czwartek, 4 czerwca 2015

Nowe opowiadanie! + Rozdział 11 - It hurt me...

ZAPRASZAM WAS WSZYSTKICH NA MOJE NOWE, NIETYPOWE OPOWIADANIE!
http://priest-jbff.blogspot.com/



        Natasha ze spokojem stawiała kroki na wilgotnym od kropel deszczu chodniku. Ściskała w dłoni ulotkę o konkursie tanecznym. Nie wyrzuciła jej. Uznała za znak, za klucz do nowego, lepszego świata, za szansę, jaką dało jej i Justinowi życie. 
Szła powoli, mając ogromną nadzieję, że Justin dogoni ją, zanim dojdzie do końca wąskiej uliczki i skręci w kolejną. Żałowała, że w tak krótkim czasie zbliżyła się do Justina fizycznie, lecz zaczęła również żałować swojej nagłej, nieprzewidzianej ucieczki od chłopaka. Uważała, że na zbliżenia fizyczne przyjdzie jeszcze czas, lecz już po kilku minutach brakowało go Natashy w sposób psychiczny. Chciała czuć go przy sobie, wsłuchiwać się w jego męski, dojrzały, otulony lekką chrypką głos. Najchętniej wróciłaby do starej fabryki i ponownie usiadła obok niego na kanapie. Na tej samej, zniszczonej sofie, na której przed momentem przeżyła najbardziej erotyczny moment w swoim nastoletnim życiu.
        Usłyszała za plecami kroki. Nie musiała się odwracać. Doskonale wiedział, do kogo należały. Podpowiedziało jej serce, które nagle zaczęło bić mocniej. Powoli odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z chłopakiem o jasnobrązowych włosach i hipnotyzującym spojrzeniu. Kolejny raz zamarła przez dzielącą ich bliskość. Stał jedynie pół kroku przed nią, a jego klatka piersiowa, unosząc się, dotykała klatki piersiowej Natashy.
        -Chyba powinienem cię przeprosić - wyszeptał, wbijając wzrok w podarte buty. Denerwował się. Bardzo. Bał się, że przez pożądanie, które na moment zawróciło mu w głowie, oddali od siebie Natashę. Nie mógł do tego dopuścić. Potrzebował jej bardziej niż słońca, niż wody, niż tlenu.
        -Przestań, Justin. To nie twoja wina - wpatrując się w jego klatkę piersiową, gładziła dłonią dość spięte ramię szatyna.
        -Wystraszyłem cię, więc to moja wina - mruknął ze skruchą w głosie, starając się uchwycić spojrzenie piętnastolatki. 
Ona natomiast usilnie spuszczała wzrok. Krępował ją. Krępował po tym, co zaszło między nimi przed kilkunastoma minutami. Gdyby spojrzała w jego oczy, znów ujrzałaby czyste pożądanie, jakim obdarzał ją przed momentem.
        -Nie wystraszyłeś, Justin. Ja po prostu - westchnęła głośno. Nie przestawała bawić się z lekkim zdenerwowaniem skrawkiem jego bluzy. - To po prostu za szybko. Całym sercem pragnę, abyś był moim przyjacielem, ale myślę, że na takie zbliżenia przyjdzie jeszcze czas.
Justin uśmiechnął się delikatnie, kładąc duże dłonie na talii Natashy. Przesunął kciukiem po jej odznaczających się żebrach i złożył delikatny, spokojny, choć czuły pocałunek na jej czole.
        -Rozumiem - wymruczał z uśmiechem i zmusił ją, aby uniosła wzrok. - Nie wstydź się mnie, Natasha. Wszystko jest takie, jakie było, pamiętaj. Między nami nic nie uległo zmianie. Sprawiłaś mi ogromną przyjemność, a ja pomogłem sprawić ją tobie. Jeśli jednak chcesz, możemy puścić to w niepamięć i zacząć od nowa, dobrze?
Natasha nieśmiało skinęła głową, a jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy chłopak zamknął jej ciało w silnym, bezpiecznym uścisku. Tak bardzo bała się, że moment zatracenia w błogiej przyjemności przekreśli ich przyjaźń i zerwie silne relacje. Tymczasem on potrafił zrozumieć ją po jednym, krótkim zdaniu. Potrafił zdefiniować jej emocje i odrzucić własną przyjemność, aby Natasha czuła się przy nim komfortowo.
        -Justin Bieber - wyciągnął w kierunku szatynki otwartą dłoń. 
Uścisnęła ją delikatnie, zakładając za ucho kosmyk dość jasnych włosów.
        -Natasha Reed.
Gdy dziewczyna posłała Justinowi najpiękniejszy wśród swoich uśmiechów, pod szatynem ugięły się kolana. Była tak delikatna i tak piękna, nawet z mokrymi kosmykami włosów, przyklejonymi do policzków. Przymykając powieki, widział jej lekko rozchylone usta i słyszał słodkie jęki, kiedy przed paroma minutami siedziała okrakiem na jego kolanach, ocierając i wiercąc się na jego kroczu. Uwielbiał trzymać dłonie, zaciśnięte na jej biodrach, lecz zamierzał uszanować jej prywatność. Przynajmniej na razie.
        -Czy mówił pani ktoś, kiedyś, że jest pani wyjątkowo urodziwą, piękną, młodą kobietą? - spytał szarmancko, unosząc kącik ust.
Natasha zarumieniła się, chociaż bardzo chciała ukryć przed szatynem reakcję na komplement.
        -Justin - przeciągnęła jego imię, przewracając krótko oczyma. 
        -Wiem, wiem, spokojnie, już nie zaczynam. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że w tej kwestii nigdy nie zmienię zdania - ostatni raz musnął kciukiem jej policzek, ścierając ze skóry kroplę jesiennego deszczu, i ruszył powoli przed siebie.
Natasha jeszcze przez parę chwil stała w miejscu. Spoglądała na jego wolno oddalającą się postać, zagryzając wargę. Chciała go tak blisko, jak przed paroma minutami, ale bała się do tego przyznać. Justin uznałby ją za mało zdecydowaną i zaprzeczającą samej sobie. Nie chciała grać w jego oczach dziecka. Nie uważała się za dziecko, tylko, jak sam Justin zdążył przed momentem napomnieć, za młodą kobietę. 
        -Poczekaj na mnie! - krzyknęła w końcu, puszczając się biegiem za mężczyzną i po chwili wspierając się na jego ramieniu, by złapać oddech.
        -Już się za mną stęskniłaś? - zachichotał i objął ją ramieniem. Jak przyjaciółkę. Tylko przyjaciółkę. Chciał wyraźnie zaznaczyć Natashy, że dopóki ona sama nie pozwoli mu na więcej, nie zamierza traktować jej inaczej, niż bratnią duszę i osobę, która o każdej porze dnia i nocy będzie go wspierać.
        -Wiesz dobrze, że tak - wypięła do niego język, chowając zziębnięte dłonie w kieszeniach jego bluzy. Przy nim było jej tak niesamowicie ciepło, a całe ciało otulało poczucie bezpieczeństwa.
        -Co tam trzymasz w tej swojej małej rączce? - kiedy Justin usłyszał szelest zgniatanej w dłoni ulotki, chwycił piąstkę Natashy i rozluźnił ją pod wpływem swojego dotyku.
Bez większego problemu wydostał niewielką kartkę z dłoni szatynki i wbił wzrok w małe literki. Z każdym przeczytanym słowem na jego twarz wkraczał uśmiech, zmieszany z litością. Nie chciał psuć marzeń piętnastolatki, ale wiedział, że musi jak najprędzej wybić dziewczynie z głowy pomysły o jakimkolwiek konkursie tańca.
         -Oh, dzieciaku - mruknął, roztrzepując jej włosy i całując w czoło. - Chyba nie myślisz o tym na poważnie?
        -A niby dlaczego nie? Przecież oboje uwielbiamy tańczyć. Widziałam, jak się poruszasz. Jestem pewna, że mielibyśmy naprawdę spore szanse - burknęła pod nosem.
Spodziewała się ze strony Justina odrobinę więcej optymizmu. Tymczasem z jego oczu wypływało samo współczucie, kiedy głaskał jej włosy i obdarzał opiekuńczym spojrzeniem.
        -Zacznijmy od tego, że jesteśmy biali. Stoimy na przegranej pozycji już na samym początku, zanim w ogóle zaczęlibyśmy tańczyć. Oni nie tolerują białych. Ciemniejsza część miasta jest również czarna pod względem koloru skóry, dobrze o tym wiesz. A po drugie, to profesjonaliści. Zmietliby nas z powierzchni ziemi, zanim zrobilibyśmy pierwszy krok. 
        -Justin, odrobinę więcej wiary w ludzi i w samego siebie - sapnęła, zakładając skrzyżowane ramiona na klatce piersiowej, gdy znów ruszyli wgłąb jednej z zaciemnionych uliczek.
        -Wiara w ludzi to wada, Natasha. A w samego siebie największy błąd.
        -Ale...
        -Nie ma żadnego ale. Po prostu już do tego nie wracajmy, dobrze, dzieciaku? Zapamiętaj sobie, że w tym świecie nie wszystko, za co się zabierzesz, idzie po twojej myśli.
Natasha kolejny raza chciała wciąć się chłopakowi w pół zdania, jednak przygryzła zębami język i powstrzymała jeden z cisnących się na usta komentarzy. Uważała inaczej. Chciała mieć marzenia, ponieważ to jedynie dzięki nim wstawała każdego ranka, a wieczorem z nikłym uśmiechem kładła się spać. Obiecała sobie, że Justina również nauczy marzyć i, co więcej, wierzyć w spełnienie najgłębiej skrywanych pragnień.


***


        Znów to zrobił. Znów zmuszony był iść na dworzec i oddać się obcym mężczyznom, gotowym zapłacić za jego ciało kilkadziesiąt dolarów. Czuł mdłości i ból, poniżenie i strach, jednak teraz oddychał już spokojnie. Wracał na 18th Street. Wracał do Natashy i tylko ta jedna myśl powstrzymywała jego ły. Szatynkę raniły wszelkie oznaki jego bólu, którego za wszelką cenę pragnął jej oszczędzić.
        Momentami czuł się, jak mąż, po ciężkim dniu w pracy wracający do domu, do żony, czekającej na niego z ciepłym uśmiechem na ustach. Przeszedł przez dziurę w ścianie, a unosząc głowę, przebiegł palcami wśród gęstych włosów. 
Natasha siedziała na materacu, skupiając wzrok na małym druku jednej ze znalezionych, zniszczonych książek. Justin nie odezwał się, tylko uśmiechnął delikatnie. Z każdym dniem zdawała mu się piękniejsza i urodą coraz bardziej zbliżona do niewinnego, pełnego dobroci anioła.
        Dziewczyna uniosła wzrok tylko na moment, aby założyć za ucho niesforny kosmyk włosów. Zobaczywszy Justina w progu rudery, podpierającego się plecami o ścianę, straciła zapał do książki. Odrzuciła ją w kąt i czym prędzej oplotła ramionami szyję przyjaciela. Tym razem zrobiła to jednak z niezwykłą delikatnością. Jej wargi mimowolnie musnęły ciepłą szyję chłopaka i wywołały dreszcze, przebiegające po jego skórze. Prosiła go, aby nie zatracali się w zbliżeniach fizycznych, a tymczasem sama lgnęła do niego, jak liście do ziemi pod wpływem podmuchów wiatru.
        -Jak się czujesz? - spytała, przejeżdżając wierzchem dłoni po jego policzku. Nie wyczuła ani jednej łzy i była za to wdzięczna.
        -Jak brudny, wyruchany ćpun - zaśmiał się sucho, bez krzty humoru w głosie. Żartował, choć jego dusza pękała, a oczy pragnęły wypełnić się słoną wilgocią.
        -Justin, przestań, proszę - Natasha odkaszlnęła cicho i natychmiast objęła chłopaka w pasie.
        -Po prostu nie kłamię, nic więcej, Natasha - z głośnym, rozległym  westchnieniem pogładził dużą dłonią jej plecy, jednocześnie czerpiąc ogrom pozytywnej energii z jednego uścisku.
Wystarczyło, że obejmowała go chudymi ramionami, a czuł, że nie jest sam i że gdyby pewnego dnia go zabrakło, ta jedna mała istota uroniłaby łzę nad jego grobem. Nie chciał myśleć o śmierci, choć często zastanawiał się, czy ktoś wspomniałby jego imię po odejściu.
        Ze łzami w oczach stała przed nim, ściskając w dłoniach szarą bluzę Justina. Otwierała usta, by odezwać się, przerwać nieznośne milczenie. Szybko jednak zamykała je ponownie. Nie wiedziała, jak go pocieszyć. Słowa wszystko będzie dobrze stanowiły marną bajkę, w którą oboje przestali wierzyć. Nie mogła nawet obiecać, że będzie lepiej. Justin nie rzuci uzależnienia, więc nie przestanie zarabiać na heroinę własnym, wycieńczonym ciałem. Błędne koło zaczęło się zamykać.
        -Wiesz, czasem czuję się tak, jakbym nie nadawał się do niczego innego. Jedyne, co potrafię robić, to rozbierać się przed pierdolonymi, napalonymi staruchami. Nie mam żadnych perspektyw na życie, wciąż stoję w miejscu.
Po raz pierwszy Justin otworzył się przed Natashą, zaczął mówić o sobie, o tym co go boli, o tym czego pragnie. Bał się zwierzyć ze wszystkich myśli. Bał się, że czułby się jeszcze gorzej. Przede wszystkim miałby niezrozumiałe obawy, podpowiadające mu, że nie jest jedynym właścicielem własnych myśli. Krępował go fakt, że ktoś prócz niego samego miałby wgląd w zakamarki jego umysłu.
        -Powiedz mi, Justin, o czym marzysz. Tylko tak szczerze, otwarcie, z głębi serca. Powiedz mi, jakie jest twoje największe marzenie, o którym myślisz każdego dnia, które nie daje ci spokoju. Wiem, że chciałbyś żyć normalnie, mieć dom, stałą pracę i brak uzależnienia na karku. Ale ja chciałabym wiedzieć, o czym skrycie marzysz i o czym nie powiedziałeś jeszcze nikomu.
Justin potarł dłońmi kark i głośno wypuścił powietrze. Nie był przekonany, czy powinien dłużej ciągnąć tę rozmowę, niebezpiecznie zbiegającą na tematy o jego prywatnym życiu. Jednakże jej ciepłe spojrzenie i dłoń, którą błądziła po jego klatce piersiowej, przekonała go, aby otworzył na Natashę serce, do tej pory zimne i zamknięte.
        -Chcesz wiedzieć, czego pragnę najbardziej? - zrobił kolejne pół kroku w przód i potarł dłońmi nagie ramiona szatynki. Wiedział, jak na nią działa i wiedział, że Natashy podoba się delikatny dreszcz, wstrząsający jej ciałem. - Chciałbym mieć malutką córeczkę, którą mógłbym pokochać i która pokochałaby mnie.
W piersi Natashy zatrzymało się serce, nogi znacznie zmiękły, a w oczach znów pojawiły się łzy. Nigdy nie była w podobny sposób roztrzęsiona i równocześnie wzruszona. Jeszcze nigdy, z niczyich ust nie usłyszała słów tak pięknych i przejmujących, szczerych i prawdziwych. Płynęły z głębi serca, z wnętrza jego duszy. Szczerość błyszczała nawet w jego momentami radosnych tęczówkach. 
Natasha sądziła, że marzeniem Justina będzie wartość materialna, namacalna. Żyjąc na ulicy, nie miał pieniędzy nawet na jedzenie. Zrozumiałym byłoby więc marzenie o pięknej, wielkiej willi z basenem i drogim samochodzie, zaparkowanym na podjeździe. On tymczasem pragnął mieć maleńkiego dzidziusia, prześliczną córeczkę, którą mógłby przytulać do piersi i której miłość czułby zawsze, zarówno teraz, za dziesięć lat i za dwadzieścia. 
        -Justin, ja - nie była pewna, co miała w zamiarze powiedzieć. Chciała po prostu przerwać milczenie. - Nie wiem, co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie.
        -Za to ja wiem, co możesz powiedzieć - gdy na jego ustach pojawił się zarys uśmieszku, z domieszką łobuzerstwa i błyskiem w oku, Natasha wiedziała, że Justin zamierza obrócić piękny i wzruszający temat rozmowy w żart. - Potrzebuję kogoś, kto urodziłby moją małą córeczkę. Sam nie dam rady jej zrobić i tym bardziej urodzić. Potrzebuję pomocy, Natasha. Kobiecej pomocy.
Jeszcze przed momentem spod powiek szatynki wypływały małe łezki, spowodowane wzruszeniem. Teraz natomiast jej twarz poczerwieniała ze śmiechu, a zaciśnięta piąstka zaczęła lekko boleć, gdy zbyt wiele razy uderzyła nią w klatkę piersiową Justina, lekko drżącą ze śmiechu. Była jednocześnie oburzona, ale również rozbawiona. Czerpała także energię z uśmiechu Justina.
        -Odnoszę wrażenie, że składasz mi niemoralne propozycje, Justin. Masz świadomość, że  jestem niepełnoletnia? - przebiegła palcem wskazującym wzdłuż linii jego szczęki i uśmiechnęła się zalotnie.
        -Ale piętnaście lat skończyłaś, mam rację? Myślę więc, że nie mam się czego obawiać. Według prawa możesz...
        -Co mogę? - powstrzymywała śmiech, choć z trudem. - Czekam, Justin, na odpowiedź. Co mogę według prawa?
        -Możesz pomóc mi w stworzeniu dzidziusia, mojej ślicznej, małej córeczki.
Atmosfera, pomiędzy Justinem, a Natashą, rozluźniała się z każdym słowem, a mimo to dziewczyna znów poczuła ucisk w dole brzucha. Szatyn nie zdawał sobie sprawy, jak wielkie uznanie zyskiwał w jej oczach swoją dojrzałością, powagą i racjonalnym wybieganiem w przyszłość. Chciał mieć kochającą rodzinę, której miłość czułby rano, bezpośrednio po otworzeniu oczu, a także wieczorem, gdy kładłby się spać z wtuloną w jego ciało ukochaną kobietą.
        -Gdybym chciała mieć teraz dziecko, ty byłbyś najlepszym kandydatem, wiesz? - przyznała szczerze. Znacznie podniosła go na duchu i sprowokowała kolejny uśmiech.
        -Więc zabierajmy się do pracy - brak rozbawienia w oczach Justina w pierwszej chwili przeraził Natashę. 
Szatyn wyglądał tak, jakby naprawdę wierzył, że teraz, w środku jesieni, na starym materacu pod dachem opuszczonej rudery, spłodzi w piętnastolatką dziecko. Szybko jednak zachichotał i opuszką kciuka rozluźnił spiętą linię szczęki Natashy.
        -Hej, spokojnie - jego klatka piersiowa zadrżała w nadmiarze śmiechu. - Chyba nie sądzisz, że mówiłem poważnie? Oh, maleńka, masz szaloną wyobraźnię - zachichotał pod nosem.
Chciał potrzeć dłonią jej gładkie ramię i przyłożyć spierzchnięte wargi do jej gorącego czoła, ale bał się, że okaże zbyt bezpośredni przejaw poufałości. Wytrzymywał odległość pół kroku, lecz większej nie potrafiłby zdzierżyć. Nie czułby ciepła jej ciała, nie słyszałby cichego oddechu.
        -Jesteś zwariowany, Justin - sapnęła, pochylając się w przód, aby oprzeć czoło na jego klatce piersiowej. - Ale i tak cię uwielbiam, choćby za twoją wrażliwość. A teraz przepraszam cię, ale muszę siusiu.
        Gdy dziewczyna wyszła przez dziurę w ścianie, Justin zachichotał pod nosem. Potrafiła doskonale zniszczyć całkiem romantyczny moment, w którym oboje zatracili się w równym stopniu. Justin zachłannie wsłuchiwał się w każde jej czułe słowo i komplement. Chwytał się każdego opiekuńczego spojrzenia i każdego gestu. Kiedy dziewczyna dotykała jego skórę opuszką palca, umierał w błogiej przyjemności, nie tyle fizycznej, ile psychicznej. Nie był sam. Po prostu nie był sam.
        Wykorzystał kilka krótkich chwil, aby opaść na materac i gwałtownie dopaść reklamówkę ze zużytym sprzętem, który od lat dawał mu upragnione ukojenie. Zdołał zarobić pięćdziesiąt dolarów na działkę heroiny, dlatego teraz pospiesznie rozrobioną z wodą przelał do wnętrza strzykawki. Sam nie wiedział, dlaczego nie chciał robić tego przy Natashy, dlaczego myśl, że dziewczyna wpatrywałaby się w blizny na jego przedramionach, tak bardzo bolała.
        Nie zdążył jednak wstrzyknąć heroiny w żyłę przed powrotem Natashy. Widząc igłę w jego żyle, szatynka przystanęła i zamiast odciągać go od pomysłu ćpania, wbiła tępe spojrzenie w wypełnioną strzykawkę. Nie przyznała się przed Justinem, że pod jego nieobecność zażyła gram heroiny. Bez jego wiedzy, tym bardziej bez zgody. Załamałby się, gdyby wiedział, że dobrowolnie postąpiła tak lekkomyślnie.
        -Justin - wyszeptała, siadając bardzo blisko niego, kiedy powoli wstrzykiwał w żyłę rozluźniającą działkę. - Daj mi końcówkę, proszę.
Natasha ujrzała pozostałość heroiny na sreberku, rzuconym niedbale na materac. Nagle poczuła, że musi zbliżyć go do nosa i wciągnąć końcówkę prawą dziurką. To nie była zachcianka, a pragnienie.
        Justin spojrzał na Natashę przez zamglone oczy. Pomimo heroiny zachował pełną świadomość. Jej słowa nie pozwoliły mu odlecieć, zatopić się w spokoju. Był przerażony desperacją i skupieniem w jej oczach. Najchętniej zacisnąłby powieki i otworzył je po kilku minutach, aby ujrzeć jedynie radosne tęczówki, nie pełne pragnienia.
        -Zwariowałaś. Nigdy nie dam ci tego gówna - warknął sucho, zgniatając w dłoni folię. Upchnął ją głęboko w kieszeni, by dłużej nie rozpraszała Natashy. - Nie wierzę, że mogłaś w ogóle o coś takiego poprosić. Mało cię ostrzegałem? Mało prosiłem, abyś nawet nie zaczynała myśleć o narkotykach? Czy ty w ogóle bierzesz sobie do serca moje słowa?
        Natasha milczała z zaciśniętą szczęką i palcami zwiniętymi w pięści. Chciała jedynie wciągnąć niemal niewidoczną odrobinę po pozostałym gramie heroiny. Nic więcej. Nawet na to nie mógł jej pozwolić. Uciekła z domu, aby być wolną. Cały czas pozostawała jednak pod czyjąś kontrolą. Jak nie rodziców, w czterech ścianach domu, to Justina, pod dachem starej rudery. 
        -Jesteś egoistą - wysyczała, choć myślała zupełnie inaczej. W jej oczach był osobą przepełnioną dobrem i współczuciem względem innych. To pragnienie, wywołane narkotykami, zmieniło ją z delikatnej dziewczyny w agresywną, pozbawioną wyrzutów. - Sam ćpasz, a mi nie dasz nawet samej końcówki, której nie użyłeś? 
        Justin spojrzał na nią ze smutkiem. Dopuścił do stanu, przed którym chciał bronić Natashę całym ciałem. Pozwolił, aby zaznała smak narkotyków. Nie zauważał, że zrobił wszystko, aby chronić Natashę. Nie zauważał ogromnej roli w jej nastoletnim życiu. Zamiast pozytywów dostrzegał same negatywy. Jej porażkę przypisywał sobie, mimo że nie miał większego wpływu na decyzje dziewczyny, momentami głupie i nierozważne.
        -Nie chciałem, abyś kiedykolwiek zbliżyła się do narkotyków - wyszeptał, wbijając wzrok w błękitne, zawzięte tęczówki Natashy. - A ty już jesteś uzależniona.


~*~


ask.fm/Paulaaa962




27 komentarzy:

  1. Bardzo się ciesze ze trafiłam na te opowiadanie.
    Oni są tacy uroczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni sa tacy kochani, słodcy, uroczy. Dlaczego już teraz musiała się uzależnić? I, co najważniejsze, dlaczego Justin nie chce wziąć udziału w tym konkursie czy czymś? Szkoda słów, ale strasznie mi przykro, że musi przechodzić coś takiego. Do tego teraz uzależnienie Natashy :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepiej będzie jak pójdzie na ten konkurs xd
    Uzależniona ? Omg

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku co się tu dzieje?
    Ona jest uzależniona juz tak szybko ?
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że Justin będzie szczęśliwy kiedy zobaczy ulotkę i dowie się, iż Natasha chce aby razem wzięli w tym udział. Nie nie nie ona nie może być uzależniona. Życzę weny i czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu to jest takie smutne:( to wszystko mnie uderza jak czytam twoje opowiadanie, przepiękne

    OdpowiedzUsuń
  7. piekne opowiadanie, cudowny rozdzial, czego chciec wiecej?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu on sie nie ucieszyl z tego konkursu, przeciez to dobry pomysl, a moze akurat by im sie udalo ;\ a nawet jak nie to przeciez zawsze warto sprobowac chociaz...
    I dlaczego Natasha sie uzaleznila, prosze powiedz, ze to tylko takie chwilowe zacmienie, w ktorym potrzebowala troszke tej heroiny, ale ze sie nie uzkaleznila ;c i niech Justin sie nie obwinia, przeciez to nue jego wina, on zawsze powtarzal jej, ze ma nie brac i chcial ja uchronic, ona sama wziela wtedy ten gram, jak jego zatrzymali ;c
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ona nie jest uzależniona : o ma po prostu potrzebę wzięcia, bo raz spróbowała, zna tego smak ;o to tak jak z papierosami, po 2-3 razach się nie uzależniasz, ale znasz smak i jak masz okazję to masz też ochotę :o i w sumie przez tą ochotę po paru... nastu razach się uzależnisz, ale nie po dwóch, tak samo jest z ziołem i wódką : o jak raz piłeś i masz okazję znowu, to chcesz tego, bo wiesz jak to smakuje i po prostu cię do tego ciągnie :P ale to nie jest jeszcze uzależnienie :D a rozdział super, a najlepszy był Justin z córeczką :3

    OdpowiedzUsuń
  10. hej, rozdział cudowny jak zawsze x
    Mam pytanie, czy jest szansa żebyś publiowała swoje rozdziały na wattpadzie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Żadnego bloga nie kocham tak mocno jak twojego <3 Wszystkie twoje są zajebiste <3 Tylko pierwszy mi sie nie spodobał bo zaczęłam czytać od tych starszych=leszych a tak nagle na pierwsze opowiadanie (pisalas zupelnie inaczej i tak dziwnie sie czytalo) ale pozostale- zakochalam sie. A w tym szczegolnie <3 Dziękuję za wszystko niecierpliwie czekam na next :* pozdrawia @asiaxd1 z aska :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Na samym początku chciałam Cię bardzo przeprosić, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, bo dopiero dzisiaj zdążyłam go przeczytać wraz z tym, lecz wracając do tych niesamowitych rozdziałów. Nie wiem czemu, lecz gdy czytam to co napiszesz, jestem w tym zahipnotyzowana. Potrafisz zatrzymać świat dookoła mnie i pozwolić zanurzyć się w czytaniu twoich opowiadań... To dotyczy się wszystkich. Kocham charaktery bohaterów, których stwarzasz i nie tylko. Historie, które wymyślasz są realne, a czytając cokolwiek twojego zapominam o wszelkich obowiązkach. Lecz znowu opisuje odczucia do twoich wszystkich dzieł zamiast skupiając się na właśnie tej historii. Jednak wracając do poprzedniego rozdziału, każda sytuacja wtedy była tak niesamowicie pikantna i pełna życia, konkretnie moich odczuć w słowa nie da się dobrać. Justin jest bardzo opiekuńczy i kochany, co w nim niesamowicie kocham, lecz Natasha dopiero uczy się życia na ulicy, a jej nauczycielem jest seksowny Justin Bieber. Mimo, że nie znają się długo, są już wystarczająco do siebie przywiązani. Teraz wracając do ówczesnego rozdziału, jest mega. Wiem, że mogę się powtarzać, ale naprawdę jest niesamowity. Rozumiem zdenerwowanie Justina względem tego, że Natasha w tak lekkomyślny sposób zaczyna się uzależniać. Justin chroni dziewczynę, jak młodszą siostrę, lecz ich uczucia są konkretnie inne, ciągnie ich do siebie. A rozmowa o najśmielszym marzeniu szatyna była przepiękna. To, że chce córeczkę jest uroczę. Boże, jaka ta dziewczynka byłaby piękna. :) Rozdział niesamowity, a raczej oba rozdziały są niesamowite. Czekam na next i weny życzę. :****

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej:) Serdecznie zapraszam na bloga z Justinem Bieberem i Lily Collins. Zapewniam, że fabuła tego opowiadania nie jest często spotykana i że nie będziesz żałować! Zachęcam do czytania:*
    feelings-do-not-always-lie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja cie w mordę. Kocham to ff. Niech ta dziewczyna się ogarnie i udowodni że się nie uzaleznila. Boski rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  15. O mayko nie! Ona nie moze byc uzalezniona a on ma sie wyleczyc i maja zyc dlugo i szczesliwie :p haha tak wiem ze to nie bajka xd a tak serio to rozdzial swietny i mam nafzieje ze szybko dodasz nowy!

    OdpowiedzUsuń
  16. O mój boze dopiero nadrobiłam rozdziały i KOCHAM TO OPOWIADANIE i kocham ciebie za to ze je piszesz. Świetny rozdział z reszta jak zawsze ;).

    OdpowiedzUsuń
  17. Kocham , kocham, kocham <3 Oni musza byc razem ! A Natasha musi się ogarnąć

    OdpowiedzUsuń
  18. O maj gasz się porobiło mam nadzieje że Nataszka się ogarnie CZEKAM NA KOLEJNY

    OdpowiedzUsuń
  19. Jezu Natasha ty idiotko

    OdpowiedzUsuń
  20. Gakabksbf mg ks ja poproszę o następny rozdzial bo ja tu nie wytrzymam uwielbiam ich obojga

    OdpowiedzUsuń
  21. Jfjdjrjkwmvgjhgaksgdoagh ��

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham kocham kocham ♥♥ :D
    Swietny rozdzial <3
    Czekam na next :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń