środa, 6 maja 2015

Rozdział 5 - Night changes...

        Komisariat policji przy 26th Street pogrążony był w ciszy. Przerywał ją jedynie regularny oddech oficera Smith'a, siedzącego za biurkiem i uzupełniającego zeznania ofiar, rannych w wypadku na obwodnicy Detroit. Co kilka sekund odrywał długopis od kartki i drapał się nim za uchem, po czym znów przykładał go do papieru i kreślił kilka słów koślawym pismem. Nerwowo spoglądał na zegarek przy przeciwległej ścianie. Obiecał żonie, że w dniu ich rocznicy wróci do domu wcześniej, a tymczasem dalej siedział za biurkiem na komisariacie i męczył się ze służbowymi papierami, których treść z każdą chwilą zdawała mu się coraz bardziej pozbawiona sensu. Im dłużej siedział również na twardym, niewygodnym krześle, jego powieki opadały na oczy coraz bardziej, aż w końcu, gdy przysnął na parę krótkich chwil, łokieć, na którym podpierał ciężką, senną głowę, zsunął się z krawędzi biurka, budząc oficera Smith'a z cichym przekleństwem na ustach.
        Zanim jednak zdążyłby zasnąć ponownie, drzwi wejściowe zaskrzypiały, a w długim korytarzu pojawiły się cztery postacie. Z ich ubrań kapały pojedyncze krople jesiennego deszczu, a przemoknięte i zmarznięte ciała lekko drżały. Oficer Smith zmrużył oczy i poprawił na czubku nosa stare okulary. Powrót kolegów po fachu, razem z dwójką młodych ludzi, skutych kajdankami, oderwała go od monotonnego wypełniania dokumentów. Wiedział, że jeśli wgłębiłby się w jeden z przepisów, dotyczących wypadków drogowych, ponownie usnąłby na biurku.
        -Co my tutaj mamy? - wstając, podciągnął spodnie od munduru i poprawił skórzany pasek, za którym wisiała nienaładowana broń. Oficer Smith już od dawna nie jeździł na patrole i jego praca w policji ograniczała się jedynie do papierkowej roboty.
      -Dwójka podejrzanych gówniarzy, kręcili się w pobliżu ośrodka dla bezdomnych. Chłopak jest naćpany - odparł mężczyzna, trzymający ramię Justina. Zdecydował się jednak puścić jego rękę. W przeciwieństwie do wielu młodych bandytów, których aresztował, w szatynie nie wyczuł ani grama agresji.
           -A dziewczyna?
           -Jest czysta, przynajmniej w tej chwili - mruknął drugi, który w dalszym ciągu boleśnie zaciskał dłoń na ramieniu Natashy. Będąc szarpaną przez całą drogę na komisariat, na delikatnej skórze szatynki zdążył utworzyć się spory siniak. Chciała rozmasować go dłonią, lecz za każdym razem, gdy starała się wyrwać ramię z uścisku policjanta, on celowo zaciskał dłoń, powodując jeszcze silniejszy ból.
         -Możesz ją puścić? Przecież widzisz, że jest mała i bezbronna. Nie musisz szarpać nią i pomiatać, jak workiem ziemniaków - Justin przez całą drogę powstrzymywał się od zwrócenia posterunkowemu uwagi, jednak gdy ból na twarzy Natashy zaczął mu coraz bardziej doskwierać, odezwał się ochryple do młodego policjanta.
      -Nie zachowuj się, jak Romeo - rzucił jedynie w odpowiedzi. Nie obdarzył Justina spojrzeniem. Sądził, że jako osoba z wyższego poziomu społecznego nie musi patrzeć na niego podczas rozmowy.
        -Nie zachowuję się, jak Romeo. Ja po prostu mam szacunek do kobiet - burknął pod nosem.
        Oficer Smith kolejny raz poprawił okulary i przyjrzał się uważnie twarzom Justina i Natashy. Nie widział w nich młodocianych przestępców, lecz mimo to musiał postępować zgodnie z surowymi przepisami. Skinął więc głową na kolegów, którzy bez słowa szarpnęli ramionami nowo zatrzymanych, prowadząc ich do aresztu. Po wielu latach pracy wyuczyli się obojętności i nawet smutne oczy Natashy, która w najmniejszym fragmencie nie pasowała do więziennych ścian, potraktowali ozięble i stanowczo.
       Justin nie trafiał za kratki po raz pierwszy. Za każdym razem jednak nie zdołano udowodnić mu winy. W areszcie korzystał z ogrzewania, koca i ciepłego posiłku, jaki dostawał. Nawet przesadnie nie bronił się przed zarzutami. Bywały dni, w których zastanawiał się, czy w więzieniu nie byłoby mu lepiej. Miałby schronienie i nie doznawałby głodu. Wtedy jednak odzywało się jego sumienie, które nie pozwoliłoby mu uczynić drugiemu człowiekowi krzywdy i przez to trafić za kratki. Wiedział również, że jego uzależnienie odebrałoby mu w więzieniu zmysły. Dlatego nadal każdego dnia walczył na ulicy o przetrwanie do choćby kolejnego poranka.
         Natasha jednak nie miała w sobie tyle odwagi, co Justin. Nie poznała jeszcze trudu życia. I teraz przemawiał przez nią strach, zwłaszcza kiedy traciła z szatynem kontakt wzrokowy. Dziwnym trafem jego spojrzenie potrafiło ją uspokoić. Miała wrażenie, jakby szatyn bezgłośnie uspokajał ją, mówiąc, że nie ma powodu do strachu, że on nie pozwoli jej skrzywdzić. Wierzyła, że jej wyobrażenia okażą się prawdą, gdy jeden z posterunkowych spróbuje odsunąć ją od Justina dalej, niż na wyciągnięcie ręki. On był jedyną osobą w tym chorym świecie, która chciała jej bezinteresownie pomóc, oczekując w zamian jedynie uśmiechu.
         -Ty wchodź tutaj - posterunkowy, szarpiący ramię Justina, otworzył metalowym kluczem jedną z pustych celi. Na sam widok krat żołądek Natashy zacisnął się nieprzyjemnie, a mięśni spięły. - Natomiast ciebie, laleczko, posadzimy w celi z koleżankami - dziewczynie mimowolnie stanął przed oczami obraz wytatuowanych i ob kolczykowanych, zgolonych na łyso młodych kobiet, których samo spojrzenie mogłoby wywołać u niej płacz. Zwyczajnie bała się nieznanego jej miejsca, obcych ludzi i surowych spojrzeń.
           Natasha wykorzystała chwilową nieuwagę strażnika i wyszarpała ramię z jego uścisku. Poczuła ból na nowo tworzącym się siniaku i jęknęła cicho, lecz zanim policjant zdążyłby na nowo zamknąć dłoń na jej chudym ramieniu, zbliżyła się do Justina i zacisnęła małe piąstki na krańcach jego bluzy. Chciała w ten sposób pokazać, że nie ma najmniejszego zamiaru oddalić się od chłopaka i jeśli będą chcieli umieścić ją w innej celi, ponownie będą zmuszeni do użycia siły.
       -To co, gołąbeczki? Wchodźcie do klatki razem - policjanci wyraźnie nie mieli ochoty dłużej użerać się z dwójką dzieciaków. Spieszyli do swoich domów, do swoich rodzin, gdzie mogliby w spokoju odpocząć po nocnej zmianie.
        Kraty zamknęły się za Justinem, przechodzącym przez próg jako drugi, z dość głośnym hukiem, który nieprzyjemnie rozbrzmiał w uszach Natashy. Oboje mieli to szczęście, że cela, w której zostali zamknięci, mieściła się na samym końcu długiego korytarz, dlatego kiedy ucichły kroki strażników, zyskali pewność, że nikt nie usłyszy ich rozmowy. Zarówno Justin, jak i Natasha, potrzebowali prywatności na wymianę kilku zdań o życiu, zainteresowaniach, marzeniach.
        -Przepraszam, po prostu nie chciałam zostać sama - Natasha wymamrotała, siadając na jednym z dwóch łóżek, pokrytych starym materacem i przetartym kocem. Najważniejsze było dla nich jednak ciepło, unoszące się w pomieszczeniu.
      -Nie przepraszaj, Natasha. Dobrze jest mieć kogoś przy sobie. To ja powinienem ci podziękować, że nie pozwoliłaś zaciągnąć się do innej celi. Uwierz, nie chciałabyś spędzić nocy w jednej celi z ćpunkami w moim wieku. A poza tym - wziął głęboki oddech i przysiadł obok Natashy, ponownie stykając swoje ramię z jej. - Po prostu wolę, jak jesteś obok - przyznał nieśmiało.
     Natasha znów poczuła dziwne ciepło, oblewające dookoła jej chłodne serce. Nikt wcześniej nie zwracał się do niej z taką łagodnością, jak teraz Justin, którego dopiero zaczynała poznawać. Dlatego posłała mu delikatny uśmiech i czekała, aż chłopak go odwzajemni. Po samym spojrzeniu w jego oczy ujrzała w Justinie człowieka o bardzo przygnębionym sercu. Charakter Natashy nie pozwalał jej zignorować potrzeb Justina. Chciała podnieść go na duchu pod wpływem jej obecności i kojących słów i wierzyła, że im więcej będzie z nim rozmawiać, uśmiechać się i głaskać jego ramię, tym większe zaufanie w nim wzbudzi.
        -Oboje siedzimy w areszcie, a ty wydajesz się być bardzo opanowany. Nie boisz się, Justin, że tutaj zostaniesz? Że oboje tutaj zostaniemy? Ja nie chcę trafić do więzienia. Boję się - mówiła coraz szybciej, a jej głos drżał z każdą chwilą bardziej. Roztrzęsienie narastało w niej, dopóki nie poczuła dużej dłoni Justina na swoim prawym policzku.  W pierwszej chwili nie wiedziała, jak powinna zareagować i spuściła wzrok, jednak gdy drugą dłoń ostrożnie i nieśmiało przyłożył do lewego policzka i obrócił jej małą twarz w swoją stronę, Natasha głośno wypuściła powietrze. Już samym jego dotykiem była porządnie onieśmielona, a ponad to w zakłopotanie wpędzała ją również para tęczówek, ślepo wbita w jej na wpół przymknięte oczy.
       -Nie pójdziesz do więzienia, Natasha, bo niczym nie zawiniłaś. Nie jesteś ani pod wpływem narkotyków, ani nie masz na ciele śladów po wkłuciach. Nie zrobiłaś nic, za co mogliby cię na stałe zamknąć.
      -A ty? Nie chcę, żeby ciebie posadzili tu na dłużej. Już teraz stajesz się moim przyjacielem. Wiesz, że nie poradziłabym sobie bez ciebie. I wiesz, nawet bym się nie starała. Po prostu chcę stąd wyjść, razem z tobą.
       -To całkiem - Justin zawahał się, mrużąc oczy i wciągając powietrze - słodkie - zachichotał pod nosem, nie zdając sobie sprawy, że jednym zdaniem spowodował delikatne rumieńce, wpływające na gładkie policzki Natashy, które nadal piekły przyjemnie z wrażenia, wspominając przyłożone do nich dłonie Justina. W głębi serca szatynka chciała, aby chłopak dotknął ją po raz kolejny. Bez znaczenia, czy miałby założyć kosmyk jej włosów za ucho, otrzeć ramieniem o ramię, czy musnąć kciukiem jej policzek. Nie wiedziała, czy reaguje tak na dotyk, dlatego, że Justin jest pierwszym chłopakiem, z którym zaczynają łączyć ją bliższe relacje, czy może po prostu jego urok zawrócił jej w głowie. Do jednego musiała się przyznać. Od pierwszej chwili widziała w Justinie bardzo przystojnego chłopaka, chociaż nieśmiałego i zakompleksionego.
           -Więc jak? Ty nie boisz się, że zostaniesz tutaj na dłużej?
        -Powiem ci jedno, Natasha. Nie trafiłem do aresztu po raz pierwszy. Czasem potrafią mnie zgarnąć, kiedy widzą, że jestem pod wpływem. Zanim jednak zdążą mi zrobić badania i cokolwiek zarzucić, mija czas, po którym muszą mnie wypuścić z aresztu. I w ten sposób koło się zamyka. Trafiam tutaj, mogę wyspać się w cieple i zjeść cokolwiek, a później i tak mnie wypuszczą. Nie musisz się o mnie martwić - ostatnie zdanie wymruczał dużo ciszej. Brakło mu odwagi, aby mówić głośniej, kiedy nie wiedział, czy Natasha rzeczywiście martwi się o niego, czy jej słowa nie miały pokrycia w czynach i myślach.
        -Ale i tak będę się martwić, nie potrafię inaczej, dopóki się szeroko nie uśmiechniesz - przyłożyła dwa palce, kciuk i wskazujący, do kącików ust Justina i uniosła je w delikatnym uśmiechu, wykonując równocześnie identyczny gest. Już po chwili nie musiała przytrzymywać jego warg palcami, ponieważ szatyn, wbrew wewnętrznemu przygnębieniu, uśmiechnął się do szatynki szeroko. Natasha ujrzała w jego policzkach delikatne dołeczki i mimowolnie musnęła jeden z nich opuszkiem palca. Justin był oczarowany Natashą, natomiast Natasha zauroczyła się w Justinie. Oboje czuli to samo, lecz również obojgu brakowało odwagi, aby się przyznać. - Przepraszam, nie powinnam - gdy zdała sobie sprawę z tego, że, trzymając dłoń przy jego twarzy, uśmiecha się jak głupia na widok wyraźnych iskierek w jego oczach, speszyła się jeszcze bardziej. Tym razem opuszczoną dłoń schowała do kieszeni, aby nie korciło ją ponowne muśnięcie skóry Justina.
      -Mówiłem, Natasha, nie przepraszaj mnie. Nie masz za co. Nie przeprasza się za wywołanie na czyichś ustach uśmiechu.
          -A mogę się do ciebie przytulić? Proszę - zrobiła maślane oczka, choć i bez tego Justin natychmiast objąłby jej talię ramionami. Teraz natomiast, widząc jej starania, zaśmiał się cicho, kolejny raz dzisiejszego wieczoru. Już dawno przestał liczyć, jak wiele razy ta drobna dziewczyna sprowokowała kołatanie jego serca.
          -O to akurat nie musisz się pytać. Nigdy.
      W tym samym momencie poczuli wypełniające ich wnętrza ciepło i oboje pragnęli zatrzymać moment na dłużej. Justinowi ciężko było uwierzyć, że praktycznie po jednym, może dwóch dniach obdarzył ją zaufaniem i potrzebował jej obecności, jak narkotyku. Było mu wstyd przed samym sobą, że na każdym kroku okazywał przed Natashą słabości, lecz powoli zaczął dostrzegać, że dziewczyna darzy go dzięki temu jeszcze większą sympatią. Natasha bowiem różniła się od jej rówieśniczek. Biorąc pod lupę różnice pomiędzy nią, a choćby Jazzy, siostrą Justina, widoczne były zupełnie przeciwne upodobania obu nastolatek. Jazzy przyciągali mężczyźni o grzesznym charakterze i większych mięśniach, niż mózgu. Natasha natomiast lgnęła do spokojnych i wrażliwych chłopaków, przy których mogłaby czuć się bezpiecznie i którzy obdarzyliby ją zwykłym szacunkiem.
       -Widziałem tutaj wszystko, ale na zakochane gołąbeczki jeszcze nie trafiłem - Justin niechętnie puścił ciało Natashy i obrócił głowę w stronę krat, o które opierał się jeden ze strażników. - Nie przeszkadzajcie sobie. Przyszedłem tu tylko na moment. Mam ciekawsze zajęcia, niż wpatrywanie się w waszą wielką, rozkwitającą miłość - czuć było w jego głosie ironię, jednak nie zdołał wyprowadzić z równowagi ani Natashy, ani Justina. Oboje zatrzymali się na słowie miłość, wypływającym z ust mężczyzny i oboje poczuli przyjemny ucisk w sercu. Czy to możliwe, aby zaczęli cokolwiek czuć po raptem kilkudziesięciu wypowiedzianych zdaniach?
         Strażnik przerzucił przez kraty dwa dojrzałe jabłka, które Justin przechwycił w dłonie, zanim jedno z nich uderzyłoby zamyśloną Natashę. Długi korytarz znów wypełnił odgłos kroków oddalającego się policjanta i dopiero kiedy na dobre ucichły, Justin przetarł jabłko w wewnętrznej części bluzy i położył na otwartej dłoni dziewczyny. Już teraz dbał o nią bardziej, niż o samego siebie i w głębi duszy bał się, że to go zgubi. Nie radził sobie w życiu, troszcząc się jedynie o siebie, dlatego nie potrafił sobie wyobrazić, że dałby radę zapewnić opiekę Natashy. Musiał jednak przyznać, że bardzo chciał, aby była bezpieczna.
      -Pójdę do łazienki się odświeżyć - Natasha przerwała ciszę, gdy spojrzenie Justina zaczęło ją przytłaczać. Zaczęła zauważać, że spodobała się Justinowi, że wpadła mu w oko.
Justin skinął jedynie głową, a kiedy Natasha wstała z niskiego, metalowego łóżka, przytwierdzonego do podłoża i wolnym krokiem przeszła przez drzwi łazienki, ukradkiem zmierzył ją wzrokiem. Dostrzegł również, że drzwi nie posiadają zamka i jedynie przysłaniają wejście do łazienki, pozostawiając małą szparę. Wsłuchiwał się w każdy ruch Natashy, która za ścianą zdejmowała przez głowę bluzę i koszulkę, a potem pozwoliła dresom zsunąć się wzdłuż chudych nóg. Kiedy Justin usłyszał pierwsze krople wody, uderzające o powierzchnię zdewastowanego prysznica i poodbijane kafelki na ścianie, obudził się w nim prawdziwy mężczyzna, prócz narkotyków potrzebujący również młodej kobiety. Zdawał sobie sprawę, że tuż za uchylonymi drzwiami stoi piękna, naga dziewczyna, a po jej gładkiej skórze spływają kropelki wody. Ta myśl rozpraszała każdą inną i powodowała lekki ucisk w jego bokserkach. Już nawet podnosił się z łóżka, aby ukradkiem spojrzeć przez szparę w drzwiach, lecz w ostatniej chwili skarcił samego siebie.
       -Nie będę świnią, jak każdy inny - mruknął pod nosem, wbijając zęby w czerwoną skórkę jabłka i odgryzając większy kawałek. Czekał z niecierpliwością, aż woda pod prysznicem przestanie uderzać o ściany i bębnić w jego uszach razem z widokiem nagiego ciała Natashy przed oczami. Był na siebie zły, że myślał o niej w ten sposób, mimo że było to normalnym zachowaniem dla chłopaka w jego wieku. On jednak sądził, że nie powinien postrzegać szatynki w sposób nieczysty i widzieć w niej jedynie dobry charakter.
     Gdy w końcu jej drobna postać wyłoniła się zza drzwi łazienki, nie miała już na sobie luźnej bluzy z kapturem. Została bowiem w samej koszulce z krótkim rękawem, opinającej się na jej wąskiej talii i średniej wielkości biuście. Justinowi podobała się nawet w za dużym dresie i kapturze, zarzuconym na głowę. Teraz natomiast wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo. Mógł ujrzeć dokładniej jej szczupłą sylwetkę i naprawdę długie włosy, pokrywające niemal całą powierzchnię pleców.
     Justin pragnął ją jedynie dotknąć. Przejechać dłonią po gładkim ramieniu, włosach, czy musnąć policzek kciukiem. Chciał również ponownie poczuć jej bliskość i liczył na to, że kiedy Natasha zaśnie, pozwoli sobie na jeden niewinny dotyk. Ona natomiast kolejny raz dostrzegła błysk w jego oku. Coraz bardziej czuła, że zrobiła na Justinie wrażenie, jednak nie okazywała wzajemności, chowając ją w sercu. Prędzej czy później Justin dowie się, jak wspaniałą postać widzi w nim Natasha.
    -Smacznego - uśmiechnęła się promiennie, a przechodząc obok niego, delikatnie roztrzepała grzywkę chłopaka. Sama zaskoczona była swoim gestem, jednak szczęście w oczach Justina uspokoiło ją.
      Usiadła więc na materacu obok szatyna i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Zaczęła delikatnie kołysać się w przód i w tył, szukając tematu do rozmowy z Justinem. Chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Pragnęła poznać jego marzenia, zainteresowania, może pasje i upodobania. Chciała znać każdą myśl przyjaciela. Tak, już teraz traktowała go, jak przyjaciela, jednak denerwowało ją, że wiedziała o nim tak niewiele i tylko czekała, aż szatyn z uśmiechem na ustach zacznie wgłębiać ją w historie ze swojego życia, od tych szczęśliwych i pełnych radości, po smutne i przygnębiające.
        -Może teraz ja pójdę do łazienki - chłopak wymamrotał cicho, gdy kilka razy próbował zacząć rozmowę i również kilka razy z jego ust wydostawało się ze świstem jedynie powietrze.
      Gdy zniknął za niedomykającymi się drzwiami łazienki, spojrzał w częściowo rozbite lustro. Jego odbicie nie wyglądało dobrze. Pod oczami widniały dwa duże wory, a na policzku smuga kurzu. Mimo to widział w tęczówkach błysk. Błysk, o jakim marzył i błysk, którego nie widział już dawno. Miał świadomość, że wszystko zyskał dzięki Natashy i dzięki zaufaniu, jakim ją obdarzył. Teraz nie żałował, że wczorajszego wieczoru, gdy ujrzał jej bladą, wystraszoną twarz pod dachem baraku, pozwolił jej zostać,a nie wygonił na ulicę, na pewne niebezpieczeństwo.
       Zsunął na ziemię przybrudzone ubrania i wszedł pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę. Pod wpływem gorącej pary jego mięśnie powoli rozluźniały się, dlatego pod ciepłym strumieniem stał przez dobre pięć minut, słuchając kropel, uderzających o posadzkę. Kiedy w końcu zakręcił wodę, sięgnął po jedyny ręcznik w łazience. Poczuł na nim delikatny zapach Natashy i natychmiast zaciągnął się nim. Przytulił nawet materiał do twarzy, aby poczuć woń odrobinę dłużej i z większą intensywnością. Wytarł z grubsza ciało i z powrotem narzucił na siebie ubrania. Jak Natasha, również pozostał w koszulce z krótkim rękawem i wyszedł z łazienki.
       Natasha leżała na łóżku, z głową przytuloną do lekko przybrudzonej poduszki. Mrugała oczami powoli, aby nie przeoczyć żadnego grymasu na ustach Justina. Kiedy jednak zauważyła, że chłopak kieruje się na drugie łóżko, jej mina wyraziła smutek. Chciała, aby szatyn przysiadł obok niej, jak przed paroma chwilami, i znów pogładził dłonią jej ramię. Działał na nią w sposób, w jaki nie działał nikt inny.
       -Chodź tutaj - mruknęła nieśmiało, poklepując materac obok siebie. Bała się jednak, że jest względem Justina zbyt śmiała i przez to  oblała się delikatnym rumieńcem.
      Justin jednak tylko czekał, aż Natasha wyjdzie z podobną propozycją. Nie zamierzał odmawiać i czym prędzej usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę. Uważał na dziewczynę, leżącą na skraju łóżka, a chcąc, aby było jej jeszcze wygodniej, delikatnie objął jej chude łydki i położył na swoich kolanach. Poczuł się tak, jakby miał dziewczynę. Poczuł się tak, jakby kochał ją i miał do niej prawa. Poczuł się, jak mężczyzna, a nie życiowy nieudacznik.
       -Masz jakieś zainteresowania, pasje, hobby? - spytał, gdy cisza w pomieszczeniu dla nich obojga zaczęła być krępująca.
     -W zasadzie próbowałam wszystkiego. Najpierw śpiewałam, ale brakowało mi w tym ruchu. Potem zaczęłam tańczyć, na początku balet, a później przerzuciłam się na hip hop. Wiem, ze skrajności w skrajność - zachichotała, poprawiając włosy, opadające na policzki. - Nic jednak nie ciągnęło mnie tak, jak powinna wciągać prawdziwa pasja. Próbowałam jeszcze jazdy konnej, ale przekonałam się, że związek ze zwierzętami nie jest dla mnie, tak więc nie mogę powiedzieć, że mam jakieś stałe zainteresowania. A ty?
         -W moim przypadku ciężko mówić o jakichkolwiek pasjach. Głównie zainteresowany jestem tym, aby przeżyć kolejny podły dzień, nic poza tym. Ale zawsze chciałem grać na gitarze. Niestety, rodziców nigdy nie było stać, aby kupić mi najzwyklejszą gitarę, dlatego odrzuciłem marzenia na dalszy plan.
     -Zobaczysz, Justin, że kiedyś się spełnią - Natasha nie rzuciła słów na wiatr. Podświadomie ujrzała zachodzącą kurzem gitarę w rogu jej dawnego pokoju. Obiecała sobie, że pewnego dnia zabierze ją z domu i przyniesie Justinowi, aby spełnić choćby jedno z jego marzeń.
          -Robisz mi nadzieje, Natasha - zaśmiał się cicho, przykładając duże dłonie do jej kolan. Przesunął opuszkiem palca wzdłuż jednej z odznaczających się kości i znów zatrzymał rękę, zupełnie jakby bał się, że kiedy zbyt mocno zbliży się do Natashy, zacznie bardziej cierpieć.
        -Nie robię ci nadziei, tylko mówię, jak będzie. Zobaczysz, jeszcze kiedyś przyjdę na twój koncert i zobaczę cię w garniturze - oboje zachichotali, wymieniając się ulotnym, ukradkowym spojrzeniem.
      -Nigdy w życiu nie miałem na sobie garnituru i prawdę powiedziawszy nic nie zapowiada, żebym miał go kiedykolwiek ubrać. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym mieć na sobie coś tak eleganckiego i sztywnego. Za to jeśli mówimy o elegancji, chętnie zobaczyłbym ciebie w skromnej, dopasowanej sukience. I szpilkach. Koniecznie w szpilkach - Justin na moment puścił wodze fantazji, a tuż przed nim jego wyobraźnia postawiła drobną Natashę w czarnej, obcisłej sukience do połowy uda i butach na wysokim obcasie, wydłużających jej smukłe nogi. Szybko jednak wrócił na ziemię, kiedy poczuł na ramieniu leciutkie uderzenie piąstki Natashy.
         -Nie fantazjuj tak o mnie, bo pomyślę, że jesteś taki sam, jak każdy facet - zachichotała, niemal natychmiast posyłając szatynowi uspokajający uśmiech, aby nie pomyślał przypadkiem, że ma do niego jakiekolwiek pretensje.
     -Taki sam, to znaczy jaki? - Justin chciał wiedzieć, co sądzi o nim Natasha, a jednocześnie oczekiwał odpowiedzi, aby uchronić się od zachowań, które drażnią dziewczynę. Chciał się jej przyporządkować. Chciał być osobą, do której Natasha nie mogłaby mieć żadnych zarzutów.
     -No wiesz, większość facetów myśli tylko o jednym. O seksie. Mam nadzieję, że ty taki nie jesteś - mruknęła z nadzieją, a jej wzrok niepostrzeżenie umknął w bok, przerywając niezręczny kontakt wzrokowy z Justinem. Temat, na który nieświadomie wkroczyła, zaczął ją odrobinę krępować. Justin jednak przyjął go,jak każdy inny.
      -Bez obaw, daleko mi do typowego faceta, zwłaszcza wiedząc, że moja siostra mieszka z podobnym. Wykorzystuje ją, a ona naiwnie mu na to pozwala. Ja nigdy nie zrobiłbym czegoś podobnego żadnej kobiecie, nie ważne, czy miałaby trzydzieści lat, czy piętnaście, jak ty.
      Zapewnienia Justina wytworzyły w oczach Natashy barierę wokół ich obojga. Czuła się przy szatynie coraz bezpieczniej i jednocześnie coraz swobodniej. Widziała w nim człowieka jedynego w swoim rodzaju, wrażliwego i wyjątkowego. Kolejny raz musiała przyznać, że był dla niej pewnego rodzaju autorytetem oazy wewnętrznego spokoju i opanowania. Nie wyobrażała go sobie pod wpływem nerwów, w przypływie agresji. Widok rozwścieczonego szatyna zdawał się Natashy tak odległy, jakby dryfował w obcej galaktyce i nie miał szans powrotu na ziemię.
      -Jestem strasznie zmęczona. Nie pogniewasz się, jeśli pójdę już spać? Ten dzień nie należał do moich najłatwiejszych - pod koniec zdania skrzywiła się lekko, lecz szybko przywróciła uśmiech, aby pokazać Justinowi, że pomimo nocy, którą spędzi w areszcie, nadal jest szczęśliwa i pragnie swym optymizmem zarażać innych.
      -Oczywiście, że nie, a... - momentalnie zamilkł, kiedy zdał sobie sprawę, że chciał zwrócić się do Natashy najbardziej pasującym określeniem do jej słodkiej buzi i delikatnych rysów twarzy. Mało brakowało, a nazwałby ją aniołkiem i wtedy z pewnością zapłonąłby intensywnym, purpurowym rumieńcem na policzkach. - Po prostu śpij dobrze, Natasha.
         Szatynka otwierała usta, aby podziękować Justinowi za ogromne serce, które włożył w opiekę nad nią, jednak słowa uznała za niewystarczający dowód wdzięczności. Uniosła się więc na łokciach, a potem powoli zbliżyła twarz do policzka chłopaka i musnęła drżącymi wargami jego rozpalony policzek, który pod wpływem jedwabiście miękkich usta Natashy dosłownie zapłonął.
        -Dziękuję, Justin. Za wszystko. Za to, że mi pomogłeś i za to, że zaopiekowałeś się mną. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty - musiała przytulić się do niego. Musiała, ponieważ naprawdę tego chciała. I chciała również, aby uścisk odwzajemnił. - Dobranoc, Justin. I ty również idź niedługo spać. Zasługujesz na to.
      Kiedy Natasha przytuliła policzek do poduszki, Justin odepchnął od siebie wszystkie myśli i skupił się jedynie na spokojnym oddechu dziewczyny. Chciał spędzać w ten sposób każdą noc, spoglądając na bladą twarz Natashy, oświetlanej światłem księżyca, i gładząc jej smukłe nogi. Cisza w areszcie pozwalała mu zebrać wszystkie myśli. Pozwalała mu również cieszyć się krótkim, ulotnym szczęściem. I chociaż był senny i zmęczony, wiedział, że nie uda mu się zasnąć.
      -Ładna ta twoja dziewczyna - gwałtownie obrócił głowę, gdy zza krat usłyszał cichy, zachrypnięty głos młodego strażnika.
      -To nie jest moja dziewczyna - odparł, jednak cicho. W rzeczywistości chciałby móc powiedzieć, że Natasha jest jego.
      -Do czasu. Widzę, jak na nią patrzysz i jak ona patrzy na ciebie - Justinowi zabiło mocniej serce na dźwięk słów mężczyzny. Chciał mu wierzyć. Chciał wierzyć, że Natasha również patrzy na niego z zafascynowaniem.
        -Spójrz na nią. To nie moja liga. Nigdy by się mną nie zainteresowała i nawet nie mam zamiaru robić sobie złudnych nadziei - wzruszył lekceważąco ramionami. Musiał przyznać, że ta jedna myśl ukłuła go wewnątrz serca. Wiedział bowiem, że nie może zrobić nic, aby zmienić samego siebie. Mógł jedynie łudzić się, że po wielu tygodniach na ulicy Natasha ujrzy w nim chłopaka godnego związku.
        -Przestań pieprzyć i lepiej postaraj się, aby zwróciła na ciebie uwagę. Przecież widzę, że ci na niej zależy. Nie wiem, ile się znacie, nie wiem, czy minął tydzień, miesiąc czy rok, ale ją do ciebie ciągnie, zaufaj mi.
       -Znamy się jeden dzień - Justin mruknął cicho, przejeżdżając dłonią po gładkich włosach Natashy. I nie miało dla niego większego znaczenia, że strażnik nie odrywał od niego wzroku i widział każdy jego ruch.
      -No to, chłopie - z piersi policjanta uciekło krótkie parsknięcie. - Skoro po jednym dniu wyglądacie, jak zakochani, coś czuję, że za tydzień będziecie chodzić za rączkę.
     -Byłbym wdzięczny, gdybyś przestał traktować mnie tak, jakbym miał dwanaście lat - strażnik uniósł w powietrze obie ręce, ale po chwili jeden z kącików jego ust znów drgnął ku górze. - Może mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze, Romeo?
       -Nic - burknął pod nosem, jednak po chwili zmienił zdanie. - Chociaż, jeśli masz kartkę i długopis, byłbym wdzięczny - wstał z łóżka, ostrożnie, aby nie obudzić Natashy, i podszedł do krat, przez które strażnik przełożył mały notes i długopis z niebieskim wkładem. Kiedy tylko miał możliwość, pisał pamiętnik w postaci pojedynczych scen ze swojego życia. Teraz również zamierzał przelać na papier emocje z dzisiejszego dnia.
       -Będziesz pisał wiersze dla swojej wybranki? -prychnął cicho, kolejny raz irytując swoim zachowaniem szatyna. Nie lubił, gdy ktokolwiek rozszyfrowywał jego emocje, a teraz policjant robił to przez cały czas.
   -Daj już spokój i po prostu idź. Myślę, że masz ciekawsze rzeczy do roboty, niż uprzykrzanie mi życia.
     Strażnik jedynie machnął lekceważąco ręką, lecz zdecydował się zostawić Justina samego, wraz z jego myślami, czystą kartką papieru i piękną dziewczyną na jego kolanach. On nie miał złudzeń. Spojrzenia, jakim obdarzali się Justin i Natasha były jednoznaczne. Policjant już teraz wiedział, że pomimo wielu przeciwności ta dwójka będzie razem, w zdrowiu, w chorobie, w szczęściu i nieszczęściu.
   Justin natomiast ponownie oparł się plecami o ścianę przy łóżku i zdjął z długopisu plastikową końcówkę. Lubił pisać, sprawiało mu to wielką przyjemność, gdy szukał odpowiednich słów, które mógłby przelać na papier. Czuł się wtedy znacznie lżej, jakby wyrzucił z serca część problemów. Szczere słowa pozwalały mu się również uspokoić i odprężyć. Czasem nawet jednego zapasowego dolara, którego mógłby wydać na jedzenie, przeznaczał na wkład do długopisu i cienki zeszyt.

Dzisiejszy dzień, chociaż z początku zapowiadał się zwyczajnie, pod koniec przerodził się w chwile szczęścia i radości. Już od dawna nie miałem na ustach uśmiechu, zwłaszcza przez tak długie minuty. Dziwię się samemu sobie, że byłem w stanie rozpogodzić się za sprawą jednej kruchej piętnastolatki. Natasha jest ładną,  śliczną,  piękną, najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Kiedy ona się uśmiecha, uśmiecham się również ja i czuję się z tym dziwnie, zwłaszcza, że znam ją dopiero jeden dzień. Jeden, pieprzony dzień, a moje serce zaczęło bić znacznie szybciej, niż kiedykolwiek. Boję się tego. Boję się tego, w jaki sposób ona na mnie działa. I chociaż mogę powiedzieć, że jej ufam, obawiam się, że pewnego dnia, kiedy ciężar życia na ulicy dogłębnie ją przytłoczy, wstanie i wyjdzie, kolejny raz zostawiając mnie zupełnie samego. Chciałbym mieć pewność, że Natasha zostanie przy mnie, ponieważ w otoczeniu jej delikatnego, subtelnego uśmiechu, długich kosmyków włosów, muskających moją skórę i kwiatowego zapachu, czuję się po prostu lepiej. Czuję się tak, jakbym już zawsze miał być szczęśliwy.

     Kiedy kończył pisać, również się uśmiechał i nie potrafił tego zmienić. Spojrzał ukradkiem na Natashę i pogładził kciukiem jej policzek. Była dla niego wyjątkowa, stanowiła światełko w tunelu, które, miał nadzieję, nigdy nie zgaśnie. Obiecał sobie, że nie zbliży się do nikogo w sposób psychiczny, aby zaoszczędzić sobie cierpienia, jednak Natashy nie potrafił od siebie odepchnąć. Nie chciał ranić jej i nie chciał ranić samego siebie. Tylko tyle i jednocześnie tak wiele.
        -Co piszesz, Justin? - gdy delikatny, cichy głos Natashy doszedł do uszu Justina, jego pierwszym odruchem było zgniecenie w dłoni kartki papieru i schowanie jej na dnie kieszeni. Zanim jednak zdążył wepchnąć ją w materiał dresów, jego zaciśniętą pięść objęły małe, rozluźniające dłonie Natashy. - Nie wstydź się, tylko pokaż - zachęciła go uśmiechem, jednak chłopak nadal czuł się skrępowany, jakby szatynka przyłapała go na gorącym uczynku.
         -To tylko bazgroły, nie ma czym zawracać sobie głowy - mruknął, jednak nie mógł nic poradzić na to, że kiedy Natasha głaskała delikatnie jego skórę, rozluźniał pięść.
          -Proszę, pokaż mi i nie krępuj się. Jestem pewna, że nie masz czego.
          -Tylko - zawahał się i wypuścił ze świstem powietrze. - Pisałem tam o tobie.
      -Tym bardziej chciałabym wiedzieć, co o mnie myślisz, nawet jeśli miałbyś na całej kartce wyzywać mnie najgorszymi określeniami - Natasha nie kryła zainteresowania, a kartka w dłoni chłopaka zaczęła ją jeszcze bardziej ekscytować.
      W końcu Justin poddał się i wypuścił z dłoni skrawek papieru. Czuł zdenerwowanie, jednak cieszył się, że Natasha pozna jego myśli, których nie byłby w stanie wypowiedzieć na głos. Uważnie obserwował uśmiech na jej ustach, który poszerzał się z każdym przeczytanym słowem. Jego dłonie zaczęły się delikatnie pocić, a oddech przyspieszył. Czekał na pierwsze słowo Natashy i bał się go cholernie. Bał się, że szatynka wyśmieje jego uczucia i emocje, chociaż wiedział, że nie jest taka, jak jej rówieśniczki.
     -Justin, to - Natasha przygryzła dolną wargę, ponieważ, prawdę powiedziawszy, nie wiedziała, co powiedzieć. Była wstrząśnięta i chciała teraz jedynie wtulić się w bok chłopaka.         - To było cholernie słodkie i urocze. I kochane. Bardzo kochane.
        -Nie chcę, żebyś uznała mnie za mięczaka i nieudacznika.
       -Przestań, Justin. Jesteś po prostu wrażliwy i bardzo mi się to w tobie podoba. To właśnie sprawia, że jesteś inny, niż wszyscy. A ja to cenię, Justin, więc przestań usprawiedliwiać swoje najpiękniejsze zalety - Natasha wiedziała, że za kilka sekund zarzuci ramiona na szyję Justina i wtuli się w niego, jak w pluszową zabawkę. Nie wiedziała jednak, na ile w uścisku może sobie pozwolić. Nie chciała go wystraszyć i wyjść w jego oczach na zbyt natrętną.
      Justin jednak sam wykonał pierwszy ruch. Oba ramiona wyciągnął w stronę jej talii i objął ją w pasie. Chciał, aby szatynka poczuła się przy nim bezpiecznie. Chciał, aby widziała w nim mężczyznę godnego zaufania. Nie raz wyobrażał sobie, jakim rodzajem uczuć obdarzałby swoją dziewczynę, lecz zawsze były to jedynie nieśmiałe marzenia. Teraz jednak poczuł, że pewnego dnia mają szansę się spełnić.
        -A teraz oboje chodźmy już spać, proszę - wystarczyło jedno ciche 'proszę', aby serce Justina utraciło zdolność odmawiania.
        Natasha ponownie ułożyła drobne ciało na materacu, a twarz przytuliła do poduszki. Była bardzo ciekawa, czy teraz Justin wstanie z łóżka i położy się na drugim, pod przeciwległą ścianą, czy może położy się po drugiej stronie jej łóżka. Justin jednak nie miał najmniejszego zamiaru poruszać się i oddalać od Natashy. Czuł się przy niej zbyt dobrze i nie chciał tracić szczęścia, na moment goszczącego w serduchu. Położył się na boku, twarzą do plecków Natashy. Słyszał, jak oddycha spokojnie i cicho. Widział, jak jej ramię unosi się minimalnie z każdym oddechem. Stwierdził również, że w jego położeniu nie ma nic do stracenia, dlatego prawym ramieniem delikatnie objął szatynkę w pasie i przybliżył się do niej tak blisko, na ile tylko pozwalało mu sumienie.
        Chyba pierwszy raz zasypiał w spokoju i szczęściu, z policzkiem wtulonym w miękkie włosy pięknej dziewczyny.

~*~

Jak obiecałam, rozdział dodaję szybciej. Może nie jest spełnieniem moich marzeń, ale zawsze jest już lepiej. Niestety, dzisiaj kończy mi się wolne. Aż mi się płakać chce. Kto łączy się ze mną w bólu i również jutro musi iść do szkoły po prawie tygodniowym wolnym? :(
W rozdziale nie dzieje się wiele, ale myślę, że w kolejnym będzie więcej akcji :)
ask.fm/Paulaaa962

30 komentarzy:

  1. To tak cudownie piękne i cholernie urocze i przytłaczające.Bo oni nie posiadają nic oprócz siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, może spełnieniem Twoich marzeń ten rozdział nie jest, ale moim owszem. To jest takie cudowne... Nawet nie znam słów, by określić to, co czuję, gdy czytam Twoje opowiadanie. Podobnie jak koleżanka od pierwszego komentarza uważam, że ta historia jest tak piękna, ale i przytłaczająca zarazem. Mimo wszystko czekam na każdy rozdział z niecierpliwością i nie mogę doczekać się kolejnych przygód Justina i Natashy.
    Ty mówisz, że źle Ci, bo musisz iść do szkoły a miałaś wolne. Ja za to przez te trzy dni pisałam i modliłam się, by zdać matmę hahaha A tu jeszcze jutro a później ustne, trzymajcie kciuki za mnie, może mi się uda XD

    Jesteś wspaniała <3 Dziękuję Ci za to, że tak pięknie piszesz i przedstawiasz nam tą historię. Czekam na kolejny i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże jakie to wszystko słodkie:'))) kocham ich razem! Świetny rozdział, do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest cudowny, kocham go. Uwielbiam tą słodką i troskliwą stronę Justina, jest urocza. Oby się nie zmienił później, bo coś czuję, że jak weźmie Natashy gitarę, którą zapewne ona mu podaruje, już się z nią nie rozstanie, wiesz o co chodzi. ;)
    Jestem ciekawa co ciekawego stanie się w kolejnym rozdziale. Z niecierpliwością czekam na następny. :) xx /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  5. *-* Jejkuuu... Jakie to słodkie :D Cudny rozdział ;3 mimo, że są w takich okolicznościach to są tacy słodcy ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie słodkie ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ najlepszy rozdział❤❤ spraw aby się pocalowali :D!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuu,.. Cudowny rozdział :D Oni są tacy słodcy, kocham to ff ♥♥♥ Już nie mogę doczekać się następnego ♥ dużo weny *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też jutro idę do szkoły i chyba zaraz się popłaczę, nie chcę!!!!
    Ale... o mamo mamo mamo mamo mamo mamo!!!! Szkoda, że trafili do aresztu, ale to może dobrze, przecież przynajmniej śpią w cieple i mają jedzenie. To kochane, co Justin napisał na tej karteczce, aaaaa! Cudowny rozdział, idealny!
    Czekam niecierpliwie na następny!
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest obecnie moim ulubionym! Chyba jeszcze nigdy nie czytałam tak pięknego i wzruszajacego ff w którym autorka skupia się na uczuciach bohaterów :) Serio to jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja się zakochalam w tym opowiadanju boze.. Nawet nie potrafię tego opisać ;-;

    OdpowiedzUsuń
  11. Awww słodki. Justin jest taki kochany i czuły. Widać, że ciągnie ich do siebie. Nie mogę się doczekać kiedy będą razem jako para. Życzę weny i czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  12. TO JEST CUDOWNE UWIELBIAM TO FF
    JUSTIN TUTAJ >>>>>>>>>> W KOŃCU WRAZLIWY A NIE JAKIS BAD BOY XDDD CZEKAM NA NEXT

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest piękne. Justin jest taki słodki, kochany i opiekuńczy. Jejku po prostu z każdym rozdziałem zakochuje się od nowa w twoim ff :") Jesteś boska! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :") <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdzial <3 ja chce wiecej, czekam nn:***

    OdpowiedzUsuń
  15. Słodki ten rozdział :) Chciałabym zeby im sie ułozyło i jakim sudem byli szczęśliwi <3 kocham ten rozdział. Czekam na następny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O Jezuuu uwielbiam 😍 najsłodsze!!:*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeeju jaki slodki roozdzial *,* oby takich wieceej xD czekam na kolejny kochanie ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Super.:) Zapraszam do siebie na tłumaczenie ff. Nosi ono nazwę Liam SeX Slave
    Liam nie był już taki sam odkąd zerwał z Danielle Peazer. Myślał, że będą razem na zawszę, lecz się mylił. Czuł się załamany, nie wiedział co robić odkąd zakończyli związek. Starał się zagłuszyć ból serca pijąc i imprezując. Tęsknił za miłością i był seksualnie sfrustrowany, ale nie chciał zaufać kolejnej dziewczynie bojąc się, że zostawi go tak jak Danielle. Nie szukał jakiejś głębszej relacji twierdząc, że to jeszcze za wcześnie. On nie potrzebował kogoś kogo mógłby przytulać i całować każdego ranka i w nocy tylko kogoś kto zaspokoił by go kiedy tylko by chciał. Wtedy spotkał Mie Harper która desperacko potrzebowała pieniędzy.
    http://liamsexslave-tlumaczenie.blogspot.com/
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Idealny rozdział❤❤❤❤❤❤
    Ps na asku którzy nie mają konta nie mogą zadawać pytania anonimowo askw wyłączył dlatego tak mało osób się udziela bo to jeest wyłączone trzeba mieć konto żeby zadać anonimowo a jak ktoś noe ma konta a chce zadać pytanie to wyskakuje komunikat 'zalóż konto' bynajmniej tak u mnie wyskakuje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleś mnie tym wystraszyła i faktycznie sprawdziłam i nie można. Jedynie jak jesteś zalogowana na swoje konto możesz wtedy zadać pytanie anonimowo. Ej, jestem teraz załamana przez to :(

      Usuń
    2. Ps. Nie jestem pewna, ale być może zrobili tak tylko dla urządzeń mobilnych :(

      Usuń
    3. Pröbowałam ci napisać normalbie myślałam gdzie to ci napisać :/ aż wpadłam na pomysł tutaj:) próbowałam z telefonu zadac pytanie z konputera i z telewizora jak ma sie neta i nie da rady:/

      Usuń
    4. Dziękuję, że zwróciłaś na to moją uwagę. Koniecznie wspomnę o tym pod kolejnym rozdziałem <3

      Usuń
  20. proszę bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  21. no, no, no jaki postęp u Justina i Natashy :D Aż ja się uśmiechałam jak to czytałam :P

    OdpowiedzUsuń
  22. PUSI APRTZEPRASZAM ZE TU PISZE ALE PODASZ NA ASKU LINK DO SHOW NEI DO DYWANU

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten rozdział jest taki magiczny. Cały czas się uśmiechałam podczas czytania tego, ale nie obeszło się również bez zaszklonych oczu. To co napisał na tej kartce było tak cholernie urocze ;c
    Justin w tym opowiadaniu to życie.
    Kto shippuje Jatashe? JA!! ;D
    http://school-loser-and-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. OMG .... Ten rozdział jest takie uroczy, no może najbardziej podoba mi się końcówka. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  25. Twój dar pisania mnie rozwala. Końcówka była tak cholernie urocza, że jak ją w szkole czytałam to patrzeli na mnie jak na idiotkę, bo szczerzyłam się do telefonu. Cudowne, genialne, fantastyczne, dziękuję Ci, że piszesz tak wspaniałe historie xx

    OdpowiedzUsuń