Natasza
Wiatr rozwiewał kosmyki włosów w każdą z czterech stron świata. Co chwila starałam się przygładzić je dłońmi, a mimo to wchodziły do oczu i do ust. Na dworze zaczął zapadać zmrok. Nadchodziła kolejna, chłodna, dogłębnie przesiąknięta smutkiem noc. Księżyc rzucał osłonę na płyty chodnika i moje przybrudzone ziemią i kurzem buty. Przejeżdżające samochody nie zwalniały na widok młodej, zagubionej, ledwo trzymającej się na nogach dziewczyny. Każdy spieszył do domu bądź do pracy. Każdy uciekał od problemów, a pomoc potrzebującemu człowiekowi odkładał na najdalszy plan. Ja potrzebowałam pomocy. Pomocy w sferze finansowej. Potrzebowałam stu pierdolonych zielonych na dwa pierdolone gramy. Tylko tyle i jednocześnie tak wiele.
Ledwo ciągnęłam nogę za nogą. Moje ciało było dogłębnie wycieńczone walką z narkotykowym głodem i uzależnieniem. Z trudem stawiałam każdy kolejny krok na wilgotnej ulicy. Przytrzymywałam się po drodze każdego napotkanego muru i po każdym osuwałam się na beton, aby zaraz wstać i ruszyć w dalszą drogę. Nie czułam strachu przed nieuniknionym. Wypełniała mnie błoga obojętność o własne dobro, zmieszana z potrzebą załadowania w żyłę i troską o Justina.
Właśnie, Justin.
Moje serce łamało się na wiele części, gdy kropelki potu powstałe w wyniku wycieńczenia organizmu spływały po jego zmarszczonym czole i mieszały się z gorzkimi łzami bezradności. Chciałam trzymać jego drżące, zwinięte w kłębek ciało, dopóki nie przestałby się tak potwornie trząść. Byłam gotowa wziąć część jego bólu na siebie, byleby tylko przestał tak przeraźliwie cierpieć. Jego smutek dawał mi się we znaki jeszcze bardziej niż moja własna rozpacz. Przez długie tygodnie wmawiał mi, że żyjąc na ulicy, musi przemawiać przeze mnie obojętność. Jak miałam być jednak obojętna, kiedy kochałam go ponad własne życie?
Pieprzona miłość.
Mój cel był jeden, ściśle określony. Chciałam przynieść Justinowi ukojenie, choćby miało kosztować mnie wiele słonych łez, których nie miałabym nawet gdzie wylać. Nie miałam przecież cholernej poduszki, w które płaczą wszystkie rozwydrzone nastolatki, borykające się ze złamanym sercem bądź złamanym, cholernym paznokciem.
Kiedy dotarłam na same obrzeża miasta, pod dzielnicę, do której nigdy nie weszłabym bez strachu i drżących kolan, był już naprawdę późny wieczór. Ledwo trzymałam się na nogach przez głód. Dodatkowo wykończone ciało potrzebowało snu po niemal dwudziestoczterogodzinnej walce bez zmrużenia oka. Miałam świadomość, że najgorsze dopiero przede mną, że najgorsze dopiero nadejdzie. Poczuję to, co Justin czuł każdego dnia, wychodząc na zarobek. Co gorsza, poczuję w sobie, wewnątrz mnie, pierdolonego, obrzydliwego kutasa. Należałam do nielicznych dziewcząt, które cnotę pragnęły oddać ukochanemu. A teraz? Mój Justin trzęsie się na głodzie i rzyga po krzakach, a ja mogę przynieść mu ukojenie, robiąc z siebie puszczalską ćpunkę. Puszczalską ćpunkę, w którą zmieniłabym się prędzej czy później. Nie było ratunku.
Cholera, nie wiedziałam nawet, gdzie zmierzałam. Szłam do Tysona, do dilera od którego oboje kupowaliśmy dragi, nie mając przy sobie ani dolara. Chyba podświadomie wierzyłam w to, że czarnoskóry po raz kolejny zapyta, czy nie wolałabym zapłacić za dragi w naturze.
-Kogo to moje czy widzą - mruknął Tyson, głęboko zaciągając się papierosem.
Po obu jego stronach stało dwóch innych, również czarnoskórych mężczyzn, a mi było już wszystko jedno, czy dziwkę ujrzy we mnie jedynie Tyson czy cała trójka facetów.
Diler przygniótł niedopałek papierosa podeszwą i wysunął się kilka kroków przed kolegów. Przyparł mnie plecami do muru po drugiej stronie uliczki i, jak Boga kocham, z czułością pogłaskał po policzku. Chyba wolałabym, aby nie okazywał mi nawet najmniejszej sympatii. To byłoby znacznie prostsze.
-Czyżby moja piękna Nataszka była na głodzie? - zarechotał żałośnie. Mogłabym przewrócić oczami, lecz dzisiejszej nocy wolałam nie narażać się mężczyźnie. Wiedział, po co do niego przyszłam i wiedział, że w tym stanie byłam zdolna do zapłacenia mu każdej ceny, nawet tak bolesnej.
-Czy - wychrypiałam, lecz aby mój głos brzmiał w miarę naturalnie, musiałam odkaszlnąć i zacząć od początku. - Czy twoja propozycja jest nadal aktualna?
Widziałam, jak jego usta układają się w półuśmiechu, a palce ponownie sięgają do mojego policzka. Objął dłońmi twarz i uniósł ją, abym spojrzała w jego czarne jak węgiel oczy. Obrzydzały, odstraszały i nie znosiły sprzeciwu.
-Oddasz mi się, ślicznotko? - spytał obrzydliwie radosny, zaplatając wokół palców kosmyki włosów.
Miałam ochotę uderzyć go w twarz, aby przestał uśmiechać się do mnie jak pięćdziesięcioletni pedofil.
Biło od niego coś, co z powagą mogłam nazwać złem. Czystym złem. Bałam się. Przyświecała mi jedynie myśl o Justinie, któremu ulżę w cierpieniu, którego uwolnię od łez, od dreszczy, od niewyobrażalnego bólu mięśni i wymiotów.
-Tak - szepnęłam, nie spuszczając z niego wzroku. Chciałam widzieć każdy błysk w oku, każdą zmarszczkę tworzącą się na czole, każdy grymas na ustach.
-W końcu poszłaś po rozum do głowy - warknął z podnieceniem i naparł na moje ciało z większą siłą.
Nie okazywałam strachu. Nie widziałam w tym sensu. I tak byłam gotowa na wszystko. Na wszystko, co zamierzał zrobić ze mną i z moim kruchym, nic nie wartym ciałem.
Zaczął naprawdę pełnymi wargami całować mnie po szyi, a ja, mimo że nie robił tego z przesadną brutalnością, nie czułam najmniejszej przyjemności. Jedynie obrzydzenie. W końcu, nie był Justinem, tylko pieprzonym dilerem, który z każdą działką ściągał nas na dno i zamiast pomóc potrzebującym, dobijał leżących.
-Chodź ze mną, Nataszka. Jak mi się spodoba, dam ci na zachętę działkę dla ciebie i dla tego twojego chłoptasia.
Pociągnął mnie stanowczo za rękę w stronę wejścia do jednej z kamienic. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że ledwo trzymam się na nogach i z każdym potknięciem mogę spotkać się z ziemią. Nie opierałam się nawet odrobinę. Chyba chciałam mieć tę pierdoloną noc po prostu za sobą, żeby móc wrócić do Justina i płakać przez cały kolejny dzień w jego ramię. Wrócę do niego w środku nocy, a kiedy załaduje już w żyłę całą działkę i spojrzy mi głęboko w oczy, zrozumie, że puściłam się z innym, że go zdradziłam, zanim w ogóle rozwinęło się między nami coś więcej niż kilka pocałunków i muśnięć na szyi.
-Wiesz, że nie będę delikatny, tylko stanowczy i brutalny? - warknął mi do ucha i szybko przywarł dłońmi do moich piersi i chociaż nie były duże, pasowały do jego dłoni.
Wydałam z siebie głuchy krzyk, gdy pchnął mnie na materac na starym łóżku w zaciemnionym pokoju. Nie widziałam niczego, prócz zaciągniętych rolet w oknach, butelek po tanim alkoholu na brudnej podłodze i zaniedbanego ćpuna w kącie pomieszczenia. To z pewnością nie mogło być mieszkanie Tysona. Nie wierzyłam, że stracę dziewictwo w śmierdzącej melinie z człowiekiem, który wzbudzał u mnie lęk i obrzydzenie. Nie rozumiałam, jak Jazzy mogła sypiać z nim z własnej woli i, co więcej, czerpać z tego przyjemność. To obrzydliwe.
Chyba nawet nie chciało mi się płakać. Zgwałci mnie w zasadzie na moją własną prośbę. Czy to nie chore?
Leżałam na materacu jak szmaciana lalka, gdy zrywał ze mnie ubrania jak zwierzę, które pod wpływem podniecenia wpadło w furię. On przypominał takie wygłodniałe zwierzę, którego nie powstrzyma nic. Zostałam w samej koszulce i majtkach, kiedy usiadł okrakiem na moich udach, ściągnął przez głowę koszulkę i ukazał nagi, umięśniony tors. Odwróciłam nawet głowę w bok, aby nie patrzeć w jego ciemne oczy, lecz mężczyzna szybko złapał dłonią moją twarz i z powrotem nakierował na siebie.
-Patrz na mnie, kiedy będę cię pieprzyć - warknął głośno i polecił mi gestem dłoni, bym uniosła ciało i pozwoliła mu zerwać tym razem moją cienką koszulkę.
Nie miałam na sobie stanika, dlatego bez większego problemu mógł ścisnąć w dłoniach moje nieduże piersi. Czułam się brudna, wykorzystana, niemająca szacunku do samej siebie, lecz mimo to w głębi umysłu tliła się świadomość, że Justin kocha mnie mimo wszystko i już zawsze będzie ze mną, nawet z myślą, że pierwszy lepszy skurwiel dotykał mojego ciała za moim bądź co bądź pozwoleniem.
-Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz i przyjdziesz do mnie, żebym ostro cię pieprzył - zarechotał i ściągnął czarne dresy.
Siedział na mnie, a jego kutasa od mojego miejsca intymnego oddzielał tylko podwójny materiał bielizny. Brakowało tak niewiele, aby wbił się we mnie, zeszmacił mnie, ale jednocześnie przyniósł ukojenie Justinowi.
-Gdybym nie musiała, nigdy bym tego nie zrobiła - warknęłam pod nosem, starając się patrzeć w każdy punkt na ścianie, byleby nie zerknąć w oczy Tysonowi.
-Ale nie zaprzeczysz, że gdybyś miała do wyboru mnie lub starych biznesmenów z pierdolonym wąsikiem pod nosem, wybrałabyś mnie.
Niestety miał rację. Wolałam, aby to on, facet, który nie skończył jeszcze dwudziestu pięciu lat, pieprzył mnie i dotykał, niż gdyby jego miejsce miał zająć człowiek, w którym widziałabym jedynie starego zboczeńca.
Po krótkiej chwili pożegnałam się z majtkami, a gdy i jego nie ograniczała bielizna, zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści na starej kołdrze. Usłyszałam jeszcze, jak rozrywa paczuszkę z prezerwatywą i zakłada ją na przyrodzenie, a później wypełnił mnie jedynie ból, ból i jeszcze raz ból. Wbił się we mnie z ogromną brutalnością. Zupełnie nie interesowało go, czy jestem jeszcze dziewicą i czy jego ruchy nie wywołają ogromnej fali cierpienia. Z drugiej strony nie mogłam mu się dziwić. Za pierwszym razem gotów był dać mi za seks dwie działki heroiny, czyli równe sto dolarów, gdzie na dworcu za ładną buzię i niedoświadczone ciało dostałabym najwyżej dwadzieścia.
I tak pieprzył mnie, a ja płakałam w bólu i rozrywającej tęsknocie. Pragnęłam mieć przy sobie Justina, który w najgorszych chwilach zawsze trzymał mnie za rękę. Najbardziej bałam się myśli, że gdy Justin zrozumie, że zdradziłam go, że puściłam się jak zwykła dziwka, nie będzie chciał być dłużej z osobą mojego pokroju. Naprawdę się bałam, nawet bardziej niż Tysona, który z każdym pchnięciem coraz głośniej dyszał mi do ucha. Nie czułam nawet odrobiny przyjemności, nawet jednego błogiego dreszczu. Był tylko ból i łzy, mieszane z jego potem i przekleństwami. Gwałcił mnie, nie mogłam zaprzeczyć. Niestety, gwałcił mnie na moje własne życzenie.
-Nawet z Jazzy nie było mi tak dobrze. Jesteś jeszcze ciaśniejsza niż ona - warknął, kiedy doszedł przy ostatnim pchnięciu i spuścił się w gumkę. Dzięki Bogu pamiętał chociaż o zabezpieczeniu.
-Nie musiałeś mi tego mówić - wyszeptałam, a kiedy mężczyzna zsunął się z mojego nagiego ciała i zaczął ubierać bokserki razem z dresami, otarłam zapłakaną twarz skrawkiem kołdry.
-No, słoneczko. Troszkę poćwiczysz i będziesz mistrzynią. Tatuś cię wszystkiego nauczy. Lubię pieprzyć takie dzieciaczki, które nie wiedzą, co dzieje się dookoła nich - z pierdolonym uśmiechem na ustach rzucił na moje obnażone piersi dwa szczelnie zapakowane gramy heroiny i wyszedł z meliny, naciągając na tors czarną koszulkę.
Nie musiałam mówić, że czułam się jak brudna dziwka. Nie chciałam się nad sobą użalać. Sama tu przyszłam i sama pozwoliłam na wszystko Tysonowi. Musiałam zagryźć mocno wargi i zignorować łzy, które mimowolnie spływały po policzkach. Wpływały w kąciki ust, a ja zlizywałam je ukradkiem, byleby nie popłynęły dalej na brodę i szyję. Wiedziałam, że zaczną się kurwić, ale nie sądziłam, że tak szybko. Miałam piętnaście lat, na Boga!
-Mała - usłyszałam zachrypnięty głos z jednego z rogów pokoju, gdzie na podłodze siedział chłopak. Miał koło dwudziestu lat, jego czarne, brudne włosy kleiły się do spoconego czoła, a podarte ubrania luźno wisiały na wychudzonym ciele. Był na głodzie, poznałam to natychmiast. Wyglądał prawie tak źle jak Justin, ale tylko do ukochanego czułam współczucie.
-Czego chcesz - warknęłam, zakładając drżącymi dłońmi koszulkę.
-Daj mi jedną działkę, albo chociaż pół, błagam - wyjęczał, trzymając się za brzuch.
-Spierdalaj - warknęłam ostro i wsunęłam nogi w nogawki dresów. Nie miało dla mnie znaczenia, że kiedy jeszcze byłam naga ten ćpun wpatrywał się we mnie bez wytchnienia. - Myślisz, że zrobiłam z siebie ostatnią kurwę, żeby później oddać ci swoją działkę?
Młody mężczyzna wpatrywał się we mnie z na wpół przymkniętych powiek. Straciłam go z oczu dosłownie na moment, kiedy zakładałam przez głowę bluzę. Gdy na nowo spojrzałam w jego kierunku, stał krok przede mną, drżąc na całym ciele i oddychając ciężko. Wystraszyłam się go, nie żartuję. Patrzył na mnie tak, jakby był w stanie mnie zabić za jeden gram.
-Daj mi pierdoloną działkę - warknął, przypierając moje ciało do materaca, a moje ręce dociskając do niego za głową.
Oboje byliśmy na głodzie, dlatego mimo wszystko przewyższał mnie siłą. Nachylał się nade mną i dyszał ciężko, a ja nie mogłam go odepchnąć, bo wycieńczone ciało coraz wyraźniej dawało o sobie znać. Dopiero kiedy drzwi zaniedbanej kawalerki otworzyły się z hukiem, a Tyson z papierosem między wargami odciągnął ode mnie chłopaka i pchnął jego ciało na ścianę, mogłam ostatkami sił zbiec po schodach kamienicy i wypaść przed budynek. Zwymiotowałam w pierwsze krzaki i już sama nie wiedziałam, czy to z powodu narastającego głodu, czy przez obrzydzenie samą sobą.
Wrócić do rudery przy 18th Street było mi jeszcze trudniej. Nogi uginały się bardziej, a światła przejeżdżających samochodów niemiłosiernie raziły oczy. Chciałam się nawet poddać, upaść na ziemię i czekać, aż znajdzie mnie pierwszy lepszy przechodzień, który, znając życie, i tak ominąłby mnie szerokim łukiem. Nie mogłam jednak zawieść Justina i to dla niego znosiłam uginające się kolana, ciągłe zawroty głowy i wymioty przy co drugim krzaku.
Bolało mnie całe ciało już nie tylko w głodzie narkotykowym. Tyson był naprawdę brutalny. Wiem jednak, że na trzeźwo ból byłby większy. Teraz i tak było mi wszystko jedno, co stanie się ze mną i z moim ciałem. Nawet nie płakałam. Nie umiałam. Znaczna większość narkomanów odznaczała się niebywałą obojętnością, którą powoli zaczynałam nabywać. Tylko Justin był inny. Jedynie on był wrażliwy i płakał nie tylko nad własnym losem.
Ostatni raz zwymiotowałam przy płocie na 18th Street. Nie miałam już czym dłużej rzygać i to męczyło jeszcze bardziej. W ruderze padłam na obolałe kolana i ostatkiem sił uniosłam głowę, aby spojrzeć na Justina. Drżał znacznie bardziej, leżał na boku i obejmował ramionami kolana. Momentami krzyczał przez ból i wycieńczenie. To on dał mi siłę, abym na kolanach zbliżyła się do niego i pocałowała jego spocone czoło. Spojrzał na mnie przez łzy, a wtedy ja wsunęłam w jego dłoń działkę heroiny.
Nagle jakby odżył, dostał nowych pokładów siły. Wciąż drżącą dłonią wyjął spod rogu materaca swoją strzykawkę i w pośpiechu wypełnił ją rozrobioną z wodą heroiną. Jakimś cudem za pierwszym razem przebił się przez liczne blizny na ramionach i władował w żyłę pełną porcję. Widziałam ogromną ulgę wpływającą na jego zbolałą twarz. Rozchylił lekko wargi i przymknął powieki. Gdybym miała porównać jego stan do czegoś bardziej obrazowego, wyglądał tak, jakby dochodził. Po chwili przestał drżeć. Jedynie opierał się plecami o zimną ścianę z igłą wbitą w żyłę. Ostatni raz musnęłam jego czoło i chwyciłam własną strzykawkę, opadając na podłogę przy przeciwnej ścianie.
Przygotowanie działki nie było rzeczą prostą, zwłaszcza kiedy ręce trzęsły się niemiłosiernie i nie potrafiły nawet utrzymać strzykawki, nie mówiąc już nawet o rozrobieniu heroiny z wodą i lekkim podgrzaniu jej zapalniczką. Po kilku nieudanych próbach po prostu upuściłam wszystko i przechyliłam się na prawy bok, aby zacząć drżeć tak mocno jak przed momentem Justin. Byłam na skraju wyczerpania i czułam się po prostu jak gówno.
Nagle poczułam wśród włosów dużą dłoń i pocałunek złożony na czole. Przez zamglone oczy widziałam, jak Justin, już ze spokojem, przygotował działkę dla mnie. Potem chwycił mocno w dłoń moje chude ramię i zacisnął palce powyżej łokcia, aby żyła na zgięciu była bardziej widoczna. Poczułam delikatne ukłucie, które było niczym ugryzienie komara w porównaniu do bólu całego ciała. Później było już tylko lepiej. Justin ze spokojem wpuścił w mój organizm cały narkotyk. Z pewnością wyglądałam jak on przed momentem. Uchyliłam wargi i przymknęłam oczy, aby rozkoszować się błogim rozluźnieniem całego ciała. Przez parę chwil nie myślałam o niczym, dosłownie o niczym. Leżałam na wilgotnym betonie z zupełnie czystym, pozbawionym jakichkolwiek myśli umysłem. Jedynie dłoń Justina, która gładziła moje włosy i policzki, dawała mi do zrozumienia, że wciąż jestem na ziemi, że nie umarłam i że jeszcze nie raz będę zmuszona zmierzyć się z podobnym bólem i wycieńczeniem.
-Puściłaś się za dragi, prawda? - spytał spokojnie, kiedy oboje wróciliśmy do żywych i byliśmy w stanie porozmawiać.
Usiadłam pod ścianą i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Było mi tak cholernie wstyd, że przyszło mi zarabiać własnym ciałem.
-Tak - szepnęłam krótko, nie patrząc mu w oczy. Nie potrafiłam. Jego wzrok zbyt mocno bolał.
-Znam go? - zadał kolejne pytanie, a z każdym następnym czułam się gorzej. - Znam faceta, który cię posuwał?
Ton głosu miał spokojny, ale słowa, jakich używał, wprowadzały mnie w zmieszanie. Był zły czy może smutny? Wybaczy mi, czy zostawi, jakbym nic dla niego nie znaczyła?
-Znasz - wyszeptałam przez łzy. - To Tyson - dodałam i rzuciłam się Justinowi na szyję. Tak bardzo go kochałam, a teraz mogłam stracić. - Justin, wiesz, że zrobiłam to tylko i wyłącznie dla nas. Nie chciałam tego, ale nie miałam innego wyboru. Nie mogłam patrzeć na twój ból, na to jak cierpiałeś. Musiałam coś zrobić. Wiesz, że to nic dla mnie nie znaczyło. Chciałam tylko zdobyć dla nas po działce - płakałam rzewnie w jego ramię i co chwila dławiłam się łzami.
Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy dłonie Justina zaczęły gładzić moje plecy pod materiałem bluzy. Okazywał mi czułość i troskę. Nie zostawił mnie.
-Nataszka? - zaczął cicho, ale ja nie potrafiłam oderwać policzka od jego ramienia. - Nataszka, spójrz na mnie, proszę - powtórzył i tym razem objął moją twarz dłońmi, by móc zetrzeć z policzków wąskie ścieżki łez. - Byłaś dziewicą? - spytał smutno i lekko zacisnął szczękę, gdy odpowiedziałam mu nieśmiałym skinieniem głowy.
Później już o nic nie pytał. Po prostu objął mnie ramionami w pasie i mocno wtulił w swoje ciało. Opierałam głowę o jego bark i patrzyłam tępo przed siebie, w głuchą, ciemną noc. Myślałam nad życiem, nad naszym wspólnym życiem. Kochałam Justina i byłam pewna, że nigdy go nie opuszczę. Był człowiekiem, któremu ufałam w stu procentach i nie wyobrażałam sobie, aby kiedykolwiek miał mnie zawieść. Kiedy tak myślałam, obserwowałam kołyszące się na wietrze korony drzew i nagle zapragnęłam wspiąć się na jedną z nich, by choć przez chwilę być na szczycie, a nie na dnie, na które ściągnęłam się sama.
-Jestem dziwką - mruknęłam, badając opuszkami palców kark Justina.
Chłopak nie odsunął mnie od siebie, tylko mocniej przyciągnął do uścisku i pozwolił, by jedna z jego łez spłynęła po mojej szyi, pod koszulkę.
-Nie jesteś, Nataszka. Nie jesteś i nigdy nie będziesz - westchnął głośno. - Przed tym właśnie chciałem cię uchronić. Myślę o sobie w ten sam sposób, jaki ty myślisz o sobie. Nie chcę tego. Nie chcę, żebyś o cokolwiek się obwiniała. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo doceniam twoje poświęcenie. Przepraszam, że przeze mnie musiałaś się tak nacierpieć - czułam, że gnębiło go coś jeszcze i tylko czekałam, aż otworzy się przede mną. - Najbardziej boli mnie jeszcze jedna myśl. Jeśli Jazzy dowie się, że puściłaś się z jej facetem... Natasza, ona ci tego nie daruje.
~*~
Pewnie część z Was do samego końca miała nadzieję, że Natasza tego nie zrobi, że nie odda się obcemu facetowi. Niestety, tu nie ma za dużo miejsca na szczęście ;c
Ps. Proszę Was, komentujcie rozdziały, to bardzo dodaje mi skrzydeł <3
ask.fm/Paulaaa962
Zastanawiam się czy kiedykolwiek będą szczęśliwi, wolni od tego syfu... Bo już zaczynam wątpić w szczęśliwe zakończenie.
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście fenomenalny!! <3
Jeju, a tak bardzo chciałam, by uwolnili się od tego sytu, by Justin był jej pierwszym. By byli szczęśliwi. Błagam, spraw by uwolnili się od tego syfu, by byli szczęśliwi...
OdpowiedzUsuńDużo weny skarbie/mrrAleksandra������������
O mój Boże! Biedna Natasza.. Mam nadzieję, że niebawem wszystko się ułoży.. Czekam na next ❤❤
OdpowiedzUsuńJednak mała nadzieja była, że Natasza nigdzię nie pójdzie, ale widocznie tak musiało być. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno, kocham twoje ff ♥
OdpowiedzUsuńJa nie kumam czemu to robią jest tyle sposób żeby zarobić na te cholerne działki no kurwa ;_____;
OdpowiedzUsuńJa nie moge. To bylo straszne i rewelacyjne za razem. Uwielbiam to ff.
OdpowiedzUsuńJeny. No kurde. To nie tak miało być. Nie tak to sobie wyobrażałam. Czemu nie uratował jej Niall, albo ktokolwiek?
OdpowiedzUsuńTo nie fair. Jest mi teraz smutno.
Widzisz co przez ciebie? xd
Siedzę tak teraz przed tym laptopem, taka jakaś rozmemłana i wdycham tylko...................
Kurde no. Nie daruje ci tego.
Jej pierwszy raz miał być z Justinem, nie chcę być jakaś nie tego ale mam nadzieję, że Tyson umrze.
Właśnie, co do Tysona. Nie wiem czemu ale wyobrażam go sobie jako Kanye i kurde, kocham Kanye ale chce żeby Tyson umarł, ale nie chce żeby Kanye umierał....
I weź mnie tu ogarnij :')
Równie dobrze Tyson może wyglądać jak 2pac, a 2pac już nie żyje. No.
Dobra, może ja już przestanę pisać, bo się tylko pogrążam. Eh.
http://all-of-the-lights-baby.blogspot.com/
Dlaczego ty jej to zrobilas? ;c
OdpowiedzUsuńTak, bylam jedna z osob, ktore mialy nadzieje, ze wydarzy sie jakis cud i nie bedzie musiala sie puszczac ;c
Dobrze, ze przynajmniej Justin nie jest na nia zly, ale ma racje, ciekawi mnie co bedzie dalej, bo jak Jazzy sie dowie, to nie bedzie milo, juz przeciez polubila Natashe, a teraz znowu bedzie miedzy nimi konflikt, bo ona jej nie wybaczy, ze przez nia, jej chlopak ja zdradzil :/
Czemu oni nie moga miec chociaz troche spokoju, szczescia i odpoczynku od tego calego gowna? :/
Weny i prosze pisz kolejny szybciutko <3
believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com
moje oczy się zaszkliły poważnie,piszesz rewelacyjnie!:) oby tak dalej życzę dużo weny!<3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
/Wiki
Żal mi jej :( ktoś powinien jej pomóc, nawet myślałam przez chwilę, że Tyson się okarze wspaniałomyślny.. A rodzice powinni się zacząć nią bardziej przejmować albo przynajmniej pomyśleć co będzie z ich rekrutacją kiedy ktoś ją zobaczy pod wpływem i w jakikolwiek sposób pomóc, chociaż trochę mogłoby ich sumienie ruszyć albo rodzeństwo.. Muszą dać sobie radę (: Życzę dużo, dużo weny (:
OdpowiedzUsuńUhu! Wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńCudny
OdpowiedzUsuńhttp://dark-sky-1Dff.blogspot.com/
No nie, a mimo wszystko miałam nadzieję, że tego nie zrobi... Nie wierzę, że Tyson jest takim potworem. Potraktować w ten sposób młodą, kruchą dziewczynkę? Nawet nie chcę o tym myśleć. Do tego jeszcze Justin i Jazzy. Co teraz będzie? Czekam!
OdpowiedzUsuńświetny <33
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój nowy blog
http://my-life-sucks-ff.blogspot.com/
kiedy dodasz dodatkowy my heaven?
OdpowiedzUsuńO faak... Cały czas miałam nadzieję kurwa :/ Ale jednak, narkotyki ważniejsze ..jebane uzależnienie :(
OdpowiedzUsuńBuzi
Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków! Tak myślałam, że zrobi to z Tysonem. Tak strasznie się tego balam. Tak strasznie chciałam, żeby ktoś ją powstrzymał. To się nie dzieje naprawdę. Ona była dziewicą i chyba dlatego tak bardzo mi przykro, bo tak strasznie chciałam, zeby swój pierwszy raz przeżyła z Justinem. Przecież oni się kochają, powinni być ze sobą szczęśliwi, a oni prowadzą życie "od działki do działki". Jak tak się zastanawiam nad tym opowiadaniem to uważam, że najlepszym zakończeniem tego opowiadania byłaby ich wspólna śmierć - skok z mostu lub coś w tym stylu, bo wszędzie będzie im lepiej niż na tej pieprzonej ulicy. Dlaczego ten rozdział mnie tak dobił, że nie mogę przestać płakać? Przecież oni zasługują na szczęście. Natasha i Justin są dobrymi ludźmi, mają dobre serca, zasługują na godne życie. A takie ludzkie szmaty mają wszystko czego zapragną? Życie jest cholernie niesprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten rozdział.
Kocham :)) dodaj szybko nn
OdpowiedzUsuńDlugo mnie tu nie bylo wlasnie wszystko nadrobilam....dlaczego oni musza tak cierpiec?? To mnie boliodczuwam to w tak silnym stopniu!
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że tak się skończy, ale jednak miałam nadzieję, że pierwszy raz przeżyje z Justinem, no cóż, to prawda, tu nie ma miejsca choć na odrobinę szczęścia :c
OdpowiedzUsuń