poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 33 - Ktoś wyjątkowy...

Justin

Nie było mowy, bym odmówił papierosa, gdy ktoś mnie nim częstował. Jednocześnie nigdy nie wystawiłem otwartej paczki w stronę  drugiej osoby, bo nigdy jej nie miałem. Teraz również nie pogardziłem szlugiem, gdy zaproponował mi go Zayn. Poszczęściło mu się. Szedł w parku za facetem, któremu wypełniona po brzegi, zafoliowana jeszcze paczka wypadła z kieszeni. Jak na porządnego biedaka przystało, ukradkiem podniósł i skrył w dresach, a teraz pożytek mamy wszyscy.
-Jak długo palisz, Van? - Zayn siedzący na oparciu ławki potargał jej włosy. - Precyzja godna mistrza.
-W zasadzie nie palę nałogowo. Tylko czasami się zdarza. Pierwszego papierosa zapaliłam może rok temu. Omal nie udusiłam się dymem - zachichotała i aż nazbyt perfekcyjnie zaciągnęła się papierosem wypalonym do połowy. Druga połowa przeistoczyła się w dym, który uleciał razem z oddechem i w swej tułaczce na powietrze odbijał się od ceglanych ścian dworca Michigan Central Station.
-Musiałaś mieć złego nauczyciela. Gdybyś przy mnie paliła po raz pierwszy, nauczyłbym cię tymi słodkimi usteczkami ciągnąć nie tylko papierosa. - Chęć Zayna na Vanessę była niedorzecznie wyraźna. 
-Stary, nie rozpędzaj się - zareagowałem pospiesznie. Nie ukrywam, że maleńka igła zwana zazdrością ukłuła mnie szybko i przelotnie. - Demoralizujesz ją.
Spojrzałem ukradkiem na Vanessę. Te usta owinięte na krańcu papierosa rzeczywiście prowokowały wyobraźnię do snucia niecnych planów i tworzenia grzesznych obrazów. Walczyłem ze sobą, lecz szybko przegrałem. Przelotny obraz klęczącej przede mną Vanessy pojawił się przed oczyma jak zatrzymany kadr filmowy. 
Niall od rana był nieswój. Rozglądał się nerwowo, oddychał niespokojnie, odmówił nawet papierosa. Z początku sądziłem, że po ostatniej sprzeczce czuje się przy mnie obco, ale on nie spojrzał na mnie nawet przelotnie. Jakbym był powietrzem, jakby każdy z nas był powietrzem, jakby ławka pozostawała pusta i on był na dworcu sam. 
Rzuciłem w chłopaka niedopałkiem papierosa. Rozżarzona końcówka musnęła jego dłoń. Ocknął się, uniósł wzrok znad zakurzonych butów i zaatakował mnie rozdrażnionym spojrzeniem.
-Żyjesz w ogóle? - zaczepiłem go. - Wyglądasz gorzej niż swój własny cień.
-Jestem zajęty martwieniem się o twoją dziewczynę. Wiesz, mógłbyś chociaż udawać, że interesuje cię jej życie. Chociaż udawać.
Wzmianka o Nataszy sprawiła, że w mgnieniu oka stałem się bardziej nerwowy i przeszkadzał mi nawet głośniejszy oddech Harry'ego.
-Byłem pewien, że jest z tobą - odparłem, nie mijając się z prawdą. 
-Gdyby była ze mną, byłaby również tutaj, razem z nami, nie sądzisz?
-Skąd miałem wiedzieć, że nie poszła wczoraj do ciebie? Nie jestem cholerną wróżką.
-Może gdybyś zainteresował się jej życiem, życiem swojej dziewczyny - podkreślił - nie miałbyś tego problemu. 
-Dlaczego nie poszła do ciebie? - Puściłem wcześniejszą uwagę Nialla mimo uszu. To wszystko wydało mi się nad wyraz podejrzane.
-Pokłóciliśmy się - przyznał. Nie powiedział całej prawdy, czułem to, ale też nie zamierzałem dłużej ciągnąć go za język. Będzie chciał, powie. Ja tymczasem miałem poważniejsze zmartwienie niż milcząca postawa Nialla. Natasza nie mogła zapaść się pod ziemię. Mimo wszystko czułem się za nią odpowiedzialny.
Pod jednym z filarów na środku dworca siedziała Stella - moja córka, jak zwykli określać ją koledzy. Nigdy nie przestanę współczuć jej życia. Przyłożyłem do ust obie dłonie i ułożyłem je w kształt przypominający tubę. Wtedy głos niósł się wyraźniej.
-Stella! - krzyknąłem
Dziewczynka nieprzytomnie uniosła głowę. Poszarpane włosy opadały jej na oczy. Kiwnęła na znak, że słucha i bym mówił dalej.
-Widziałaś dzisiaj Nataszę!?
Uniosła leniwie rękę i machnęła nią nad głową. Poderwałem się z ławki i ruszyłem przez halę dworca. Kroki roznosiły po wilgotnej posadzce echo. Zsunąłem się w dół filaru na podłogę, gdzie moje ramię łączyło się z ramieniem blondyneczki. Z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej, a ostatnie iskry życia nikły w jej oczach jak śnieg na wiosnę. Narkotyki i prostytucja doszczętnie zgasiły dziecięcy płomień radości.
-Gdybyś nie był takim kutasem, wiedziałbyś, gdzie jest Natasza - stwierdziła bez ogródek. Aż zaskoczyła mnie bezpośredniością.
-Dobrze wiedzieć - mruknąłem urażony.
-Ale poważnie, co takiego ma w sobie ta cała Vanessa, czego brakuje Nataszy?
-Z Vanessą potrafię rozmawiać, nie kłócąc się - odparowałem. - Z Nataszą wychodzi mi to coraz gorzej, o ile w ogóle potrafimy jeszcze rozmawiać bez awantur.
-A starałeś się chociaż, czy z góry zakładasz, że to niemożliwe?
-Posługuję się własnym doświadczeniem - westchnąłem. Przy Stelli czułem się jak podczas rozmowy z psychologiem. Darmowe porady z serca trzynastolatki. - Poza tym, kiedy ty się stałaś tak wyszczekana, co, młoda?
-Natasza jest moim autorytetem, a ona z dnia na dzień ma coraz bardziej cięty język. Biorę z niej przykład. 
Westchnąłem rozczarowany. Dziś nawet Stella, moja ostatnia i jedyna deska ratunku, nie była po mojej stronie. Może rzeczywiście byłem kutasem. Takim cholernym, pieprzonym, ale niedorzecznie szczęśliwym. Takim szczęśliwym kutasem bez gumki, bez ograniczeń. A ograniczeniem była Natasza, której teraz zabrakło. Jak tej gumki.
-Widziałam ją dzisiaj z samego rana - Stella odezwała się ponownie. - Była dziwnie podekscytowana. Sądziłam, że jest pod kreską, pilnie potrzebuje działki i dlatego przyszła na zarobek tak wcześnie. Wiesz, co ona wtedy zrobiła? - Pokręciłem głową coraz bardziej zainteresowany. - Powiedziała, że jest już po śniadaniu i nawet dała mi działkę, rozumiesz? Natasza dała mi działkę - przeliterowała. Na moment oboje zastygliśmy w szoku. Natasza była ostatnią osobą, która bez przymusu podzieliłaby się towarem.
-Czy ona napadła na bank? - spytałem sam siebie, ale że Stella była tuż obok, odpowiedziała.
-Chyba raczej wygrała los nas loterii. I w tym momencie wracamy do punktu wyjścia. Gdybyście zamiast skakać sobie do gardeł potrafili normalnie rozmawiać, wiedziałbyś, skąd u Nataszy taki atak optymizmu.
-Okay, może skończmy już temat naszych sercowych problemów i rozterek?
-Czemu? - spytała. - Lubię rozmawiać o miłości.
-Ale teraz rozmawiamy o naszych kłótniach, a to już nie jest temat przyjemny.
-Miłość to też kłótnie. Jeśli dacie radę przejść przez nie razem, wasza miłość jest prawdziwa. Ale jeśli nie próbujecie nawet rozmawiać, wszystko posypie się jak domek z kart, a nasza następna rozmowa będzie wyglądają zupełnie inaczej.
-Jak? - Uniosłem wysoko brwi. Stella zaskakiwała mnie dojrzałością i zdrowym rozsądkiem.
-Będziesz leżał zaryczany na moich kolanach, a ja będę gładzić cię po głowie i bez sensu pieprzyć, że wszystko będzie dobrze, choć oboje wiedzielibyśmy, że nic nie będzie dobrze, bo wszystko spierdoliłeś.
-Ja spierdoliłem? 
-A może ja? - zaatakowała mnie. Chcąc, nie chcąc, musiałem przyznać jej rację. - Podsumowując, schodzisz na psy, Justin. Cycki Vanessy zmieniły twój światopogląd.
Oddychałem głęboko oparty o filar. Trzymałem w dłoniach rękę Stelli, bo była ciepła, bo była delikatna i dzięki niej wiedziałem, że nawet jeśli wszyscy odwróciliby się ode mnie, Stella była na tyle mała, że swobodnie mógłbym przerzucić ją przez ramię i zatrzymać. Stella wpatrzona była we mnie jak w obrazek. Podejrzewałem, że podkochiwała się we mnie od wielu miesięcy. Nie psułem jej marzeń o pierwszej miłości. Tylko te wielkie, błękitne oczy rozkochały mnie już pierwszego dnia.
Wtedy szmer wzniósł się w okolicach głównego wejścia. Uniosłem wzrok znad dłoni Stelli na betonowe schody. Natasza zbiegła na dworzec lekko zdyszana. Mokre kosmyki kleiły się do jej policzków, więc na zewnątrz musiało zacząć padać. Zbierało się na deszcz od świtu. Natasza zatrzymała się na moment, później rozejrzała się dookoła. Patrzyła w naszą stronę, ale niestety mnie wzrokiem ominęła. Była zaaferowana, kipiała energią. Puściła się biegiem, by po chwili upaść na kolana przed Stellą, a mnie zignorować gorzej niż powietrze. Bo powietrze się czuje, a ona jakby w ogóle nie poczuła mojej obecności.
-Pamiętasz, o czym rozmawiałyśmy rano? - spytała chaotycznie. Wyraźnie się gdzieś spieszyła. 
Stella zerknęła na mnie niepewnie. Miały przede mną ściśle chroniony sekret. Próbowałem rozgryźć czy w jej spojrzeniu krył się ból, chęć przeproszenia czy paniczny strach. Spojrzałem też w oczy Nataszy, ale te były zupełnie puste i wyniszczone przez narkotyki.
-Pamiętam - przytaknęła Stella. 
-I jak? Zastanowiłaś się? 
Stella raz jeszcze spojrzała na mnie, a ja coraz bardziej skołowany miałem ochotę szarpnąć ramionami i jednej i drugiej. Może wtedy wypłynęłoby z nich kilka szczerych słów.
-Może porozmawiamy gdzie indziej? - zaproponowała wyraźnie speszona. Na ich drodze stałem ja.
Natasza przytaknęła. Wstała, a potem wystawiła rękę do Stelli. Blondyneczka złapała ją, podniosła małą pupę z betonu i spojrzała na mnie po raz trzeci. Teraz zdecydowanie chciała przeprosić. Zadawałem sobie jedno pytanie - na Boga, za co?
-Do zobaczenia, Justin - pożegnała się cicho. Moja Stella zniknęła pod wpływem Nataszy.
A szatynka nawet na koniec nie obdarzyła mnie spojrzeniem. Jakbym był jej obojętny. Jakby pomiędzy jej sercem a moim rozpościerała się nieograniczona pustka.

***

Nocą każdy problem zdawał się mniejszy. Nie tylko dlatego, że przez egipskie ciemności nie mogliśmy go dostrzec. Po prostu taki był - mniej wyrazisty, bardziej błahy i nie wyłaniał się niespodziewanie jak czubek góry lodowej.
-Nie sądziłam, że to miejsce może mieć swój urok - powiedziała Vanessa. Rozejrzała się pośród ścian ogromnego dworca Michigan Central Station i westchnęła. 
-O ile nie wspomina się godzin spędzonych tu w ciągu dnia. Wystarczy, że przypomnę sobie o każdym pedale, którego tutaj spotkałem, a od razu dziwnym trafem urok znika. - Objąłem ją opiekuńczo ramieniem, jak ten starszy i bardziej odpowiedzialny młodszą przyjaciółkę. Pocierała dłońmi ramiona. Marzła na powoli oblewającym okolicę mrozie.
-Co czujesz, kiedy musisz... robić to za pieniądze? - spytała cicho. Bała się, że jednym niewłaściwym pytaniem urazi mnie. Ale ja przywykłem już do rozmów na temat marnego losu, który czeka na mnie za każdym rogiem.
-Z początku czułem się brudny, wykorzystany w najgorszy z możliwych sposobów. - Ścisnąłem delikatnie jej ramię. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, rozumiejąc, że nie uraziła mnie, ani nie rozpoczęła bolesnego tematu. - Ale z czasem zacząłem rozumieć, że nie mam najgorzej. Po prostu zaciskałem zęby i robiłem to, traktując bądź co bądź prostytucję na równi z każdym innym zajęciem. Nigdy nie miałem wątpliwości, że jestem gorszy. Przyzwyczajenie się do tego wymagało jedynie czasu.
-Nie jesteś gorszy, Justin. - Vanessa niespodziewanie ujęła dłońmi moją twarz, a zrobiła to tak niebywale delikatnie, że niemal rozpłynąłem się pod jej dotykiem jak kostka lodu na pustynnym słońcu. Dotknąłem jej dłoń i zaskakując samego siebie, musnąłem wierzch wargami. Może jednak Vanessa potrafiła pocieszyć. Już po jednym banalnym zdaniu poczułem się lepiej. Nie zdawałem sobie sprawy, ile znaczy dla mnie obecność Vanessy. Była zupełnie inna niż dziewczyna opisywana przez Nataszę. Może miała dwie siostry, dwie Vanessy i zawsze mówiła o tej drugiej? Nie widziałem innego wyjścia.
-Cieszę się, że tu ze mną jesteś, wiesz? - szepnąłem w końcu. Nie byłem pewien, czy dobrze robię, ale pozbyłem się wątpliwości po ujrzeniu uśmiechu Vanessy. - Jesteś taka śliczna. Aż ciężko oderwać od ciebie wzrok.
-Przestań, zawstydzasz mnie - odparła półszeptem i rzeczywiście delikatne zaczerwienienia wpłynęły na jej policzki. Pogłaskałem prawy opuszką kciuka.
-Z tymi uroczymi rumieńcami jesteś jeszcze piękniejsza, Van. - Fala komplementów sprawiła, że jedynym, czego chciałem w tym momencie, było ponowne posmakowanie jej ust.
Zbliżyłem się więc i musnąłem jej wargę, później obie, a po kilku sekundach niewinne skubnięcia przeobraziły się w pełen namiętności pocałunek. Tak jak zielona gąsienica przeistacza się w pięknego motyla z tęczowymi skrzydłami. Chciałem ją poczuć, nie tylko usta, ale także dłonie na policzkach, na karku. Vanessa jakby wciąż miała opory. Odwzajemniała pocałunek, ale robiła to wyjątkowo niepewnie. Rozluźniła się dopiero, gdy sam przytuliłem jej dłoń do swojego policzka. Czułem się przy niej niesamowicie. Delikatna, spokojna, rozmawiałem z nią swobodnie, jakbyśmy znali się od lat. A nade wszystko nie było między nami kłótni czy nieporozumień. Tylko ukradkiem wymieniane uśmiechy i śmiałe rozmowy o życiu, o śmierci i o miłości. Po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że było dobrze właśnie w tej chwili, kiedy nieustannie była przy mnie Vanessa, nie Natasza.
-Dość - wymamrotała niespodziewanie. Kolejny dowód na to, że serce Vanessy było wielkie i biło niesłychanie szybko. Miała opory, bo wiedziała, że postępuje wbrew własnej siostrze. 
Wstała z ławki i ze skrępowaniem zawinęła w rękawy obie dłonie. Ruszyła powoli wgłąb dworca. Siedziałem jeszcze przez chwilę oparty na łokciach o kolana. Z przekrzywioną głową oglądałem, podziwiałem wręcz jej piękną sylwetkę delikatnie kołyszącą się przy każdym kroku. Tak reagowałem na widok Nataszy, zanim jeszcze wszystko zaczęło się pieprzyć. Szczerze wątpiłem, że nasze relacje jeszcze kiedykolwiek będą choćby zbliżone do tych początkowych.
-Vanessa, zaczekaj! - krzyknąłem, gdy zdążyła oddalić się na dobre kilkanaście metrów. Dogoniłem ją wolnym truchtem. Zatrzymaliśmy się przy grubym filarze po środku dworca. Sięgał samego sufitu i już za parę minut zostanie na nim zapisana krótka miłosna historia.
-Chyba nie powinniśmy, Justin - szepnęła szczerze. Potrafiłem rozpoznać, kiedy ktoś kłamał, a kiedy mówił szczerą prawdę. - Jesteś z Nataszą, kochasz ją.
-Kocham ją, to prawda - westchnąłem głęboko. - Ale sama widzisz, że między nami nie dzieje się dobrze. Potrafimy się wyłącznie kłócić. Nie pamiętam już, kiedy ostatnim razem normalnie rozmawialiśmy. Przy tobie czuję się inaczej, swobodniej. - Nieposkromiona siła pchała mnie w jej objęcia. Walczyłem, ale nie całym sobą. Nie mogłem bowiem walczyć z potrzebą ciepła i uczucia.
Dotknąłem wnętrzem dłoni jej policzki. Pieściłem opuszkami kciuków. Jej powieki drgnęły i opadły, a oddech stał się płytszy niż dotychczas. Położyła dłonie na wierzchu moich. Sprawiała wrażenie, jakby dotyk był jej obcy i dopiero przy mnie przyzwyczajała się do niego. Miała zamknięte oczy, a ja siłą przytrzymywałem powieki, by nie opadły. Nie przeżyłbym, gdyby odcięły mi dopływ piękna Vanessy. Uwielbiałem w niej wszystko, choć tak niewiele widziałem. Jej oczy sprawiające wrażenie bezustannie przestraszonych. Usta blade, drżące i miękkie. Nosek mały, proporcjonalny do całej twarzy. Policzki gładkie, bez skazy. Tylko w okolicach linii szczęki wyczułem pod kciukiem małą bliznę powstałą w okresie dzieciństwa. I nade wszystko włosy. Gdy przebudziłem się dziś w nocy, moja twarz była w nich zatopiona. Stanowiły lepszą poduszkę niż ta, którą oddałem Vanessie.
-Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? - spytała nieśmiało.
-Bo jesteś piękna - odparłem w amoku. Odpowiedź wypłynęła spomiędzy warg poza moją kontrolą jak oddech, nad którym nie zwykłem się zastanawiać.
-Na co dzień jesteś takim podrywaczem, czy zasypujesz komplementami tylko te wyjątkowe? - Odważyła się wykonać pół kroku w przód. Nasze klatki piersiowe dotykały się, a rozgrzane oddechy mieszały w obłokach chłodnego, późnojesiennego powietrza.
-Tym wyjątkowo wyjątkowym - szepnąłem.
Następne sekundy należały już tylko do nas. Wargi spotkały się podczas wędrówki, a pocałunek był ich miejscem błogiego odpoczynku. Całowałem z pasją, z oddaniem i to samo otrzymywałem w pocałunku zwrotnym. Ileż ciepła przelała na ten pocałunek. Ileż utajonych dotąd emocji. Cały dworzec przecinał wyłącznie odgłos tego intymnego tańca i nic poza tym. Żaden szmer, żaden szept, żaden zgrzyt. Tylko współpraca warg i ciche, spokojne oddechy. A po chwili coś więcej. Dźwięk rozpinanego zamka błyskawicznego w skórzanej kurtce. I westchnienie, gdy objąłem dłonią jedną z jej piersi.
Wpadłem w trans i pociągnąłem za sobą Vanessę, która na moment straciła dla mnie głowę. Nie żartuję. Miałem wrażenie, że gdybym kazał jej wejść w płomienie ognia, zrobiłaby to. Coś we mnie pękło. Już tak dawno nie doświadczyłem czułości i ciepła drugiej osoby, że teraz oddałbym wszystko, aby choć przez chwilę je poczuć. A Vanessa była taka piękna. Anioł w ciele i anioł w duszy. Przepraszam, byłem tylko mężczyzną, tylko słabym człowiekiem, w dodatku wrażliwym jak mało kto. 
To był impuls. Nagłe pragnienie jej ciała i pieszczot. Moje palce zabłądziły do guzika przy jej jeansach. Odpiąłem go, kiedy Vanessa z niepewnością zsunęła do połowy ud moje dresy. Ledwie ją widziałem, ale nie miałem złudzeń - jej policzki płonęły uroczym rumieńcem. Obniżyłem jej spodnie i razem z nimi bieliznę. Jeszcze zanim moje bokserki zjechały z pośladków, nachalnie pocałowałem usta Vanessy. Drżały i kiedy chciałem odsunąć od nich swoje, dziewczyna zachłysnęła się powietrzem i na nowo naparła wargami na doskonale pasujące wargi. Jakby szyte na miarę. Potem wszystko odbyło się niesłychanie szybko. Powoli zsunąłem dłonie na spód jej ud. Poderwałem stopy dziewczyny z ziemi, uniosłem niewiele ważące ciało i w momencie, w którym oparłem jej plecy na potężnym filarze, wszedłem w nią dość mocno, gwałtownie i do samego końca. Pod wpływem tego stanowczego ruchu niemal pominąłem moment, w którym zabrałem Vanessie coś niezaprzeczalnie ważnego.
Trzymałem ją blisko. Ruchem bioder wchodziłem w nią i rytmicznie wychodziłem. Vanessa przytulała się do mnie po każdym pchnięciu, czy silniejszym czy delikatniejszym. Ileż w niej było emocji. Jak granat naładowany uczuciami. A jej rozchylone usta, a jej przymknięte powieki i nieznacznie odchylona głowa, która kością potyliczną dotykała betonowego filaru. I wzdychała, i jęczała cichutko. I nawet te ciche dowody przyjemności echo roznosił po dworcu z siłą krzyku. Było mi tak dobrze, że gdybym nie kierował się troską o Vanessę, pieprzyłbym ją na tej brudnej, wilgotnej posadzce. I kolejne pchnięcie, i następne, i jeszcze jedno. Przekleństwa wędrowały prostą drogą z moich ust do jej ucha, bo oto pozwoliła mi wtulić twarz w burzę gęstych, czarnych włosów. Ona również unosiła się nieznacznie na moich barkach, a gdy opadała, czułem ją dokładniej i wchodziłem głębiej. 
Gdy dochodziłem, nogi mi niemal drżały, natomiast uda Vanessy mocniej zacisnęły się na moich biodrach. Ona również doszła, krótką chwilę po mnie, gdy wykonałem jeszcze jeden ruch. Kiedy wypowiedziała z pasją moje imię (w zasadzie niemal je wyjęczała, ale brzmiało równie wspaniale) spiłem z jej ust westchnienie. Ostrożnie postawiłem ją na posadzce, kolana niemal uginały się pod jej lekkim ciałem, gdy zapinała jeansy, a ja wciągałem dresy razem z bokserkami. Czekałem, aż uniesie głowę, ale ona speszona nawet nie zamierzała. Dlatego pomogłem jej, chwytając twarz w dłonie. Podziękowałem jej długim, czułym pocałunkiem.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś dziewicą, Van? - Przesunąłem kciukiem wzdłuż jej kości policzkowej, ale nie starłem oznak zawstydzenia. 
Tak, Vanessa właśnie teraz, właśnie dzisiaj, właśnie tutaj i właśnie ze mną straciła dziewictwo. Nadal nie mogłem w to uwierzyć, choć wyraźnie poczułem, gdy odebrałem jej tę ważną cząstkę.
-A co by to zmieniło? - spytała szeptem.
-Byłbym delikatniejszy - odparłem, uśmiechając się życzliwie. - A teraz na poważnie, zawsze sądziłem, że dziewczyny ten pierwszy raz jeśli tylko mogą, chcą zatrzymać dla kogoś wyjątkowego.
-I ja zatrzymałam dla kogoś wyjątkowego - odparła nieśmiało. 
Muszę stwierdzić, że Natasza nigdy tak naprawdę nie poznała swojej siostry i ani jedno jej słowo na temat Vanessy nie pokryło się z prawdą. Nie byłem zaślepionym jej pięknem głupcem. To anioł, nie człowiek. 
-Naprawdę? - spytałem, nie kryjąc radości, która powoli wyłaniała się z wnętrza również na zewnątrz.
-Tak - odpowiedziała, pierwszy raz bez najmniejszego zawahania. Oparła czoło o moje i tak staliśmy przytuleni, dopóki dłonie Vanessy nie zmieniły się w małe bryłki lodu.
Dzisiejszy dzień wzbogacił mnie o jedną złotą myśl - chyba jestem niestabilny emocjonalnie.






~*~


Zauważyłam, że większość z Was przestaje lubić Justina i nienawidzi Vanessy. Błąd! Ja jestem całym serce Janessa shipper ^^

38 komentarzy:

  1. bez sensu zaczelas ff z nimi jako glownymi bohaterami a mam wrazenie ze chcesz skonczyc dobrze dla van i jussa :( wszysycy sie przwiazali i kibicuja nataszce i justinowi a ty odwalasz takie cos !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. PUSIA, CZY CIE POGRZAŁO????????? JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ JA PIERDZIELE!!! ŚWINIA Z JUSTINA A DEBILKA Z VAN -.- SZKODA MI BIEDNEJ NATASZY :(
    Zapraszam serdecznie! http://time-for-us-to-become-one-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <33 Justin ty dupku!

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi sie podobalo i chetnie poczytam jeszcze o janessie. Nataszy nie lubie ,wole Vanesse.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po co zaczynałaś to ff z Justinem i Natasza w rolach głównych jak teraz wszystko piepszysz? Moim zdaniem bez sensu .. Wspoczuje Nataszy .. (Którą wolę od Vanessy) ❤
    S.W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Sory za słownictwo ale to przez te emocje ... ❤
      S.W

      Usuń
  6. Puśka no kurde! Jak moglas nam to zrobic.. Kocham Cie i to jak piszesz ale to co robi Justin to przesada i od dziś przestaje czytac to ff:((:

    OdpowiedzUsuń
  7. Japiernicze ale zepsulas ;//

    OdpowiedzUsuń
  8. O zgrozo! Tak! Hahahha Jezu a gadala że się z jakimś trenerem czy coś bzykala jak dobrze pamiętam xd ja jestem za :3 ale ups jak Jus rzeczywiście ma HIV to mógł Van zarazić, a Nataszki się bał że zarazi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z drugiej strony jakież to "romantyczne" stracić dziewictwo na środku dworca, gdzie ten wyjątkowy chłopak puszcza się z facetami B-) ale ja tam lubię to ff i fajnie ze jakiś zwrot akcji xd

      Usuń
  9. Justin ty pierdolony dupku rochasz się napierw z Nataszką a potem z jej dziwkarką siostra !!! Będziesz tego żałował uwież mi będziesz i to jak !!!!! Ja chyba bym ich zabiła na jej miejscu szkoda , że Nataszka tam nie wieszła i im nie wyjebała w ich pustę łby !!!! Powiec mi dlaczego napisałaś tak ten rozdział ?? Płakać mi się chce z tego , że on ją zdradził . Jeszcze miże okaże , że Van będzie w ciązy bo zabezpieczyć to oni tego nie zrobili .... Zabić to kurde mało . Tak jestem mega zła za to , że napisałaś to w tym rozdziale a za razem chce mi się płakać . Dużo przeczytałam ff i powinnam być przyzwyczajona ale tak się nie da . Serce mi pękało jak czytałam ten rozdział :'( mam tylko dwie proźby niech tej sukowatej Van się coś stanie i niech Justin orzejrzy ba oczy bo jak narazie to on ma klapki na oczach i te klapki zatrzymały się na jej cyckach i dupe . Zrobiłabyś tydzień z tym ff? Albo przynajmniej weekend ?? Proszę :) czekam nn ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z każdym wyrazem i zdaniem dziewczyny powyzej!

      Usuń
  10. Beznadzieja ! Niech ona teraz zajdzie w ciąże albo zarazi sie HIV to będzie idealne podsumowanie tego "związku" ,jestem zła ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I będzie miała nauczkę żeby sie nie wpierdzielać do czyiś związków -_-

      Usuń
  11. A ja to i tak mam nadzieję, że Vanessa zdechnie, Justin zostanie sam a Natasha znajdzie zajebistego faceta i skoczy z nim z dachu tego pamiętnego budynku <3 A Justin niech dalej daje dupy pedałom.

    OdpowiedzUsuń
  12. A czy van nie mówiła kiedyś ze poszła na imprezę i bzyknela 20 lat starszego faceta? Nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśniee!!Chyba autorce się coś pomyliło :/

      Usuń
  13. Dlaczego nam to zrobiłaś?! Niepotrzebnie zaczęłaś z Justinem i Nataszką,jak teraz on będzie z tą szmatą (za przeproszeniem)!
    Wszyscy są załaman! :((
    Do następnego..

    OdpowiedzUsuń
  14. Serio?!? NIE, TA Ven to szmata.. okropna! A Justin jest okropnym dupkiem! Jak mógł zrobić te Nataszce?! Którą tak ponoć kocha... Ona musi zniiknąć a Justin niech żałuje tego. Nataszka zasługuje na lepszego... boże :((( dlaczego Ty to robisz?! :< echh czekam na następny rozdział... ;/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ehh... Oczywiście piszesz wspaniale, nic tego nie zaprzeczy, ale to, że Justin jest tak potwornym dupkiem, a Van szmatą... Ciężko mi zaakceptować, że Justin, który już nie kocha Natashy, mimo że tak mówi, tak cholernie się zmienił, bo zobaczył ładną dupę. Przecież Natashka też ma piękną dupę podobno. Bardzo mi jej żal. ON JEJ NIE KOCHA! i tyle. Justin jest mega pierdolonym dupkiem. Jak można powiedzieć "no tak, kocham ją..." a po minucie uprawiać sex z siostrą tej, którą "kocha". Mam nadzieję że Vanessa zdechnie, a jak Nat się dowie, to go zostawi wtedy Justin zobaczy jak wielki skarb stracił.

    OdpowiedzUsuń
  16. Vanessa wydaje się być w porządku ale tak czy inaczej nie umiem się do niej przekonać, czy to nie ona wyzwała Justina od brudnych przybłęd gdy jej rodzice go potrącili a Natasha wyszła mu pomóc? to jej miejsce jest do cholery przy Justinie a nie vanessy, natomiast on sam zachowal się jak skurwiel który sam nie wie czego chce

    OdpowiedzUsuń
  17. Paulaa!!! Czytam to opowiadanie i czekam na wielki powrót Nataszy i Jussa, oby tak było. Mam nadzieję, że ta historia zakończy się dla nich dobrze! Zgadzam się z osobą, która napisała, że to właśnie Van, dla które Justin jest teraz ,,wyjątkowy" był brudnym przybłędom. Paulaaa, jak to ff skończy się źle. to zabije!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeeejć , cudny rozdział , Ja tak jestem z atym aby Justin był z Vanessą :D Nie wiem czemu ale jakoś ta dwójka bardziej do siebie pasuje , Natasza jest cwaniarą i tyle

    OdpowiedzUsuń
  19. Nienawidzę cię. Czytając to czuję się jak Natasza.... Czuję ten ból jakby się czuła jakby dowiedziała się o Justinie i Van. To nie jest hejt... Po prostu.... To serio cholernie boli. Proszę przystań. I wierz mi zdaje sobie sprawę jak dziwnie to brzmi. Chciałabym żeby wszytsko się ułożyło. P.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem całym swoim sercem za Justinem i Vanessą. Naraża zdaje się być teraz taką suką... Mam nadzieję ze będziesz kontynuowała historię Justina i Vanessy. Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny. Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie chcę Cię obrażać, ale moim zdaniem tak troszkę wszystko popirdoliłaś (albo to celowe... Hyhyhy, Vanessa podstawiona przez chorą rodzinkę Natashy, żeby ta zobaczyła, że Justin jej nie kocha, bo, jak chcieli, zdradził ją z Vanessą, może właśnie o to Ci chodzi? Mi jak na razie tylko to trzyma się kupy...). No bo tak:
    W sumie to Justin zniszczył Natashę, bo gdyby ją kochał, to zrobiłby WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO, żeby była BEZPIECZNA, z dachem nad głową i żeby była pewna jutra, i żeby nie musiała się puszczać. A on co? Chce mieć ją przy sobie i zachowuje się jak dupek. Jak miał okazję, by zapewnić jej bezpieczeństwo, to nie, po co? Wolał ją mieć przy sobie... Moim zdaniem, on nie zasługuje na nią, bo Natasha zasługuje na kogoś lepszego. To jest typowy przykład "na zawsze", heh.
    A Vanessa? Gdyby była taka 'kochana' i gdyby była 'aniołem w ludzkiej skórze', to powiedzcie szczerze, jaki 'anioł' uprawiałby sex z chłopakiem siostry? I doprowadzał w ogóle do takuch sytuacji? To jest anioł? Chyba nam się definicje nie zgadzają...
    Trochę mnie ciekawi czy Natashy dobrze było z ojczymem Justina, no co? To tylko ciekawość.. =.= I może udało jej się pomóc Blondyneczce? To by było świetnie! Justin myśli o cyckach i dupie Van, a Natasha o domu nad głową dla małej. Ale by się wydało, kto jaki jest! Hahhaha, mogłoby tak być. Jestem za!
    Wracając do Justina... On uważa, że Natasha nie zna Vanessy (ekhem, ekhem, tylko od urodzenia, ekhem, ekhem...), a on zna ją idealnie (widział ją kilka razy, ekhem, ekhem...), no może (niestety), jej budowę fizjologiczną zna lepiej, ale to akurat źle o nim świadczy- chodzi z jej siostrą...
    A Vanessa to demon w przebraniu anioła... Jeszcze zobaczymy :3
    To tyle.
    Wspaniałe ff (o ile Justin nie będzie z Van, heh).
    Agnez
    PS: Przepraszam z góry za błędy ortograficzne, logiczne, gramatyczne, interpunkcyjne i wszelkie inne oraz za za duże ilości nawiasów ^^.

    OdpowiedzUsuń
  23. wszyscy są po czyjejś stronie, a ja powiem tylko jedno: IM WSZYSTKIM SIĘ W DUPIE POPRZEWRACAŁO. Nie dziwię się, że Justin jest zazdrosny, tak samo jak Natasza i nie dziwię się, że jest zła na Vanessę oraz, że Justin jest zły na Nialla (to skomplikowane) no bo, kurwa, oboje nie powinni dopuszczać do takiej sytuacji, do zdrady. Powinni podczas kłótni złapać się za tyłek i ruchnąć na ścianie, a nie szukać przyjemności u kogoś innego.
    Dlaczego nikt nie jest zły na Nataszę skoro ona bzyknęła się z innym facetem, biorąc z tego przyjemność? To jest hipokryzja to kwadratu.
    All the love
    N. (Bawię się w Harry'ego(

    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja wręcz przeciwnie! Lubię ich i oby tak dalej haha Rozdział świetny tylko mało, a nawet bardzo mało Nataszy. Jestem ciekawa co kryje się za ich tajemnicą:)
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. no wiec to ten czas kiedy pisze komentarz dotyczący fragmentu, a nie ogółu ff co nie zdarza sie czesto, według mnie zbyt zmienilas charakter justina w tym opowiadaniu, na jego poczatku byl czułym i bardzo wrażliwym chlopakiem, ktory dla ukochanej osoby byłby w stanie poświecić wszystko mimo, ze ma niewiele, a teraz stał sie nieczulym kutasem biorącym pod wzglad wyglad zewnętrzny, do tego postac vanessy w zupelnosci nie zgadza sie z tym jak opisana byla wczesnej, mimo, ze opisywalas ja z perspektywy natashy byla ona, ladnie mowiac, suka, ktora nie miala szacunku do nikogo, dopoki nie zajrzała do jego portfela i upewnila sie, ze nie wypychają go po brzegi banknoty, liczyła sie dla niej pozycja i status majątkowy, a teraz zmienilas ja w potulna, wrazliwa i delikatna myszkę, dokladnie taka jaka byla na poczatku natasha, mozna powiedziec "ludzie sie zmieniaja" ale nie az w takim stopniu, mozna zmienic czesc swojego charakteru ale nie jego ogol, ja osobiscie nie palam sympatia do vanessy wlasnie z takiego wzgledu iż pamietam jak zachowała sie w stosunku chociazby justina na samym poczatku tego ff, a teraz przychodzi i wszystko rozpieprza, mam nadzieje, ze to przeczytasz i zauważysz to co ja @fairlessbieber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Niestety to razi w oczy i czasami czuję, jakbym czytała zupełnie inne ff. Nie wierzę w to, że Justin ogólnie tak się zmienił. Niby jak? Kocha swoją dziewczynę, ale olał ją i pieprzy inną? Taka nagła zmiana, bo pojawiła się Van? Cholera... jestem rozczarowana i szkoda, że to idzie w tą stronę :-/

      Usuń
    2. justin na poczatku tego ff był tak bardzo wrażliwy, zawsze miał własny punkt widzenia na wszystko i potrafił popłakać sie tylko i wyłącznie ze względu na kłótnie z natasha, a teraz bez zastanowienia i skrupułów zdradził ja, w dodatku nie ma żadnych wyrzutów sumienia, a to ewidentne jego wina bo "vanessa nie jest taka za jaka natasha ja ma" go nie tłumaczy, troche sie na tym zawiodłam @fairlessbieber

      Usuń
  26. Powiedz mi czemu tak bardzo wypłukujesz ich z emocji.
    Na samym początku Natasza była bardzo emocjonalna I potrafiła cieszyć się drobnymi rzeczami teraz jest kompletnie pusta i to dosłownie.W sumie wiem ze to przez narkotyki i życie na dworcu, ale Justin? On jest przecież przyzwyczajony a teraz zachowuje się hamsko i jest kompletnie nie czuły. Na samym początku traktował Nataszę jak skarb i podstawą dla nie go było to aby nie cierpiała i była bezpieczna. Teraz nawet o niej nie pamięta i sam krzywdzi ją najbardziej jak ktokolwiek może. To okropnie smutne bo pokochałam to ff za wrażliwość postaci i za taki piękny związek Nataszy i Justina a nagle wszystko się pieprzy. Nie mogę przeboleć tego że Justin kiedyś patrzył na świat tak zupełnie inaczej niż wszyscy a teraz to już nie ma znaczenia.
    Ale ogl rozdziały nadal są świetne, trochę się w nich nie układa ale i tak love x

    OdpowiedzUsuń