środa, 9 września 2015

Rozdział 25 - Jeśli życie wam miłe, uciekajcie stąd jak najszybciej...

Justin


Ulżyło mi. Serce zrobiło się lżejsze, a głos nie zatrzymywał się już w gardle. Ulżyło mi. Powiedziałem coś, co chciałem i powinienem był powiedzieć Nataszy przed tygodniami, nim nasza znajomość wzniosła się na znacznie wyższy poziom. Ulżyło mi. W końcu mogłem być z nią szczery i teraz miałem jedynie nadzieję, że zostanie, że nie odejdzie, że wciąż będzie przy mnie. Jej odejście zabiłoby mnie zarówno psychicznie jak i fizycznie. Ona istnieje, ja istnieję. Jej nie ma obok, mnie nie ma w ogóle. I już nigdy nie będzie.
-Co? - wydukała w szoku. Oddychała szybciej, nierówno. Widziałem przerażenie w jej oczach. Nadal jednak łączyło się z miłością. W jej spojrzeniu doszukiwałem się miłości każdego dnia i do tej pory nigdy mnie nie zawiodła.
-Mam HIV'a, Natasza. Uprzedzę twoje kolejne pytanie. Nie, nie robiłem badań, ale jestem tego niemal pewien. Spałem z wieloma różnymi facetami. Z kobietami z resztą też. Poza tym wielokrotnie użyłem nieswojej igły. Nie potrzebuję więc cholernego papierka kosztującego kilkaset dolarów, żeby być tego niemal pewnym. Przykro mi, Natasza. I przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. W zasadzie nie wiem, dlaczego to ukrywałem. Może bałem się, że po wszystkim odejdziesz, może nie widziałem takiej potrzeby. Nie wiem.
Natasza nadal nie odezwała się słowem. Jednocześnie nie wyglądała tak, jakby miała odwrócić się na pięcie i odejść. Była dzielna. Bardzo dzielna. Patrzyła mi prosto w oczy, nie zamierzała spuścić wzroku i szukać obiektu zainteresowania w zabłoconych butach. Krańcem język powędrowała po wardze, dłońmi zaczesała włosy na tył głowy. Taka młoda, a taka dorosła. Gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, dawałem jej najwyżej tydzień, zanim w pośpiechu wróciłaby do domu. Ona przeżyła ze mną niemal trzy miesiące, we łzach, w bólu, w krwi i w obrzydzeniu do samej siebie. Była zbyt silna, by cokolwiek mogło ją złamać. Była wzorem. Prawdziwym autorytetem dla słabego.
-Justin, muszę ci coś powiedzieć - odezwała się wreszcie. Nie brzmiała naturalnie, choć była niezwykle opanowana.
-Widzę, że mamy dzisiaj dzień szczerości.
-Justin, używałam twoją igłę.
Teraz to ja zamilkłem mową, serce natomiast krzyczało i wyciskało pierwsze łzy. Czas się zatrzymał, wiatr przestał wiać, liście przestały szeleścić, a ryk silników z pobliskiej obwodnicy ucichł. Byłem ja, była Natasza i był ogromny problem między nami. Mianowicie nieświadomie zaraziłem osobę, którą kocham ponad życie, śmiertelnym wirusem. Jak powinienem się czuć? Jak śmieć? Jak zbrodniarz? Jak kawałek gówna, który swoim istnieniem niszczy życie innym? Czułem się znacznie gorzej, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.
-Dzieciaku, co zrobiłaś? - spytałem z niedowierzaniem. Tliła się we mnie nadzieja, że źle usłyszałem, bądź zinterpretowałem jej słowa. Nadzieja była jednak matką głupich i dawała mi to do zrozumienia na każdym kroku.
-Na początku, kilka pierwszych razów. Może trzy, może cztery razy. Nie pamiętam dokładnie. Wiem tylko, że z pewnością używałam. - O dziwo, nie wyglądała, jakby miała się w każdej chwili rozpłakać. Jej głos nie drżał, na twarzy nie pojawił się nawet najmniejszy grymas. Dlaczego?
-Jak możesz tak spokojnie reagować? Jest niemal pewnym, że zaraziłaś się ode mnie tym syfem.
-Po pierwsze, nie masz pewności, Justin. Nie wiesz, czy rzeczywiście jesteś zarażony. Jak sam przyznałeś, nie robiłeś badań. To jedynie twoje przypuszczenia, niepotwierdzone przypuszczenia. Mogłabym powiedzieć to samo. Miałam w sobie więcej kutasów niż moja siostra, matka i babcia razem wzięte. Nie jesteś pewien, więc nie musisz się tego bać. A po drugie, i tak wiem, że nie dożyję dwudziestki. Jakiś cholerny wirus i śmiertelna choroba, która zaczęłaby objawiać się za kilka lat nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Wierzysz w to, że przeżyjemy kilka kolejnych lat? Wierzysz w to? Bo ja nie wierzę, Justin. Chcę korzystać z każdej pięknej chwili, która trwa teraz. Każdą piękną chwilę spędzam przy tobie. Bez wyjątków. Kiedy mnie przytulasz, całujesz, czuję się po prostu doceniona, szczęśliwa. Daję sobie góra dwa lata. Co w tym przypadku daje mi jakiś pieprzony HIV? Justin, przyszłam tutaj, na ulicę, bo chcę być szczęśliwa chociaż przez chwilę. Chcę wiedzieć, jak to jest być kochanym, jak to jest kochać. Pozwoliłeś mi na to. Pozwól mi jeszcze tylko na jedno.
Przelewała na słowa myśli i choć niektóre pozornie nie brzmiały zrozumiale, odnalazłem ukryty sens w każdej sylabie. Mój podziw jeszcze wzrósł. Nie bała się śmierci, nie bała się o niej mówić, nie bała się szukać przed nią prawdziwego, choćby chwilowego szczęścia. Chciała być szczęśliwa przy mnie, ja chciałem być szczęśliwy przy niej. Dopełnialiśmy się. Nie tylko ona pragnęła, by to dopełnienie nastąpiło również w sposób fizyczny.
Ostrożnie pchnąłem dziewczynę na obskurną ścianę, położyłem dłonie na talii i wychrypiałem niskim, gardłowym głosem:
-Chcesz tego? 
-Jak nigdy dotąd - odparła i dopiero teraz jej głos się złamał.
Zaczęła płakać, rzewnie i głośno. Otarłem jej łzy, nim zdążyły spłynąć po brodzie. Kochała mnie tak mocno, to zabijało ją od środka. Kochałem ją nie mniej. Cały czas starałem się trzymać Nataszę na dystans. Dzisiaj powiedziałem dość. Za długo nieświadomie grałem na jej uczuciach.
-Kocham cię, Natasza, z każdym dniem coraz mocniej. Nigdy nie przestanę. Chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała, cokolwiek by się między nami nie wydarzyło. Obiecaj mi, że będziesz o tym pamiętać. 
-Będę, Justin - szepnęła niebywale cicho, choć pewnie.
Czubek jej nosa otarł się o mój, gdy zbliżyłem twarz do twarzy nastolatki. Pocałowałem ją tak delikatnie, na ile pozwalało mi gromadzące się w ciele pożądanie. Natasza chciała więcej. Poczułem jej prawą dłoń wśród końcówek włosów na tyle głowy. Jeszcze przez moment zachowywała dystans, lecz wystarczyło, bym ponownie wpił się w jej wargi, tym razem mocniej, bardziej agresywnie, by ugięły się pod nią kolana. Musnąłem jej język i natychmiast przebiegły mnie dreszcze, jakie otrzymywałem jedynie w wyniku kontaktu jej ciała z moim. 
-Nie jest ci zimno? - spytałem z troską, a moja dłoń odnalazła w tym czasie wąską ścieżkę przez jej biodro do żeber.
-Mam nadzieję, że mnie rozgrzejesz - zaśmiała się cichutko, ocierając łzy w skrawek mojej koszulki. 
Uśmiechnąłem się również. Pocałowałem jej gładką szyję i szczękę, gdy odchyliła głowę i pozwoliła mi na większą bliskość. Równocześnie unosiłem materiał koszulki. Odsłoniłem jej płaski brzuszek i nie potrafiłem oderwać od niego dłoni. Co więcej, zapragnąłem obdarzyć go czułymi muśnięciami. Dlatego też uklęknąłem przed szatynką i kilkukrotnie pocałowałem podbrzusze, okolice pępka i pojedyncze, odznaczające się żebra. Była taka chudziutka i drobna. Moja kruszynka, którą w końcu mogłem bez wyrzutów całować tak, jak tylko chciałem. 
Wtedy i ona nachylił się, by musnąć czubek mojej głowy i przeczesać włosy. Wróciłem na wcześniejszą wysokość. Koszulkę przeciągnąłem przez niedużej wielkości biust. Dla mnie był idealny. Cała była idealna, ponieważ kochałem ją najmocniej na świecie. Ramiona wysunęła z rękawów. Mogłem więc odrzucić materiał na ziemię. Zadrżała, gdy porywisty wiatr przebił się przez dziurę w ścianie i owiał jej skórę. Musiałem ją przytulić, by nie zamarzła. Nie miało ją co grzać. Widziałem wyraźnie każdą kość. Nie była tak chuda, gdy ujrzałem ją po raz pierwszy, lecz w najmniejszym stopniu nie odebrało jej to urody. 
Jednym ruchem ściągnąłem przez głowę koszulkę, odsłaniając chudy tors. Natasza złożyła na nim dwa pocałunki. Jeden na prawym sutku i drugi na lewym. Miałem parę widocznych tatuaży. Przyjaciel zrobił mi je jeszcze w szkole średniej. Dzięki temu nie zapłaciłem za nie ani dolara. Naparłem ostrożnie na Nataszę, dociskając jej plecy do materaca. Zatęskniłem za tymi miękkimi wargami, w które teraz wpiłem się namiętnie. Naprawdę była gotowa, żeby się ze mną kochać. W jej oczach lśniła tylko i wyłącznie pewność.
-Boże, kurwa, chcę tego tak bardzo - szepnąłem, unosząc się nad jej ciałkiem. - Nie wiesz nawet, jak cholernie musiałem się powstrzymywać za każdym razem, gdy mnie prowokowałaś.
-Widocznie starałam się za mało.
-Wierz mi, nie. Zwariowałbym, gdybyś naciskała mocniej. A teraz mam cię w końcu tu, gdzie pragnąłem mieć od dawna i mogę zrobić to, czego chciałem... w zasadzie odkąd zobaczyłem cię po raz pierwszy.
Kolejne pięć sekund i dresy Nataszy spadały z kostek, a moje osuwały się po biodrach i wzdłuż ud. Patrzyła mi w oczy i to było, kurwa, najpiękniejsze. Mogłem kochać się z dziewczyną, która ukradła mi serce. Trzymałem ją za rękę, dociskałem małą dłoń do materaca za głową. Drugą kreśliłem wzory dookoła jej pępka, później przez żebra i obojczyki.
-Nie boisz się? - spytałem cicho. Sam byłem nieznacznie wystraszony. Wystraszony faktem, że jednym nieumyślnym ruchem mogę zranić tak kruchą istotę.
-Nie, bo wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził.
Miała do mnie pełne zaufanie. Nie jestem pewien, czy na nie zasłużyłem. Nie była traktowana jak księżniczka, nie była traktowana tak, jak powinna być. Ale cóż mogłem jej dać, mając tak niewiele? Czułem, że moja miłość nie jest wystarczającą obietnicą. Natasza twierdziła inaczej. Wtedy zaczynałem kochać ją jeszcze mocniej.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? - Musnąłem czubek jej noska i oba policzki, a wciąż było mi mało. Dlatego też przeniosłem pocałunki na dekolt.
-Wiem, ale mimo wszystko czuję się wyjątkowo za każdym razem, gdy to powtarzasz. 
-Więc postaram się mówić to częściej, a ty pamiętaj, że nawet jeśli nie rozmawiamy dużo, nawet jeśli nie powtarzam ci tego tak często, jak powinienem, kocham cię równie mocno. 
Kolejny pocałunek rozbity na jej wargach i kolejne westchnienie przyjemności. Otarłem przyrodzeniem o wnętrze jej uda. Poczułem się jak w niebie i tylko Natasza doprowadzała mnie do takiego stanu. Powoli twardniałem, moje bokserki nabrzmiewały. W powstrzymywaniu odruchów nie pomagała mi drobna dłoń Nataszki. Nie dotarła jeszcze opuszkami palców do krocza, na razie jedynie obrysowywała sutki i całowała szyję. Oddam wszystko za kolejną chwilę sam na sam z moją pięknością. Dlaczego tak długo nie dawałem jej dostępu, broniłem się, chroniłem, odpychałem ją? Dlaczego nie pozwoliłem samemu sobie na tyle przyjemności?
-Mogę spytać, skąd masz gumki? - wychrypiałem przy jej uchu. Wykorzystałem okazję i nie oszczędziłem dziewczynie kilku muśnięć na małżowinie. Płatek ucha przygryzłem zębami.
-Tyson poratował w potrzebie i życzył nam szczęścia - westchnęła z chichotem. 
Mogłem tylko wyobrazić sobie bezczelny uśmiech na ustach Tysona, lecz tym razem jego pomoc okazała się niezbędna.
-Podziękuj mu przy następnej okazji.
-Nie zapomnę.
Seks z Nataszą był dla mnie niezmiernie ważny. Nie zależało mi jedynie na własnej przyjemności. Przede wszystkim chciałem sprawić przyjemność szatynce, patrzeć w jej na wpół przymknięte oczy, widzieć rozchylone w błogiej rozkoszy usta, słyszeć ciche pojękiwania. Naparłem na nią całym ciałem, dłoń wplątałem we włosy i powoli przesuwałem w dół pleców, gdzie otoczyłem zapięcie stanika palcem i pociągnąłem za nie jednym zdecydowanym ruchem. Były piękne, jej piersi i nabrzmiałe od podniecenia i chłodu sutki. Otoczyłem prawy wargami i delikatnie zassałem. Natasza wygięła plecy w nieznaczny łuk, uniosła głowę i opuściła ją po chwili. Obejmowałem lewą ręką jej talię, gładziłem opuszkami plecy. Kochałem ją każdą myślą i każdym słowem. Dzisiaj chciałem kochać ją również ciałem. 
-Wiesz, że jeszcze godzinę temu myślałam, że jesteś prawiczkiem? 
-Matko, skąd takie przypuszczenia? - Dosłownie na moment przerwałem obdarowywanie jej piersi pocałunkami, spojrzałem w oczy i szybko wróciłem do poprzedniej czynności, przynoszącej przyjemność nam obojgu jednocześnie.
-Sama nie wiem. Myślałam, że może się boisz i dlatego wciąż odkładasz to na później. 
Zaśmiałem się pod nosem. Jej myśli były słodkie, ale musiałem ją zawieść.
-Przez jakiś czas zarabiałem na seksie z kobietami - mruknąłem z zażenowaniem. Wstydziłem się przeszłości, która ciągnęła się za mną do teraz i z pewnością będzie towarzyszyć mi przez kolejne lata.
-Naprawdę płaciły ci za to, żebyś je przeleciał? - zdziwiła się.
-Nie zdajesz sobie sprawy, ile stare baby są w stanie zrobić. Podobno leciały na moją dziecięcą, niewinną buźkę. Nie wiem, czy seks z pięćdziesięciolatkami nie był jeszcze bardziej obrzydliwy niż to, co robię teraz. Co niektóre miały tak obwisłe cycki, że sięgały im aż do pępka. Okropny widok, wierz mi.
W uszach rozbrzmiał dźwięczny śmiech Nataszy. Położyłem dłoń na piersi dziewczyny i przytrzymywałem się na drugiej. W ogień pocałunków poszły jej ramiona. Przyrodzeniem coraz mocniej napierałem na krocze szatynki. Od jej wejścia dzieliły mnie tylko dwa cienki materiały - moja bielizna i jej bielizna. Drżałem z podniecenia, choć dopiero powoli gromadziło się w ciele. Płynęło razem z krwią przez całe ciało, lecz skupiało się na członku. I to tam w kolejnym momencie poczułem dłoń Nataszy. Wciągnąłem głęboko powietrze, głowa opadła mi bezwładnie, usta zatrzymały się przy lewym sutku. Tym razem jemu dostarczyłem przyjemności. Chyba odrobinę bałem się rozebrać Nataszę do naga i wejść w nią delikatnie choć stanowczo. Nie wiem, przed czym tliły się we mnie obawy. Że nie będę dla niej wystarczający? Że nie spełnię jej oczekiwań? Sam nie wiem, lecz strach niezaprzeczalnie czułem.
W ostateczności odważyłem się wykonać ten znaczący krok w przód. Jedno pociągnięcie i majtki Nataszy zawisły luźno przy kostkach, po chwili leżały na skraju materaca. Zanim rozebrałem się do naga, narzuciłem na nasze ciała ciepły koc. Spojrzałem w jej oczy. Nie bała się nawet odrobinę. Jej miłość była wyjątkowa. Powoli ściągała moje bokserki, opuszkami musnęła napięte pośladki. Wariowałem pod dotykiem jej dłoni i spragnionych ust. Czubek penisa dotknął delikatnie jej wejścia. Powieki dziewczyny opadły, również po moim ciele przebiegła rozkosz. Mimo to pamiętałem o zdrowym rozsądku. Obrzuciłem spojrzeniem paczkę prezerwatyw za głową Nataszy.
-Podasz mi gumki? - sapnąłem ciężko. Nie było mi łatwo wycofać się, gdy byłem tak blisko jej ciasnego wejścia.
Sięgnęła po małe opakowanie, wsunęła w moją dłoń zaciśniętą na materacu. Nie mrugnęła ani razu. Uważnie przypatrywała się każdemu ruchowi, gdy otworzyłem paczkę, wyjąłem prezerwatywę i rozerwałem cienką folię. Największe zainteresowanie wywołał u niej moment, w którym ubrałem sztywnego członka w gumkę i rozsunąłem jej nogi, ustawiając się na przeciw jej wejścia.
-Wybacz mi, jeśli zrobię coś nie tak. Przez ostatnie miesiące bzykałem się jedynie z własną ręką.
-Już czuję, że będzie niesamowicie. Nie zawiedziesz mnie, Justin. Jestem tego pewna. - Jej dotyk był czymś, za co mógłbym umrzeć. - Z którą ręką?
-Prawą - odparłem z chichotem.
-Zapamiętam.
Mocno zagryzłem wargę, pięść zacisnąłem na jednym z rogów koca w rzadką kratę. Spojrzałem Nataszy w oczy po raz ostatni. Nie rozmyśliła się. Dotknąłem główką penisa jej mokrego wejścia, była mokra tylko dla mnie. Dotknąłem czołem jej czoła i wsunąłem sam czubek. Tchnęła krótko w moje usta, przywarła dłońmi do spiętych pleców. Zagłębiałem się w niej powoli, centymetr po centymetrze. Czułem, jak ścianki jej pochwy zaciskają się z każdą sekundą coraz mocniej. Była na mnie gotowa, czekała na mnie. Przyjęła mnie całego, jej powieki opadły, usta rozchylały się z każdym kolejnym centymetrem wewnątrz jej nastoletniego ciała. Nie mogłem napatrzeć się na obraz rozkoszy oblewającej jej twarz, chociaż samemu ciężko było powstrzymać opadające powieki. Była taka piękna, zwłaszcza w chwilach uniesienia, gdy myślała tylko o nas, tylko o naszych zgranych ciałach. Nagle nie byliśmy już uzależnionymi dzieciakami bez szans na lepszą przyszłość. Byliśmy zakochanymi szaleńcami, którzy oddawali się aktom miłości.
Było mi tak dobrze, oddech zamierał w dole gardła. Wykonywałem naprzemiennie mocne pchnięcia z tymi słabszymi, delikatniejszymi. Raz wychodziłem szybko i wchodziłem powoli. To znów wysuwałem członka ostrożnie i ponownie wbijałem się z dużą siłą. Natasza odpływała, co chwila z jej ust uciekał głośny jęk przyjemności. Jej plecy nieustannie wygięte były w łuk, biodra nieznacznie unosiła, by być jeszcze bliżej mnie. Zawędrowałem dłonią przez jej pośladek w dół uda, ugięte kolano uniosłem ponad własne biodra, zatopiłem się w jej ciasnym wejściu jeszcze głębiej. Nie tylko wchodziłem w nią i wychodziłem, również całym ciałem ocierałem się o jej wrażliwą skórę. Zwłaszcza jej nabrzmiałe sutki potrzebowały tarcia. Kiedy nie były w zasięgu mojego język, bym mógł otaczać je wilgotnym, gorącym koniuszkiem, pomagał im mój tors lub jedna z dłoni i zwinne palce, które raz po raz wędrowały w dól, by musnąć opuszkami łechtaczkę Nataszy. 
Jęknęła z podniecenia, głowę odchyliła w tył. Dała mi doskonały dostęp do szyi. Mogłem oznaczyć ją z premedytacją i w postaci kształtnej malinki przywłaszczyć sobie prawa do Nataszy. Była moja. Nie myślcie, że nie bolał mnie każdy dotyk innych mężczyzn na ciele Nataszki. Mógłbym zabić każdego skurwiela, gdyby od nich nie zależało nasze życie. Przyssałem się do gładkiej skóry, wyszedłem z niej na moment, zagryzłem i obcałowałem miejsce pod szczęką, potem przy uchu. Nigdy nie kochałem się tak jak z nią. Nigdy nie było mi tak dobrze, nigdy nie wkładałem tyle wysiłku w sprawienie przyjemności tej drugiej osobie, a teraz jej doznania potęgowały moje. 
-Jestem już tak blisko - wydyszała ledwo słyszalnie, jej oddech odbił się od ucha, a skórę pokrył dreszcz. Nieprzyzwoicie przyjemny dreszcz.
Nim się spostrzegłem, mój członek pulsował coraz mocniej. Natasza uwolniła nagromadzone w moim ciele pożądanie, zaciskając się na mnie jeszcze mocniej. Zacząłem dochodzić, twarz ukryłem w jej włosach, niektóre kosmyki zacisnąłem między wargami i zamarłem. Wykonałem jeszcze dwa pchnięcia, by poczuć, jak wejście Nataszy oblewa wilgoć. Dziewczyna wiła się pode mną, lecz przy punkcie kulminacyjnym również zamarła, opuszki palców wbiła w moje ramiona. Nie mogłem opuścić widoku jej pięknej, odprężonej twarzy w momencie uniesienia. Jej usta utworzyły niedużą literkę o, powieki miała opuszczone i tylko głośno zaczerpnęła powietrza, bo głos uwiązł jej w gardle. Mój orgazm trwał zaskakująco długo, na koniec mocniej wtuliłem ciało szatynki w swoje i szepnąłem jej do ucha, że kocham ją najmocniej na świecie i już nigdy tego nie zmienię.
Wyszedłem z niej delikatnie, powoli, nie chciałem sprawić dziewczynie bólu na mecie. Wystarczająco wycierpiała i wycierpi na dworcu. Opadłem na materac plecami, naciągnąłem koc do pasa, ręce przeniosłem za głowę, by Natasza mogła wślizgnąć się pod moje ramię i przytulić policzek do torsu. Otoczyłem prawą ręką jej wąską talię, złożyłem czuły pocałunek wśród miękkich włosów i odetchnąłem z ulgą. Właśnie przeżyłem najważniejszy moment w swoim życiu, mógłbym wykreślić poprzednie dwadzieścia jeden lat tylko dla tej chwili.
-Jak mam ci dziękować, Justin? - Uniosła się na łokciach, podparła je po obu stronach mojej głowy i z wdzięcznością musnęła czubek nosa.
-Powiedz, że nie odejdziesz. To mi wystarczy - mówiąc, całowałem ją delikatnie, powoli, leniwie. Słowa wychodziły z ust w postaci niewyraźnego bełkotu.
-Nie zamierzam oddalać się nawet na krok.
Opadła z westchnieniem na moją klatkę piersiową, zrobiła pod głową poduszkę z zawiniętych włosów i bawiła się moim lewym sutkiem. Łaskotała mnie, ale najwidoczniej nie brała pod uwagę myśli, że może udusić mnie przez śmiech. Była aniołkiem, choć jeszcze bardzo młodym, z pewnością dokona wielkich rzeczy. W końcu nie było łatwo sprawić, by moje serce ponownie zaczęło bić. To trudna sztuka, a jej się udało.
-Ile miałeś lat, gdy pierwszy raz to robiłeś? - spytała, a wyrwane z kontekstu zdanie wzbudziło zamęt w mojej głowie. - Gdy pierwszy raz poszedłeś do łóżka z dziewczyną - sprecyzowała.
-Zależy, czy pytasz o seks za pieniądze, czy tak dla samego siebie, dla przyjemności.
-Dla samego siebie, z koleżanką, może dziewczyną.
-Miałem chyba czternaście, może piętnaście lat. Nazywałem ją swoją dziewczyną, ale nasz związek, o ile mogę go tak nazwać, był bardzo niedojrzały. My nie byliśmy ze sobą, my ze sobą chodziliśmy, a to ogromna różnica.
Natasza znów zamilkła. Albo myślała nad moimi słowami, albo szukała kolejnego pytania. Dzisiaj, dopóki nie dorwie mnie głód, chciałem rozmawiać z nią tak długo, jak tylko mogłem.
-Myślę, że jesteś moim Bogiem - stwierdziła wreszcie, wtulając się w mój tors jeszcze mocniej. Mój mały pieścioch.
I właśnie wtedy, gdy miałem uchylić spierzchnięte wargi i odpowiedzieć, ciszę przerwał szmer liści, szybkie, niespokojne kroki zakłóciły miłosną aurę, aż w końcu powietrze przeszył przyspieszony oddech. Jazzy wpadła do baraku przez jedną z dziur w ścianie, oparła się dłonią o mur, przez moment przyglądała się naszym nagim ciałom skrytym pod kocem, przytulonym, aż w końcu uroniła jedną przerażoną łzę i szepnęła wycieńczonym głosem:
-Tyson dowiedział się, że kradłam mu dragi. Jeśli życie wam miłe, uciekajcie stąd jak najszybciej.




~*~


I mamy za sobą ten moment! Przepraszam, że rozdział nie pojawił się długo, ale do takich scen zawsze potrzebuję odrobinę więcej czasu, bo skupiam się na nich bardziej i nie bardzo mogę pisać je w szkole hah :)

12 komentarzy:

  1. Oboże, oboże, oboże! Nie zabij ich za wcześnie błagam. Czekam na następny rozdział. Puśka, szalejesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wierze dzis sa moje urodzinki ,a ty dodalas rozdzial. Swietny no i oczywiscie zakonczylas w takim momencie przepraszam, ze krotko, ale czasu nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  3. omfg !!!! *.* kocham to !!!! mam nadzieje ze skonczy sie dobrze...chodz peniw nie :( nawet po moich wywodach i spamach na asku :( do next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wiedziałam. Wiedziałam ze coś sie spieprzy :/
    Rozdział jest cuudowny <3
    Oby im sie nic nie stało :(
    Czekam na next :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu.. Bylo tak cudownie, dlaczego oni musza miec zawsze pod gorke? Nie moga miec jednego pieprzonego dnia szczescia?? Oby im sie nic nie stalo, blagam, bylo tak cudownie, ta scena kiedy sie kochali...no niesamowita! Czekam na nexta!! Buzi:*

    OdpowiedzUsuń
  6. o boze! nie moge doczekac sie nastepnego!!

    OdpowiedzUsuń
  7. W kooncu zblizyli sie do siebie wystarczajaco ! Rewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. no i super ! ale znów problemy , ciekawe jak to dalej się potoczy

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam! Wiedziałam, że to nadejdzie. Mam nadzieję, że Tyson nic im nie zrobi. Życie na ulicy...
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
    http://dark-sky-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń