niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 35 - Ulotny jak papierosowy dym...

Natasza

Zacisnęłam palce na skórzanym obiciu kanapy. Poruszył się mocno jeszcze raz i przy kolejnym doszedł, sapiąc ciężko. Tchnął dwukrotnie smugą gorącego powietrza w moją szyję i ostrożnie odgarnął z ramienia włosy, by móc ledwo wyczuwalnie musnąć odznaczający się pod skórą obojczyk. Zsunął się z mojego ciała, wciągnął spodnie wraz z bokserkami, zapiął koszulę i wygładził czarny krawat przed prostokątnym lusterkiem zawieszonym wewnątrz górnych drzwiczek szafki na szklanki, kawę, cukier i inne pierdoły, które bogaci biznesmeni trzymają pochowane po szafkach w swoich biurach. Ubrałam się, zaczynając od koszulki, poprzez majtki, a kiedy chciałam założyć również dresy i sprawnie ulotnić się z pomieszczenia, Alex uprzedził mnie. Schylił się po spodnie, wsunął do ich kieszeni banknot z wizerunkiem jednego z prezydentów Stanów Zjednoczonych. Zapłata za wykonaną pracę, za przyniesienie wraz z sobą pełnej tacy przyjemności. Czyli nazywając rzeczy po imieniu, jak to robią dorośli ludzie, za kurwienie się bez skrupułów.
-Dobrze robi się z tobą interesy, Alex - podsumowałam oschle jak na biznesowym spotkaniu. Przekazanie towaru i odebranie pieniędzy. Ja może towarem nie handlowałam, ale świadczyłam usługi, a w dzisiejszych czasach nie ma niczego za darmo i za każdą pracę, nawet tak żałośnie pozbawioną szacunku, należy się wypłata. A Alex był dobrym szefem, który nigdy nie spóźniał się z wynagrodzeniem.
Po kryjomu przemknęłam z biura do windy, która czekała na mnie na piętrze, jakby czuła, że nie mam czasu oczekiwać jej po naciśnięciu przycisku. Przed wypolerowanym lustrem zarzuciłam kaptur na głowę. Włosy włożyłam pod bluzę. Najbardziej denerwującym uczuciem, jakiego w życiu doznałam, były kosmyki łaskoczące obojczyki i szyję. Rozśmieszały, kiedy nie było mi do śmiechu. W zasadzie od kilku miesięcy nigdy nie było mi do śmiechu, ale dzisiaj w szczególności. Przemierzyłam hol biurowca i wypadłam z budynku, zanim sekretarka uniosłaby wzrok znad telefonu i zdążyłaby zawiadomić ochronę. Ale zanim dwójka goryli zjawiłaby się w drzwiach, byłabym już po drugiej stronie miasta, a kobieta w recepcji nie byłaby w stanie nawet wskazać mojej płci. Od tyłu mogłam grać nastolatkę albo wychudzonego chłopaka, w zależności od potrzeb zaistniałej sytuacji.
Przed wieżowcem czekał na mnie Niall. Siedział na pobliskiej ławce po drugiej stronie ulicy, w zaciszu starego dębu. Grzebał czubkiem buta w stercie zgniłych liści. Poderwał się, gdy zagwizdałam na palcach, by go przywołać. Ruszyłam powoli ulicą. Dołączył do mnie po chwili i dalej szliśmy już razem. Nie odzywałam się, on również, choć niezaprzeczalnie coś go gryzło. Kilka razy nawet zaczynał, ale cała przemowa kończyła się na tłumionym westchnieniu.
-Jak chcesz o coś zapytać, po prostu to zrób, Niall - odezwałam się zirytowana. W tej swojej niepewności był całkiem uroczy, ale mnie wyjątkowo drażniło uporczywie wlepione w profil spojrzenie.
-Kim jest ten facet, do którego chodzisz? Chodzi mi o to, czy poznałaś go na dworcu, czy może...
-Ktoś taki jak on nie zapuszcza się na Michigan Central Station. On jedynie przygarnął dziwkę stamtąd. 
-Kim on jest? Znałaś go wcześniej?
Zagryzłam wargę zębami. Nie powinnam nikomu mówić, o to prosił mnie Alex. Nie uśmiechał mi się zawód z jego strony. Ale Niall był przyjacielem, lepszym nawet niż Justin.
-Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz. - Niall przyłożył dłoń do piersi i przejechał złączonymi palcami po wargach na znak, że będzie siedział cicho, jakby ktoś zamknął mu usta na kłódkę i wyrzucił klucz. - Alex jest ojczymem Justina - wydusiłam z trudem.
-Pierdolisz. - Niall zatrzymał się gwałtownie, nie dowierzając.
-Naprawdę. On sam poznał go dopiero parę tygodni temu. Nie wie, że z nim sypiam i wolałabym, żeby tak zostało. - Spojrzenie, którym obdarzyłam Nialla, nie znało sprzeciwu. Mówiło jasno i wyraźnie, by trzymał język za zębami i nie pisnął słówka, nawet teraz, gdy upokorzenie Justina byłoby jak woda dla spragnionego.
-To by go zabolało - skomentował, gdy ponownie ruszyliśmy. Minęliśmy po drodze stoisko z warzywami i lombard, w którym zastawiłam zegarek za jedną z pierwszych działek. - W końcu wiadomość o tym, że jego ojciec...
-Ojczym - poprawiłam.
-Że jego ojczym posuwa jego dziewczynę.
-Byłą dziewczynę - wtrąciłam dosadnie. Ja i Justin to przeszłość. A przynajmniej tak mi się wydawało, lecz moje wyobrażenie okazało się wyłącznie przykrywką dla prawdziwych emocji. Nie da się przestać kochać z dnia na dzień.
-Dobrze więc, Justina zabolałby fakt, że jego była dziewczyna pieprzy się z jego ojczymem.
-Tak lepiej - stwierdziłam, omijając kobietę z wózkiem, która poza telefonem i rozmową z przyjaciółką nie widziała świata i omal nie wjechała kołem na moją stopę.
-Mogę spytać cię o coś... intymnego? - Niall z wyraźnym zakłopotaniem podrapał się po karku.
-Zabrzmiało dość niebezpiecznie, ale śmiało, pytaj. Chyba że cię uprzedzę. Tak, spałam z Justinem.
-Nie o to chodzi - odparł, a po jego głosie mogłam poznać, że sprawa zapowiada się dość kłopotliwie. - Po prostu zauważyłem, że kiedy wracasz od tego faceta, od Alexa, jesteś inna niż po seksie z typami z dworca. Jakby...
-Jakby co? - pociągnęłam go za język, gdy zamilkł niespodziewanie.
-Jest ci z nim, no wiesz, dobrze?
Niall zadał jedno z najtrudniejszych pytań, na które odpowiedź nie była z góry jasna i oczywista. Zatrzymałam się w drodze pomiędzy jedną ławką a drugą i cofnęłam się do tej, którą minęliśmy przed momentem. Usiadłam na niedawno malowanym drewnie, wciągnęłam na deski stopy i objęłam kolana ramionami. Nie zaczęłam mówić, dopóki Niall nie usiadł obok mnie. Ale kiedy puściłam parę z ust i powróciłam wspomnieniami do pierwszego spotkania z Alexem, poczułam na policzkach falę palących rumieńców.



-Doskonale wiem, jak zrobić dobrze kobiecie w każdym wieku - szepnął mi do ucha, przebiegając szorstkimi palcami po moim policzku.
Przebiegł mnie dreszcz, ale nie dałam tego po sobie poznać. Przecież to niewłaściwe. Przyszłam zarabiać, a nie drżeć pod jego dotykiem, który zdecydowanie należał do przyjemnych i to było z jednej strony pocieszające, a z drugiej głęboko niepokojące. Wyobraziłam sobie na jego miejscu mężczyznę dwadzieścia lat starszego, z brzuchem i rozchodzącej się na nim koszuli, z wąsem zakręconym w stronę oczu, ze śmierdzącym oddechem i pedofilskimi zapędami. Ale nie mogłam. Nie kiedy stał przede mną Alex - zupełne przeciwieństwo wyobrażenia sprzed chwili. Był jeszcze stosunkowo młody, ładnie pachniał i był niezaprzeczalnie przystojny dla zarówno starszych pań, tych w sile wieku i młodych, jak na przykład ja. Tak, był atrakcyjny.
-Boisz się mnie? - odezwał się ponownie, chyba jeszcze bardziej zachrypniętym głosem i wcale nie pomogło mi się to skupić. Było jeszcze gorzej, o ile gorzej być mogło.
-Nie boję się - odparłam zdecydowanie. - Po prostu czuję się niepewnie, to chyba zrozumiałe.
-Zrozumiałe, maleńka. - Ściągnął mi z głowy kaptur wolnym, spokojnym ruchem. - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak piękna jesteś?
Alex nie był pierwszym facetem, z którym zaczęłam sypiać za pieniądze, ale nikt do tej pory nie obdarzył mnie komplementem. A ponad to on patrzył mi w oczy i powieka mu nie zadrżała. Muszę przyznać - poczułam się wyjątkowo. Jak księżniczka, z której ktoś mocnym szarpnięciem zdjął warstwę ochronną.
-Nie powinieneś prawić mi komplementów. Nie po to tu jestem. - Chciałam co prawda dodać, żeby nie robił mi nadziei na bycie wyjątkowym, ale zachowałam komentarz dla siebie. Nie musi wiedzieć.
-A po co tu przyszłaś? - spytał, przypierając mnie do ściany. 
Poczułam atak paniki, ale nie takiej pospolitej. Wiecie, drżenie i pocenie się dłoni, supeł zawiązujący się w dole brzucha i przebieranie z nogi na nogę. Ta panika dotyczyła reakcji mojego ciała, które bynajmniej nie było obojętne na bliskość Alexa.
-Dobrze wiesz, po co - odparłam cicho, przylegając do ściany za plecami dłońmi. Wyczułam pod palcami szorstką i chłodną powierzchnię ściany i zaczęłam się zastanawiać, czy to przy niej weźmie mnie Alex.
-Wiem - przytaknął - ale chcę to usłyszeć z twoich ust.
Bawił się mną, drażnił. Jak kocur zbłąkaną szarą myszkę. Potrącał łapą, by po chwili musnąć czubkiem nosa. Szukałam jakiejś maleńkiej mysiej nory, aby skryć się w niej cała, ale po chwili dochodziłam do wniosku, że podoba mi się ta niedorzeczna zabawa i wcale nie miałam ochoty od niego uciekać.
-Przyszłam tu, żeby zarobić - przyznałam nieśmiało.
-Zarobić w jaki sposób? - dopytywał, choć doskonale znał odpowiedź. Może słowo "seks" w moich ustach stało się jego fetyszem? Jeśli tak, mogę wypowiadać je we wszystkich językach świata i nie posunąć się dalej.
-Uprawiając z tobą seks - odparłam wyraźnie, kładąc nacisk na czuły punkt.
Alex przymknął na moment oczy, jakby rozkoszował się moim głosem. W tym samym momencie zaczerpnął również powietrza. Niespodziewanie jego dłoń wślizgnęła się pod moją koszulkę, a chłodne palce musnęły podbrzusze. Spięłam mięśnie, nie tylko te na brzuchu, ale na całym ciele. Musnął moją szyję, odgarnął włosy na drugie ramię, by dać sobie większy dostęp do skóry, którą powolutku zalewała lawina dreszczy. Teraz nawet ja zamknęłam oczy. Powieki opadły same, nie pomogłam im. Straciły kontrolę również usta, które rozchyliły się minimalnie. Pocałunki Alexa były takie doświadczone i dojrzałe, że aż zmienił nimi moje nastawienie do całego syfu, w którym tkwiłam po uszy.
-Nie mam nic przeciwko szybkim numerkom przy ścianie, ale dzisiaj proponuję, żebyśmy przenieśli się na kanapę, skarbie. - Skarb w jego ustach zabrzmiał zaskakująco szczerze. 
Spojrzałam na skórzaną kanapę pod ścianą i z powrotem na nasze złączone na podłodze stopy. Nawet za pierwszym razem z Tysonem czułam większą swobodę, ale zdenerwowanie w ramionach Alexa niosło za sobą przyjemne uczucie wiążące się w dole brzucha, a może jeszcze niżej.
-Rozluźnij się - wyszeptał mi do ucha, zanim usiadłam na jednym z krańców kanapy. - Obiecuję, że poczujesz się dobrze.
Ukucnął przed moimi złączonymi kolanami i pogładził uda, ale nie czułam jego dotyku wyraźnie, bo od jego dłoni dzielił mnie dość gruby materiał. Zdjął ze mnie bluzę i koszulkę również przeciągnął powoli wzdłuż klatki piersiowej. Zahaczył palce na gumce dresów i spojrzał mi w oczy tak głęboko, jak nikt do tej pory nie spojrzał. Znów poczułam się wyjątkowo. Niepotrzebnie mieszał mi w głowie. Zdjął dresy i od tej pory siedziałam przed nim w samej bieliźnie, skrępowana jak nigdy dotąd. Pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać, co myśli o mnie mężczyzna, który zaraz zerżnie mnie za pieniądze. Do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Przy nim nastąpił przełom. Po raz pierwszy chciałam się podobać. 
Ale to nadal był tylko przykry obowiązek.
Alex wstał, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zadzierałam głowę, by móc na niego patrzeć, a kolana drżały mi niepokojąco. Powoli rozpiął każdy guzik koszuli, a gdy uporał się z ostatnim, przeniósł palce na guzik i rozporek w spodniach. Obserwowałam każdy jego ruch z precyzją godną mistrza, a zdenerwowanie zamiast maleć, rosło. Odpiął drogi zegarek z nadgarstka i położył go na rogu biurka, dodatkowo ustawiając równo z krawędzią blatu. Podszedł do szafki, a dokładniej do szuflady, która zaszurała przy otwieraniu. Obejrzał się przez ramię, a wzrok miał tak tajemniczy, jakby planował wyciągnąć ze schowka broń i strzelić, nim zdążyłabym mrugnąć. Ale on zamiast broni wyjął prezerwatywę i rozdarł opakowanie jeszcze przed dojściem do kanapy. Polecił dłonią, bym rozebrała się do naga. Zdejmując bieliznę, nie patrzyłam mu w oczy, bo wtedy stres osiągnął poziom zenitu.
Alex tylko zsunął spodnie i bokserki do kolan. Założył prezerwatywę, a gdy ponownie nachylił się nade mną, ujął moją dłoń i przyłożył ją do klatki piersiowej. Serce biło mu szybko, a skórę miał gładką. Więcej na niego nie spojrzałam, to było za trudne. Gdy położył mnie na kanapie, obróciłam głowę i wbiłam spojrzenie w metalową klamkę w komodzie po drugiej stronie pokoju. Poczułam na sobie jego ciężar i zniewalająco przyjemny zapach perfum. Najpierw jego członek dotknął wewnętrznej części mojego uda i dopiero po kilku kolejnych sekundach, w których wstrzymywałam oddech, poczułam go przy samym wejściu. 
Głośno nabrałam w płuca powietrza. Byłam przygotowana na wszystko, od bólu po upokorzenie, a tymczasem gdy wszedł we mnie tak precyzyjnie, aż jęknęłam w przypływie niesamowitej przyjemności. To uczucie pociągnęło za sobą najprawdziwszy strach. Nagły impuls poderwał moje dłonie, do tej pory zaciśnięte na krawędziach kanapy, i opuścił je dopiero na plecy Alexa. Nie był przesadnie delikatny, ale precyzja, jaką wykazywał w każdym pchnięciu, nie mogła się równać z niczym, czego do tej pory doświadczyłam.
I tak odpływałam przez długie minuty, aż nagle, pod wpływem strachu i oszołomienia, doszłam chwilę przed Alexem. Oddychałam ciężko, nie mrugałam, bo nadal się bałam. Ale czego się bałam, tego nie wiem. Pierwszy raz było mi dobrze z facetem, który płacił mi za seks. Ale tak naprawdę, naprawdę dobrze, jak nigdy dotąd. Czułam się jak zdrajczyni i po głębszym zastanowieniu dochodziłam do wniosku, że właśnie nią byłam - podłą zdrajczynią, która nie dość, że kurwi się za pieniądze, to jeszcze czerpie z tego przyjemność, na którą nie zasłużyła.



Prawdę powiedziawszy, Niall nie wydawał się zaskoczony. Spoglądał na mnie ukradkiem i zastanawiał się, czy powinien się odezwać, czy może bardziej wskazane jest milczenie. Bujałam się na ławce jak opuszczona sierota (którą stałam się na własne życzenie). Czekałam, czekałam, a kiedy nie doczekałam się ani słowa komentarza ze strony Nialla, poderwałam się z chłodnych desek i stanęłam krok przed zdezorientowanym chłopakiem.
-Nie myśl, że chodzę do Alexa z przyjemnością - zaczęłam, nerwowo zaplątując pięści w rękawy bluzy. - Po prostu kiedy mam do wyboru jego i tych zboczeńców z dworca, to naturalne, że wybieram jego. Czuję się przy nim bezpieczniej.
-I robi ci dobrze - wtrącił pospiesznie.
-Nie zawsze - warknęłam. Powoli żałowałam, że powiedziałam o wszystkim Niallowi. Czy to zbrodnia, że kiedy i tak muszę się puszczać, robię to z kimś, kto sprawia mi choć odrobinę przyjemności?
-Nataszka, bez nerwów. Przecież cię nie oceniam. - Klepnął mnie w ramię, trochę za mono, ale nie narzekałam. - A teraz choć, robi się chłodno i zaraz się ściemni.
-Idź sam - poleciłam. - Muszę jeszcze coś załatwić i wtedy przyjdę.
Nie dałam mu dojść do słowa, bo próbowałby mnie zatrzymać. Odeszłam więc, zakładając na głowę kaptur, dłonie chowając w kieszeniach dresów. W rzeczywistości nie miałam nic do załatwienia. Chciałam tylko pobyć sama ze sobą, w ciszy, we własnym przygnębiającym smutku. Niall był uroczy, ale czasem za dużo mówił i o zbyt wiele pytał. Wszystko musiał wiedzieć, zawsze chciał pocieszyć, a czasem trzeba wypłakać się w swój własny rękaw, bo każdy inny jest niewystarczający gruby.
Kiedyś w takich chwilach zawsze pomagała mi muzyka. Dzisiaj nie miałam skąd jej puścić, przestała więc być lekarstwem na całe zło i to jej brakowało mi po ucieczce najbardziej. Szłam więc w ciszy i tylko resztki pamięci przywoływały pierwsze nuty niegdyś ulubionych piosenek. Nie widziałam nic poza kolejnymi płytami chodnika, dlatego w pewnym momencie moje serce stanęło, gdy niespodziewanie czyjaś dłoń pociągnęła mnie w głąb przejścia pomiędzy dwiema obskurnymi kamienicami.
-Spokojnie, to tylko ja - szepnął ciepło, przyciągając mnie do swojego ciała.
Nie ważne, co by się działo. Nie ważne, co bym czuła. Nie ważne, jakie emocje targałyby moim ciałem. Nie ważne, ile czasu by minęło. Nie ważne, jak bardzo chciałam zapomnieć. Głos Justina nawet po latach rozpoznałabym przez sen.
-Czego chcesz? - warknęłam, wyrywając z uścisku ramię. - Za lekko oberwałeś?
-Wystarczająco. - Uniósł dłonie do twarzy, jakby chciał ochronić się przed kolejnym ewentualnym ciosem. - Prawie złamałaś mi nos.
-Najwyraźniej zasłużyłeś. A teraz daj mi spokój. - Już odchodziłam, kiedy Justin złapał moje biodra. Kiedy chciał, potrafił być silny.
-Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie porozmawiamy.
-A mamy o czym? Przypomnij mi, bo nie pamiętam, żebyśmy mieli powód.
Justin przebiegł dłońmi po włosach i nastroszył je. Patrzył na mnie przez kilka sekund, słowem się nie odzywając. Chciałam prychnąć pod nosem i odejść. Wtedy zatrzymał mnie i zdał się na odwagę, by wydusić kilka słów.
-Wiem, że spieprzyłem - wydusił z trudem.
-Naprawdę? Co ty nie powiesz. Moim zdaniem to całkiem naturalne. Przecież gdybyś miał brata, już dawno poszłabym z nim do łóżka.
-Jesteś najbardziej złośliwą i sarkastyczną osobą, jaką znam - mruknął. - Ale taką cię pokochałem. I kocham nadal. Natasza, wiem, że popełniłem błąd. Żałuję tego. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę żałuję.
-I masz rację - wtrąciłam. - Nie wierzę ci.
-To co mam, do cholery, zrobić, żebyś uwierzyła?
-Odwal się ode mnie, nie potrzebuję twoich pieprzonych tłumaczeń. Nie jestem twoją matką, żebyś musiał się przede mną spowiadać. Żyj sobie, jak chcesz, z kim chcesz, bzykaj kogo chcesz. To już nie jest mój problem.
Wychyliłam się zza murów kamienic, ale szybko wykonałam dwa kroki w tył i pociągnęłam za sobą Justina. Na chodniku, kilkanaście metrów dalej, stała bowiem Vanessa, a przed nią moi rodzice, oboje. Mama głaskała brunetkę po policzku, a ojciec nerwowo przechadzał się w tę i z powrotem. Spisek wyczuwałam na węch z odległości kilometra, dlatego przytrzymałam Justina za rękaw, by nie wyszedł i nie ujawnił nas.
-Boże, kochanie, jak się czujesz? - Troskliwy głos matki przyprawił mnie o dreszcze. Szkoda, że nigdy nie zwróciła się w podobny sposób do mnie.
-W porządku, naprawdę, nic mi nie jest.
-A jak mają się sprawy? - wtrącił ojciec, który brzmiał jak zwykle poważnie, ale dziś jego głos trząsł się odrobinę.
-Natasza już nie jest z Justinem. Postarałam się o to, by ją zdradził. Prawdę mówiąc to było tak proste, jak zabranie dziecku cukierka. Chyba od dawna nie układało się między nimi, bo Justin sam przyznał, że ostatnio miał wrażenie, jakby Natasza już nic do niego nie czuła. - Spojrzałam na Justina nieśmiało, a ten, wbijając zaciśniętą pięść w chłodny mur, nie odrywał wzroku od liści na chodniku. Czy byłam względem niego zbyt oschła?
-Czyli Natasza powinna teraz wrócić do domu, tak?
-Nie do końca - zawahała się Vanessa. - Jest jeszcze jeden, do którego Natasza chyba coś czuje. Nazywa się Niall, jest kolegą Justina, z tego co zdążyłam się dowiedzieć. - Gdybym mogła, wyśmiałabym w tej chwili Vanessę. Ja czuję coś do Nialla? Kiepska z niej obserwatorka. - Z nim nie poszłoby tak łatwo jak z Justinem. Ten cały Niall chyba nie darzy mnie sympatią.
Podsumowując, pojawienie się Vanessy nie było bezinteresowne, jak podejrzewałam. Ale nigdy nie sądziłam, że rodzice są zdolni do uknucia spisku przeciwko mojemu szczęściu. Bo dopóki Vanessa nie stanęła w progu rudery przy 18th Street, byłam szczęśliwa tak, jak oni nigdy nie będą. To oczywiście nie usprawiedliwia postępowania Justina, ale może w całej tej plątaninie dni i nocy, w całym zabieganiu, na którego końcu zawsze znajdowała się działka narkotyku, zapomniałam, o co tak naprawdę walczyłam. Zapomniałam, że tym szczęściem od początku był Justin, a nie sama wolność.
Chciałam mu to powiedzieć, ale gdy odwróciłam się na pięcie, jego już nie było. Ulotnił się jak papierosowy dym po lżejszym podmuchu wiatru.






~*~


Purpose i Made in the A.M podbiły moje serca, a Wasze?

16 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Natasza kręci, ale zastanawiałam się czy na pewno z rodzicami. Szczerze to przez chwilę myślałam, że mogła zawrzeć układ z Niallem i teraz mi głupio. Ogólnie świetny rozdział :)
    A co do Purpose i MITAM to w życiu nie spodziewałabym się, że to będzie AŻ TAK idealne. Jestem zakochana w każdej piosence z obu albumów. (chociaż been you kocham chyba mocniej od reszty ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowwny! Tak myślałam ze Vanessa coś kręci taka lalunia niby tak o nagle przenosi sie na ulice? To nie mozliwe

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta scena z tym całym Alexem to mistrzostwo świata :D . A Justin niech wie co stracił ,wcale nie jest mi go żal ;) ale przy ich rozmowie miałam aż motylki w brzuchu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za idioci,popieprzeni bogacze którzy nigdy nie dowiewdzą się co to szczescie i milosc!!Mam ochote ich pozabijać!!
    PS:Swietny rozdzial,ale predzej swariuje jak mam czekac tydzien!!

    OdpowiedzUsuń
  5. O cholera... Szczerze mówiąc to myślałam, że jedynie ojciec Justina coś spiskował i wysłał swoją córeczkę do nich. A tu widać mamusia nie jest lepsza. Cholera... Tylko gdzie Justin teraz uciekł? Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam , że tak suka Vanessa coś kręci i od samego początku miałam racje ... Nataszka ostrzegała Justina el ten ją zlewał no to teraz ma za swoje . Moim zdaniem Natasza powinna oogadać z Justinem tak mega poważnie . Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle swietny :*
    Zapraszam na kryminal o Justinie
    http://replay-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, super ! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. wiedzialam ze suka kombiunuje !!! purpose cudo *,*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedzialam ze ona cos kombinuje!!! Szmata! A justin tak latwo dal sie jej podejsc... Oni powinni sie pogodzic, ale pewnie nie stanie sie to zbyt szybko.. Niall i natasza?? Przexiez ona nigdy nic do niego nie czula...uwazam ze natasza powinna sie przyznac ze sypia z alexem...wkoncu justin sie przyznal ze spal z vanessa.. Do nastepnego! Purpose boskie!!! I made in the A.M tez super!! Najbardziej podoba mi sie olivia a z purpose love yourself!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nienawidzę tej suki, boże wszystko zniszczyła...Mam nadzieję, że jednak oni się pogodzą i wrocą do siebie i będą ze sobą znowu :( byli tacy idealni :( KOCHAM TEGO BLOGA! *.* Czekam z niecierpliwością nn :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jak zawsze świetny i jak zawsze dużo się dzieje. Tak jak przeuszczałam Vanessa nie przyszła do Justina bez powodu. Lubiłam suke ale trochę nabroila w ich związku. Naszej Nataszce podoba się seks z ojczymem Justina... No proszę, nie spodziewałam się tego. Przeczuwam że Niall wypapla Justinowi kto posuwa jego małą dziewczynkę... zachowanie Justina jest słodkie... przyszedł, próbuje naprawić to co zniczyl. Mam nadzieję że mu się uda. Czekam na zemstę na Vanessie.
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na następny <3//xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedziałam że Vanessa nie przyszła do rudery na 18th Street bez powodu. Jak rodzice Nataszy mogą być tak okrutni? Jestem ciekawa co potoczy się dalej i z niecierpliwością czekam na next. Purpose jest cudowna ♡

    OdpowiedzUsuń
  14. jeny mam nadzieje ze sprawy pomiedzy j a natasza sie wyjasnia, czekam za nextem! Purpose to sztos

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudny rozdział. Mam wrażenie, że Vanessa jeszcze coś wymyśli i nie będzie w ogóle kolorow. Czekam na next. Weny<3
    MITAM jest cudowne, a co do Purpose to nie będę nic mówić, nie lubię Justina, ale w końcu nie każdy musi go lubić:)
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Wróciłam i tutaj! Tęskniłaś? :D Było ciężko ale jestem i już teraz będę na bieżąco :)

    JUSTIN CHUJEK! Ale po przeczytaniu tego rozdziału jakoś mi przeszło co nie zmienia faktu ze jest chujkiem ale przynajmniej nie mam ochoty mu wpierdolic :') Rodzice Nataszy są mega podstępni! Bogacze jebani! Nie znoszę takich snobów! Muszą się pogodzić ze Natasza ma ich w dupie... tyle.

    MAM NADZIEJĘ ZE ONI DO SIEBIE WRÓCĄ! MUSZĄ! NIE MA INNEJ OPCJI.

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń