Natasha
Z biegiem tygodni zaczęłam się przekonywać, że uzależnienie doszczętnie niszczy wszystko. Wszystko, na czym człowiekowi zależy. Wszystko, o co kiedykolwiek dbał. Heroina wprowadzała w moje życie nerwowy nastrój i napiętą atmosferę od świtu po sam zmierzch. Walczyłam o działkę, bo bez niej byłam wrakiem. Wiecznie podkrążone oczy i cienie okalające ich spód stały się nierozłącznym elementem twarzy. Gdy raz na jakiś czas wpatrywałam się w odbicie lustrzane w sklepowych witrynach, widziałam nawet poszarzałe włosy. Z dzisiejszą wiedzą nigdy nie wzięłabym pierwszej działki. Powiem więcej, zrobiłabym wszystko, by pomóc Justinowi, choćbym miała zaciągnąć go do domu i zamknąć w szafie.
Siniaki zniknęły stosunkowo szybko. Odzywały się jedynie, gdy moje ciało wykorzystywane było w wiadomych celach - by sprawić przyjemność facetowi i otrzymać za to pieniądze. Justin całował każdy z siniaków i koił tym ból. Jednocześnie zaobserwowałam u niego nieznaczną zmianę. Z większą wrogością patrzył na każdego klienta, który mnie dotykał. Rzucał im mordercze spojrzenie, zaciskając pięści. Czerpałam z tego satysfakcję. Chociaż przez chwilę wzbudziłam w nim zazdrość. Choć przez moment czułam, że mu na mnie zależy i każdy dotyk obcego, starszego mężczyzny silnie na niego oddziaływuje.
Coraz bardziej pragnęłam Justina fizycznie. Coraz bardziej pragnęłam jego pieszczot i słodkich pocałunków. Każdą kłótnię tłumiliśmy namiętnym pocałunkiem, ale Justin nigdy nie posunął się dalej, mimo że prowokowałam go najlepiej, jak umiałam. Chciałam się z nim kochać. Dorosłam do tego, by z pełną świadomością uprawiać z nim seks i czerpać z tego przyjemność. Momentami miałam obawy, czy jestem dla Justina wystarczająco atrakcyjna. Może nie pociągałam go fizycznie? Może moje wdzięki na niego nie działały? Nigdy nie powiedziałam mu wprost, że jestem gotowa i pragnę poczuć właśnie jego. Tego, którego pokochałam. Może w końcu powinnam spojrzeć mu prosto w oczy i ponętnym głosem wyszeptać, że jestem wystarczająco dojrzała, by czerpać przyjemność z kontaktu z jego ciałem.
-Jak się czujesz? - Przestałam zawijać rękaw wokół dłoni, kiedy głos chłopaka przyjemnie zabrzmiał w uszach.
-Już dobrze, dziękuję - odparłam i posłałam mu delikatny uśmiech. Nieszczery.
-Coś cię trapi, widzę to. I nie mówię o kolejnej działce - westchnął głęboko. Jak nikt rozpoznawał moje emocje. - Porozmawiaj ze mną, Natasza. Tylko proszę, bądź szczera. Nie potrzeba nam kłamstw i kolejnych kłótni. Chcę porozmawiać z tobą na spokojnie, bez podniesionego głosu, o tym, co dzieje się między nami, co jest dobre, a co złe. - Ucałował moje czoło z niezwykłą delikatnością.
Może nadszedł właśnie ten dzień? Może powinnam porozmawiać z Justinem o nas, o naszym życiu intymnym, o naszym związku. Co miałam do stracenia? Najwyżej odepchnie mnie kolejny raz. Przyzwyczaiłam się.
-Kocham cię, Justin. Wiesz o tym, prawda? - spytałam, a on skinął głową. - Chciałabym, żebyś był bliżej mnie. Tak blisko, jak tylko możesz. Wiesz, o czym mówię. Widzę to w twoich oczach.
-Do czego zmierzasz? - zawahał się z przebłyskiem strachu.
-Chcę się z tobą kochać. Chcę być dla ciebie prawdziwą dziewczyną. Bycie przyjaciółką od czułych uścisków i szczerych rozmów już mi nie wystarcza.
Milczał. Cały czas słyszałam to cholerne milczenie. Miałam szansę jedną na milion, gdy oboje byliśmy spokojni, a po głodzie narkotykowym nie było śladu. Musiałam ją wykorzystać. Jeśli Justin się bał, pałeczka przechodziła w moje ręce. Bałam się, a mimo to wykonałam krok w przód. Dla nas. Dla naszej wspólnej, lepszej przyszłości.
Policzki Justina znalazły się w objęciu moich dłoni. Na wargach poczuł smak moich ust. Pozwolił mi wsunąć język do jego ust i pieścić podniebienie. Po miesiącach wspólnego życia nauczyłam się, co sprawia Justinowi największą przyjemność. Wiem, dzięki czemu słyszę jego jęki. Pieściłam koniuszkiem języka wnętrze zagryzionego policzka i pozwoliłam, by dłońmi pogłaskał moją talię. Był niesamowity. Każdy jego dotyk był wyjątkowy. Przed tygodniami doszłam dzięki Justinowi dwa razy i obie chwile doprowadziły mnie na skraj nieba.
Siedziałam na udach Justina okrakiem. Z sufitu co parę chwil spadała kropla wody i uderzała w podłogę baraku. Porywisty wiatr zagłuszał odgłos współpracujących ust. Czekałam, by dotknął opuszką palca skrawka nagiej skóry, lecz on nie przekraczał granicy ubrania. Po pięciu minutach straciłam cierpliwość. Otarłam się o jego męskość i przebiegłam paznokciami w górę torsu.
-Natasza, przestań - wymruczał z przymkniętymi powiekami.
Chwycił moje biodra i odsunął je ostrożnie, powoli, choć stanowczo.
-Dlaczego? Dlaczego znów mnie odpychasz? - spytałam ze łzami w oczach. Nie macie pojęcia, jak niekomfortowo czułam się, gdy wciąż mnie odtrącał.
-Czy chociaż raz pomyślałaś o zabezpieczeniach? Czy chociaż przez moment zastanowiłaś się, co zrobilibyśmy, gdybyś zaszła w ciążę? Zabiłabyś to dziecko narkotykami, a ja nigdy bym ci tego nie wybaczył.
Zamilkłam. Chcąc, nie chcąc, musiałam przyznać mu rację. Bez zabezpieczeń istniało duże prawdopodobieństwo nieplanowanej, niechcianej ciąży. Nie dotrwałabym do porodu. Nie utrzymałabym nawet dwóch miesięcy ciąży z naszym sposobem życia. Zabiłabym własne dziecko. Umarłoby we mnie. Stworzylibyśmy je tylko po to, by mogło umrzeć przed ujrzeniem słonecznego światła.
Niezręczna cisza unosiła się w powietrzu. Czułam jej zapach zmieszany z samochodowymi spalinami. Justin nie oderwał ode mnie wzroku. Cały czas skupiony był na każdym grymasie moich ust. Zdarzało mi się płakać przez niego, ale każda łza przypominała mi o tym, że przez mój smutek Justin cierpiał stokrotnie mocniej. Odpuściłam walkę o ciało Justina. Objęłam jego szyję ramionami i przytuliłam do niej policzek. Jeśli Justina miało to uszczęśliwić, wystarczało mi ciepło jego ciała. Przygryzł nieznacznie płatek mojego ucha i zachichotał. Jego śmiech, niestety bardzo rzadki, brzmiał dziecięco i niewinnie. Mój kochany chłopiec.
***
Stosunek z Tysonem zawsze charakteryzował się bólem. Może nie tak doskwierającym jak w przypadku klientów z dworca, jednak bez wyjatków obecnym. Skończył ostatnie pchnięcie i spuścił się w prezerwatywę. Tors czarnoskórego unosił się kilka centymetrów nad moim, podpierany na łokciach. Głowę trzymał spuszczoną. Jego usta opuszczał nierówny oddech, który stabilizował się z upływającymi sekundami. Gdyby od niego nie zależało przetrwanie w miejskiej dżungli, warknęłabym na niego i kazała pospieszyć się z wychodzeniem. Im krócej był wewnątrz mnie, tym mniejszą odrazę czułam do samej siebie.
-Jesteś coraz lepsza, maleńka - sapnął w końcu, zsunął się z mojego ciała i wyrzucił zużytą prezerwatywę do śmietnika. - Bieber powinien być mi wdzięczny za wytrenowanie jego dziewczyny. Teraz on spija całą śmietankę.
-Gdyby go jeszcze ciągnęło do tych spraw - westchnęłam pod nosem.
Prawda była brutalna. Gdyby Justin chciał, znalazłby sposób.
-Co masz na myśli? - spytał rozbawiony. - Zabrzmiało tak, jakbyście byli na etapie trzymania się za rączki.
Spojrzałam wymownie w okno. Skoro nawet Tyson czuł rozbawienie, moje potrzeby nie były idiotyczne. Wciągnęłam przez głowę koszulkę z krótkim rękawem i majtki, zanim kontynuowałam.
-Mogłabym mieć do ciebie prośbę? - wymamrotałam nieśmiało. - Mógłbyś dzisiaj oprócz działki dać mi - zawahałam się - paczkę gumek?
Zagryzłam mocno wargę. Za mocno. Koniuszek języka posmakował kroplę krwi. Tyson mógł mnie wyśmiać, lub litościwie poklepać po plecach. Nie zdziwiłabym się. Tym bardziej wzbierało we mnie zdenerwowanie.
-Mam tego aż w nadmiarze. Dziwię się tylko, że prosisz mnie o gumki po raz pierwszy. To tak jakby Bieber cię jeszcze nie wydymał.
Mężczyzna sięgnął po opakowanie prezerwatyw do jednej z szafek. Miałam chwilę na ukrycie rumieńców. Ta chwila skończyła się jednak zbyt szybko.
-Jeszcze tego nie robiliśmy. - Tyson spojrzał na mnie jak na ducha. Wolałabym nie widzieć jego wzroku. - Powiedz szczerze, czy ze mną jest coś nie tak? Może po prostu go nie pociągam? Może woli traktować mnie jak siostrę? A może po latach spędzonych na dworcu sam woli facetów? Przyznaj szczerze, to nie jest normalne. Jesteśmy razem już kilka miesięcy. Brzydko mówiąc, próbowałam dobrać się do jego spodni kilkukrotnie. Za każdym razem mnie odpychał. Ja wiem, że nie jestem wybitną pięknością, ale czego mi brakuje w oczach Justina? Co sprawia, że w ogóle nie interesuję go w ten sposób? Nie jestem desperatką, ale nie ukrywam też, że po kilkumiesięcznym związku chciałabym, aby kochał się ze mną chociaż raz. Może się mnie brzydzi przez to, co robię? A może moje ciało nie jest dla niego wystarczające? Tyson, jesteś facetem. Proszę, pomóż mi. Co ja mam, do cholery, zrobić?
Czarnoskóry westchnął głęboko. Moje problemy nie interesowały go nawet w małym stopniu, ale po wzmiance o seksie jakby się ożywił i wykazał większe zainteresowanie. Usiadł ze mną ramię w ramię i poklepał mnie po kolanie. Poczułam się jak przy starszym przyjacielu, który służy pomocną, doświadczoną radą.
-Wy naprawdę nigdy nic? - Nie ukrywał sporego zaskoczenia, które nie zdążyło jeszcze opaść.
-Było między nami coś więcej. Wiesz, co mam na myśli. Ale to było dawno temu. Pamiętam tylko, że czułam się przy nim jak nowonarodzona i chciałabym to po prostu powtórzyć.
-Masz przynajmniej pewność, że chowa w spodniach fiuta, a nie pizdę - zaśmiał się krótko. Odwdzięczyłam się tym samym, choć nie było mi do śmiechu. - Masz moje słowo, że wina nie leży po twojej stronie. Jesteś zajebista, Nataszka. W przeciwnym wypadku nie tknąłbym cię nawet małym palcem. Weźmiesz te gumki i po prostu go zgwałcisz, nic prostszego. Facet zobaczy wtedy, jak wiele tracił.
Upchnęłam prezerwatywy do najgłębszej kieszeni. Miałam nadzieję, że nie brałam ich na marne. W oczach Tysona wszystko zdawało się wybitnie proste. W moich takie nie było. Nie zmuszę Justina, by zainteresował się mną na siłę. Wymagałam tylko szczerej rozmowy, która pozwoliłaby mi zrozumieć punkt widzenia Justina, do tej pory ogromnie niezrozumiały i odległy.
Podziękowałam Tysonowi krótkim burknięciem i w nieznacznym pochyle wyszłam przed obskurną kamienicę. Odczuwałam lekki ból po odbytym stosunku. Minie przed dojściem na 18th Street. Wzdłuż 12th Street ustawił się potężny korek, rozciągający się od stoiska rybnego na skrzyżowaniu, aż po centrum handlowe przy trzeciej z kolei przecznicy. Miasto mknęło ku nocy. Słońce powoli ustępowało miejsca księżycowi, a na bezchmurnym niebie błysnęły pierwsze gwiazdy, słabo widoczne w blasku ulicznych latarni. Nie miałam zegarka, sprzedałam go bowiem za dwie działki. Nie wiedziałam więc, w jakim czasie pokonywałam dystans od kawalerki Tysona w starej kamienicy do baraków. Wiem tylko, że w międzyczasie rozbolała mnie prawa noga, a ręce, mimo coraz niższych temperatur, zaczęły pocić się nieznacznie. W głowie nieustannie wirowała jedna myśl. Czy jestem dla Justina odpowiednia? Czy mam szansę rozbudzić w nim nutę pożądania? Wystarczy zwykła iskra, która pociągnęłaby za sobą płomień.
-Justin, jesteś tu? - podniosłam głos po przekroczeniu płotu okalającego ruderę.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Ruszyłam do pierwszej dziury w ścianie, łamiąc pod stopami suche gałęzie. Temperatura na dworze spadała z każdym dniem. Szczerze bałam się pierwszej zimy na ulicy. Już teraz, z początkiem listopada, muszę nocami mocno wtulać się w ciepłe ciało Justin. Tymczasem przekroczyłam próg opuszczonego budynku. Justin leżał na materacu, oddychał równo i spokojnie, spał. Podeszłam do niego na palcach. Uśmiechnęłam się szeroko na widok jego przymkniętych oczu i delikatnie rozchylonych ust. Był tak spokojny, uroczy, piękny. Pocałowałam jego policzek i nieświadomie westchnęłam. Jeden głośniejszy dźwięk wyrwał Justina ze snu. Chłopak ziewnął cicho, przeciągnął się i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
-Kocham cię - szepnął ni stąd, ni zowąd, po czym musnął przelotnie moje usta. Na tę krótką chwilę opuściłam powieki. Mój mężczyzna z duszą chłopca. Mój chłopiec w ciele mężczyzny.
-Ja ciebie też. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele dla mnie znaczysz - odparłam ze wzruszeniem. Nie co dzień bez powodu wyznawał mi miłość.
Przytuliłam go z pełną namiętnością. Nie omieszkałam usiąść na jego kolanach, a i on nie odepchnął mnie na starcie. Oparłam czoło o jego czoło i głęboko wciągnęłam w płuca powietrze. Wspomniałam słowa Tysona. Może powinnam wykazać większą inicjatywę i nie odpuścić na pierwszym zakręcie? Ujrzałam go po kilkugodzinnej rozłące i znów pragnęłam go całym ciałem, całym sercem. Pragnęłam go bardziej, niż kiedykolwiek. Będę się z nim dzisiaj kochać, choćbym miała przywiązać go do materaca.
-Justin, czy w to miejsce zapuszcza się ktokolwiek?
-Nie. Osiemnasta ulica owiana jest złą reputacją. Same opuszczone baraki, hale produkcyjne, fabryki. Raz na kilka miesięcy przyjeżdża sztywniak z urzędu, żeby sporządzić protokół. Do czego zmierzasz?
Nie odpowiedziałam. Uraczyłam Justina głębokim pocałunkiem, a gdy oderwałam usta by zaczerpnąć powietrza, szybkim ruchem ściągnęłam przez głowę bluzę z kapturem i ponownie przywarłam do jego warg, zanim zdążyłby zaprotestować i odepchnąć mnie. Justin nie miał na sobie bluzy. Przez jego ramiona przebiegły dreszcze. Potarłam je, by go rozgrzać, a jednocześnie znów musnęłam te pełne, miękkie wargi.
-Natasza, wykończysz mnie kiedyś - westchnął wreszcie. Zrozumiał już, do czego dążę.
-Akurat przy mnie się nie męczysz - burknęłam pod nosem. Nie brzmiałam sympatycznie i tak też chciałam brzmieć. Może Justinem coś wstrząśnie, może przekona go, że należą mi się wyjaśnienia.
-Nataszka, rozmawialiśmy już o tym. Nie ma gumek, nie ma seksu.
Ależ byłam na niego wściekła. Jego to bawiło? Bawiło go granie mi na nerwach i ciągłe odpychanie nadziei? Nie wytrzymałam i rzuciłam w niego paczką prezerwatyw.
-Udław się nimi. Co powiesz teraz? Znajdziesz kolejną żałosną wymówkę? Może boli cię głowa? A może jesteś bardzo zmęczony? - ironizowałam, wciąż podnosząc głos. - Justin, ja nie wiem już, co mam myśleć. Powiedz mi wprost, dlaczego nie chcesz się ze mną kochać. Nie jestem dla ciebie odpowiednia? Za mało atrakcyjna? Powiedz mi wprost, nie obrażę się, Justin. Zabija mnie to ciągłe milczenie. Nie wiem, co się między nami dzieje. Brzydzisz się mną? Proszę, powiedz. Przyjmę nawet najbardziej brutalną prawdę. A może tak naprawdę wolisz chłopców i ja mam stanowić dla ciebie jedynie przykrywkę przed kolegami? Wiem jedno. Coś jest na rzeczy, o czym nie chcesz lub nie możesz mi powiedzieć. Justin, kocham cię ponad wszystko. Zasługuję na odrobinę szczerości. O nic więcej nie proszę.
Justin wstał z podłogi, szarpiąc z frustracją włosami. Bił się z myślami, widziałam to po sposobie w jaki chodził po ruderze. Unikał mojego spojrzenia i co chwila wypuszczał głośne, płytkie westchnienie. Był bliski wyznania przede mną prawdy. Byłam przygotowana na każdą ewentualność. Dodałam mu otuchy, układając dłoń na jego policzku. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczyma. Walczył z samym sobą. Teraz zaczęłam żałować, że do tego stopnia na niego naciskałam. Może nie powinnam, może to dla niego za dużo.
-Chcesz wiedzieć, dlaczego cały czas cię odpycham, mimo że jest to najtrudniejsza rzecz, jaką przyszło mi zrobić w życiu? Chcesz wiedzieć, dlaczego nie mogę się z tobą kochać, choć chcę tego, jak niczego innego na tym cholernym, popieprzonym świecie?
Ze strachem w oczach skinęłam głową, a pięść mimowolnie zacisnęłam na jego szarej koszulce.
-Tak, chcę w końcu poznać prawdę.
Justin zaczerpnął powietrza po raz ostatni, musnął krótko moje czoło i spojrzał mi w oczy tak głęboko, jakby chciał pożegnać się ze mną raz na zawsze.
-Mam HIV'a, Natasza. I nie zamierzam zarazić cię tym syfem.
~*~
Radzę nie zrażać się ostatnim zdaniem, w moim ff nie zabraknie miejsca na seks hahahah ;D
A więc wróciłam po krótkiej przerwie (piszę to już 3 raz, Jezu hah) z nowymi siłami i energią, mimo że w szkole po 8 i 9 lekcji. Pochwalcie się, do której klasy się wybieracie! Mi zostały jeszcze ostatnie dwa lata szkoły i wolność (no, prawie), tak więc ja już w drugiej liceum, za rok matura, ale to nic, trzy opowiadania i ask ważniejsze XD Justin najważniejszy *.*
Ps. Nadal nie mogę oddychać po #WhatDoYouMean, a Wy?
CO?????!!!?!! HIV?? No tego w życiu bym sie nie spodziewała myślałam ze powie jej coś w stylu ze podoba mu sie jej siostra
OdpowiedzUsuńOMG ?! Takiego wyzania to się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny <3
No tego to się nie spodziewałam... Rozdział cudowny, zresztą jak zawsze *_* :) do następnego :*
OdpowiedzUsuńon ni moze umrzec !!!!! :( zabije cie paula !!!!
OdpowiedzUsuńTAK!!! Wiedziałam! ale ej, przecież, przez całowanie też można kogoś zarazić, z resztą, skąd on wie? badał się? :3 jak? skąd miał na to kasę? :D tyle rzeczy niejasnych :D ej, ja też 2LO <3 ale plan spoko po 7 leckji 3 razy raz 6 i raz 8, więc jest ekstra :D
OdpowiedzUsuńWiedzialam ze to bedzie hiv!! Swietny rozdzial czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJa 3 technikum :D <3 Plan fatalny ale co zrobić , najważniejsze że egzamin zawodowy zdany ! :D Co do rozdziału to szczerze ? nie spodziewałam się ..... że coś takiego możesz wymyślić. Czekam na dalsze losy tej dwójki
OdpowiedzUsuńRewelacyjny kochaniee ! ;* czekam na kolejny ^ ^
OdpowiedzUsuńPrzez calowanoe soe nie da zarazic, tylko droga plciowa lub przez krew ...szczerze to nie spodziewalam sie tego! Oby im sie ulozylo, czekam na next! Ja 1 liceum i masakra xd boje sie hehe
OdpowiedzUsuńMoja reakcja:
OdpowiedzUsuń*Oczy jak pięciozłotówki. Rozchylone usta. Wali się dłonią po czole*
A nie chwila! Wszystko sobie przemyślałam i myślę, że Justin kłamie i tak na prawdę ma wyrzuty sumienia, że lizał się z siostrą Natashy i dlatego nie chce się z nią kochać!
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny <3
OdpowiedzUsuń/Wiki
Kurde, jestem ciekawa jak to się zakończy, serio ... Czekam na następny rozdział Misia! <3
OdpowiedzUsuńW końcu rozdział isisjdjs
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa reakcji Natashy 0.o
1 liceum mam nadzieję że sobie poradze lol
O nie!😭nmg sue doczekac nn!!!
OdpowiedzUsuńno końcówka niezła, nie powiem :D
OdpowiedzUsuń3 klasa liceum - matura w tym roku :)))
Nie wierzę, po prostu nie wierzę w to, co się tu dzieje... Spodziewałam się wszystkiego, tego że Justin się boi, że ją skrzywdzi, tego, że już jej nie kocha, tego, że boi się, że się nie sprawdzi jako facet...ale nigdy bym nie pomyślała, że ma HIV! Chociaż było to do przewidzenia biorąc pod uwagę to, jaki tryb życia prowadzi, to nigdy bym nie przypuszczała, że wykorzystasz to w swoim opowiadaniu. Boże, tak strasznie się boję, co teraz z nim będzie. Natasha go nie zostawi, wiem to, bo go kocha. Ale to jest śmiertelna choroba i będzie tylko gorzej. Boję się, że on umrze, a Natasha zostanie sama. Jezu, ja tak strasznie przeżywam tą historię, tak strasznie się boję, że to wszystko się źle skończy, wręcz jestem pewna, że ta historia nie zakończy się happy endem, przynajmniej z perspektywy czytelnika. Nie wiem co mam jeszcze napisac. Boję się o nich, boję się, że sobie nie poradzą. Chociaż może wręcz przeciwnie, może to ich zmotywuje do tego, żeby zacząc lepsze życie, bo Justinowi zapewne tego życia zostało niewiele - bez leków, bez opieki lekarzy nie przetrwa zbyt długo. A może jemu się wydaje, że ma HIV, może sobie coś ubzdurał, bo wątpię, żeby zrobił badania...
OdpowiedzUsuńJeju, już nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału. Dodaj jak najszybciej!
Życzę dużo weny!
Wow!! Świetny rozdział <3 Hif.... o kurde
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;*
@theklaudiak
Nie spodziewałam się, że Justin będzie na to chory, ale pewnie sobie z tym poradzą. Albo jestem zbyt optymistyczna haha
OdpowiedzUsuńhttp://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/