czas stanął w miejscu, deszcz i wiatr poza ścianami fabryki ucichły, a ciszę przerywały jedynie uderzenia serc o klatki piersiowe i przyspieszone oddechy, na przemian łączone z czułymi, delikatnymi muśnięciami. Powietrze wypełniło się bezgranicznym, niezaprzeczalnym szczęściem, odnalezionym w smutkach i troskach. Dookoła krążyła również miłość, nieśmiało spoglądająca na Justina i Natashę. Widziała w ich sercach miejsce na nowe schronienie, na zapoczątkowanie nowej, wspaniałej, miłosnej historii.
Po minucie minęło wszelkiego rodzaju skrępowanie, nieśmiałość i niepewność. Natasha, z ramionami owiniętymi wokół szyi Justina coraz śmielej napierała na jego wargi, tworzące razem z jej piękną, bajkową całość. Również Justin mocniej zacisnął powieki, aby podczas namiętnego pocałunku nie rozproszył go żaden inny szczegół. Chciał w pełni skupić się na Natashy, na jej ciele, na delikatnym dotyku, którym obdarzała jego szyję i spięty kark.
Delikatnie przygryzł dolną wargę Natashy i skorzystał z momentu, w którym uchyliła usta, aby wsunąć w nie język. Było jej tak dobrze, z wargami Justina na swoich, z jego językiem, drażniącym podniebienie i z dłońmi, sunącymi wzdłuż chudych plecków, na pośladki i z powrotem na policzki. Nie wiedziała, kiedy z jej oczu uleciało kilka łez, przepełnionych błogą przyjemnością. Jeszcze nigdy nikt nie doprowadził jej do takiego stanu, do jakiego Justin doprowadził ją w dwie minuty.
Muskali wargi delikatnie, ze spokojem, jednakże z czasem czuli się niewystarczająco nasyceni emocjami. Justin mocniej naparł na jej ciało. Zdominował ją wzrostem, posturą i siłą pocałunku. Zanim Natasha dostosowała się do nowego tempa, zacisnął lekko dłonie na jej pośladkach i podniósł, jak w baraku, jak wtedy, gdy obejmowała szczupłymi nogami jego biodra. Było mu gorąco, w równym stopniu co Natashy. Oboje wiedzieli, że temperatura ich ciał jeszcze znacznie się podniesie. Wystarczyło, aby Natasha delikatnie poruszyła się w jego ramionach i nieświadomie otarła o jego przyrodzenie.
Obudziła w nim mężczyznę i tym razem wypuściła go poza granice szczelnej klatki wewnątrz ciała.
Z dziewczyną na rękach podszedł do starej sofy po środku jednej z dawnych hal fabryki, usiadł na niej, a Natashę posadził okrakiem na swoich kolanach. Ona wolała jednak przysunąć ciało do jego ciała i sprowokować jęk Justina. Otarła się bowiem o jego krocze. Nie wywołała tym gestem fali przyjemności jedynie w ciele Justina. Ona również poczuła prąd elektryczny, przebiegający od jej podbrzusza do kobiecości. W dodatku błogie uczucie potęgowały pieszczoty warg Justina. Natasha widziała w nim mężczyznę bardzo doświadczonego i nie chciała się przy nim wygłupić. On z kolei bał się, że zatracając się w morzu własnych przyjemności, niedostateczną uwagę poświęcił szatynce.
Oboje się mylili. Oboje zdołali przenieść się do nieba.
Natasha szybko odkryła, w jaki sposób sprawić przyjemność zarówno Justinowi, jak i samej sobie. Nie przerywała pocałunku, który szatyn z każdą chwilą pogłębiał. Dołożyła do niego jednak delikatne, rytmiczne ruchy bioder przy jego kroczu. Umierała. Umierała tak samo, jak on. Oddychali szybko i nieregularnie, a ich oddech splatały się ze sobą i wymieniały.
-Jest mi tak dobrze - jęknęła cichutko do ucha Justina, które zaczęła muskać i ostrożnie przejeżdżać po nim koniuszkiem języka.
Jego dłonie, zaciśnięte na biodrach szatynki, dawały jej poczucie, że to, co robi, podoba się również Justinowi. Wyraźnie czuła jego palce, wciśnięte w bladą skórę. Już teraz rozpoznawała tworzące się siniaki i już teraz wiedziała, że nie będzie ich żałować. Przyjemność narastała.
-Szybciej, Natasha, proszę - wychrypiał gardłowo, obsypując szyję dziewczyny ścieżką mokrych pocałunków.
Zaczęła mocniej i znacznie szybciej poruszać biodrami. Justin pomagał jej przez cały czas, nakierowując ją na duże wybrzuszenie w dresach. Pomagał jej sprawiać przyjemność samej sobie i równocześnie jemu. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za kobiecym ciałem. Bał się wywołać u Natashy niepokój, a mimo to oderwał zaciśnięte na biodrach dłonie i zaczął ostrożnie ugniatać w nich średniej wielkości piersi Natashy. Jęczał coraz głośniej, lecz również coraz głośniejsze jęki otrzymywał od Natashy.
W ostatnich momentach przed szczytowaniem unosił biodra, wiedząc, że spotęguje tym ich wzajemną przyjemność. Doszli niemal równocześnie. On z głośnym warknięciem, a ona z cichym piskiem, stłumionym przy jego szyi. Nie dotarło jeszcze do nich, jak daleko posunęli się w przyjacielskiej relacji, zawiązanej przy pierwszym spotkaniu. Oboje wciąż odczuwali błogie efekty dotarcia na szczyt i przez kolejne chwile nie poruszali się, zastygli przy swoich ciałach i głośno nabierali w płuca powietrza.
-Pierwszy orgazm? - wyszeptał, całując skórę za jej uchem.
-Pierwszy orgazm, pierwszy pocałunek, pierwsze i najbardziej erotyczne przeżycie w moim życiu - mówiła chaotycznie, wciąż mając problem z odzyskaniem spokojnego tempa oddechu. Pomóc mógł jej jedynie silny, odwzajemniony uścisk ramion Justina. - Przytul mnie, proszę - była bliska płaczu, ale dopóki Justin miał wgląd w jej błękitne tęczówki, powstrzymywała się. Zmienne nastroje momentami nie dawały jej żyć.
Justin bez wahania objął ją w pasie, a na czole złożył ciepły pocałunek. Drżała w jego ramionach i nie potrafiła się uspokoić, a on, chociaż próbował, nie mógł zrobić nic. Dopiero z czasem przestała się trząść, przestała się bać. Zaczęła żałować. Żałowała tego, że dopuściła do tak pospiesznego rozwoju ich znajomości. Było jej cholernie przyjemnie i kiedy tylko opadała na członka Justina, miała ochotę krzyczeć z rozkoszy, jednak teraz miała nieodparte wrażenie, że popełniła błąd. Błąd, który zaważy na jej przyjaźni z Justinem.
-Przepraszam - wyszeptała, po czym momentalnie zerwała się z kolan Justina, nie reagując na zdezorientowanie na jego łagodnej, spokojnej twarzy.
Kiedy dobiegła do schodów, którymi zeszła w dół i wydostała się poza ściany dawnej fabryki, poczuła razem z chłodnymi kroplami na policzkach gorące łzy. Nie ocierała ich. Doskonale mieszały się z deszczem. Gdyby Justin dogonił ją teraz i spojrzał w oczy, nie odróżniłby kropel oberwania chmury od kropel smutku, zmieszanego z nieznanym wcześniej szczęściem.
Dziewczyna szła przed siebie powoli, stawiając leniwie krok za krokiem. Przed momentem żałowała zbliżenia z Justinem, a teraz żałowała, że uciekła od niego, jak oparzona. Uciekła od człowieka, który jako jedyny sprawił, że poczuła się szczęśliwa.
Nieśmiało przyłożył opuszki palców do spierzchniętych warg. W dalszym ciągu czuła na nich gorący, namiętny pocałunek Justina, a gdy zamykała oczy, czuła również jego dłonie na ciele. Pragnęła, aby dotknął ją znowu. Nie uciekłaby, ale dała się dotknąć i również musnęła jego skórę za uchem. Wiedziała, że skrawek skóry za małżowiną był najbardziej wrażliwym wśród odsłoniętych miejsc na jego ciele.
Naraz przystanęła, zauważając na środku chodnika plik rozrzuconych ulotek. Uniosła jedną i wyprostowała w dłoni, wzdychając z ulgą, że deszcz nie zmył z niej tuszu. Informowała o lokalnym konkursie tańca, zarówno dla zawodowców, jak i amatorów. Szukali ludzi otwartych, pełnych energii, zakochanych w tańcu, oferując wysoką, pieniężną nagrodę za zdobycie pierwszego miejsca. Szukali porywczych dusz z marzeniami.
Szukali Natashy i Justina.
~*~
A więc chciałam Wam powiedzieć, że wczoraj natchnął mnie nagły impuls, który kazał mi napisać DRUGĄ CZĘŚĆ OPOWIADANIA BLACK TEARS. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale jestem pełna nowej energii, którą zmierzam przelać w to opowiadanie. Więc jeśli macie ochotę, zapraszam serdecznie. Zwracam się również do osób, które nie czytały opowiadania black tears i po prostu nie mają ochoty. Zachęcam Was do czytania drugiej części, która nie jest mocno zależna od pierwszej i teoretycznie nieznajomość pierwszej nie będzie mocno przeszkadzać w czytaniu drugiej. Wystarczy, że będziecie wiedzieć, że w pierwszej części Justin znęcał się nad główną bohaterką, swoją dziewczyną.
Chcę jednocześnie powiedzieć, że obiecane, zupełnie nowe opowiadanie, o którym mówiła, według planów rozpocznę w przeciągu dwóch tygodni, po zakończeniu goodnight sweetheart :)
Adres drugiej części/nowego bloga:
Polecam:
O cholera... To najbardziej gorący, emocjonalny i najwspanialszy rozdział, jaki czytałam. Do tego jeszcze oboje tańczą! Nie potrafię nawet normalnie się wysłowić po tym, co przeczytałam :o Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! SJSHSGSJAOAHZKSJDJDKKWHSUZHSJSIS
OdpowiedzUsuńO MAMO! NIE WIERZĘ!! PO PROSTU NIE WIERZĘ!!! TO było... więcej niż mogłabym się kiedykolwiek spodziewać zarówno po Justinie jak i po Natashy! O jezu... no nie wiem co powiedzieć!
O boże...
three-months.blogspot.com
shy-boy-jb.blogspot.com
Niesamowity rozdział, dziewczyno jak Ty zajebiście piszesz!!! <3
OdpowiedzUsuńO kurwa
OdpowiedzUsuńW koncu sie zblizyli <33 Taak <33
OdpowiedzUsuńTylko czemu Natasha uciekla? ;c
Chociaz jakby tak na to popatrzec, to troche dziwnie musi sie czuc ze swiadomoscia, ze przezyla wlasnie TAKI moment ze swoim przyjacielem ;/
No, ale jakby nie bylo to niech szybko do niego wraca i musza byc w koncu para *.*
I czemu zawsze w ff z nieba spada taka okazja, ktora jest jak najbardziej dogodna w sytuacji bohaterow? ;D Ale to dobrze, niech sie zapisza na ten konkurs, niech go wygraja i niech jakos sobie w miare uloza to wszystko, przynajmniej jakies male mieszkanie :) Tak byloby najlepiej, zeby jakos im sie zaczelo ukladac ;)
Weny<3
believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com
Aaaa nareszcie! Uwielbiam kocham jahdkfidaisjsjsjdj💖💖💖
OdpowiedzUsuńWreszcie!!! Nareszcie sie pocalowali i.... Higi to bylo swoetne! Chce wiecej, ale szkoda ze uciekla...hmm moze om sie uda w tym konkursie :) mozesz podac linka do pierwszej czesci tego opowiadania BLACK TEARS?? Bylabym wdzieczna :**
OdpowiedzUsuńhttp://black-tears-jb.blogspot.com/ :)
UsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńo maj gasz! suchy seks plus jeszcze druga część Black Tears !!!!!! kocham cię dziewczyno, jesteś wielka!!!! brak mi słów :*** idę czytać część drugą Justina i Cindy :3333 <3333333
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że po ich pierwszym pocałunku dojdzie do czegoś więcej, a jeszcze bardziej tego, że będą uprawiać suchy seks. Kurde musiała uciec od niego? Jednym plusem jest to, że dzięki temu znalazła tą ulotkę. Ciekawe jak Justin zareaguje na nią. Tak w ogóle to nie wiesz jak się ciesze, że piszesz drugą część black tears. Życzę weny i czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńNo kurde to było gorące, i jeszcze ta późna pora. Jak ja teraz zasnę po takiej dawce emocji ? Rozbudziłas moje zmysły .... Dobrze że z dziewczyną tego nie czytałem
OdpowiedzUsuńboze niech ona mu juz nigdy nie pozwoli chodzic do klientow i juz nie ucieka:(((
OdpowiedzUsuńKocham to<3333333 i Ciebie też.
OdpowiedzUsuńNoo to jak juz poszli to na całośc :D czytajac mialam motylki w brzuchu :) chce kolejny !
OdpowiedzUsuńuwielbiam uwielbiam uwielbiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie !
OdpowiedzUsuń