wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 14 - The last day of sorrow...

Mijały godziny przesiąknięte bólem. Mijały dni przepełnione smutkiem. Życie Natashy i Justina powróciło na stare, monotonne tory. Szatyn każdego ranka ze łzami w oczach wchodził na dworzec Michigan Central Station, aby w ramionach starszych mężczyzn uzbierać pięćdziesiąt dolarów na gram heroiny. Jego serce krwawiło, gdy nie było przy nim Natashy. Tylko ona potrafiła zmusić go do uśmiechu własnym szczęściem, mimo że w sercu chłopaka zalegał smutek. Tylko ona podnosiła na duchu jego zziębniętą, opuszczoną duszę, pragnącą ciepła i obecności.
Natasha natomiast wróciła do szkoły i każdego dnia zatapiała się w szkolnych podręcznikach, aby zabić myśli o Justinie i skupić się na fizyce jądrowej, pierwiastkach chemicznych oraz miłosnej poezji. Gdy pani Jones na lekcji angielskiego zaczynała przytaczać cytaty z najpiękniejszych, miłosnych wierszy, w oczach Natashy zbierały się łzy, wolniutko spływające w dół policzków. Było jej zwyczajnie ciężko w samotności, bez jego ramienia owiniętego wokół talii. Im bardziej starała się o nim zapomnieć, tym bardziej za nim tęskniła.
W ciągu dziesięciu dni od przymusowego rozstania zdążyli wylać niebywałą ilość łez. Nie potrafili nocą zasnąć  i już po tygodniu ich ciała  były wycieńczone, pozbawione energii do życia. Marzyli o tym samym - o silnym uścisku i kilku pokrzepiających słowach. Justinowi było jeszcze trudniej  przyzwyczaić się do ponownej samotności. Kilka tygodni spędzonych przy Natashy odebrało mu zdolność racjonalnego spoglądania w przyszłość. Utonął we własnych marzeniach. Utonął w nich i nie miał przy sobie żadnej deski ratunkowej. Nie miał przy sobie pomocnej dłoni Natashy, która ratowała go przed utonięciem.
Kolejne dni wciągnęły Natashę w sidła uzależnienia, z którego sama nie była w stanie się uwolnić. Była zbyt słaba, zwłaszcza bez wsparcia Justina. Było jej wstyd, że od początku nie posłuchała dojrzałego i doświadczonego w kwestii narkotyków szatyna. Ostrzegał ją od pierwszego dnia. Teraz miała pieniędzy pod dostatkiem, jednak gdyby w dalszym ciągu mieszkała na 18th Street, musiałaby sprzedawać za dragi własne ciało; musiałaby zostać prostytutką, aby zaopatrzyć się w niezbędny towar.
Chodziła do Tysona regularnie, mając nadzieję, że nie spotka Justina. Samo wspomnienie o nim było zbyt bolesne, aby mogła z zaciśniętą szczęką spojrzeć w jego oczy. Pierwsza łza pociągnęłaby za sobą kolejną, powodując w ostateczności morze rozpaczy, smutku i bólu. Ćpała, aby zapomnieć. Zapomnieć o chwilowym szczęściu, które uciekło jej pomiędzy palcami. Pozwoliła mu uciec, odejść. Pozwoliła odejść Justinowi.
Kondycja psychiczna Justina nie była lepsza. Wręcz przeciwnie, jeszcze nigdy nie cierpiał tak silnie. Zaczynał rozumieć definicję złamanego serca. Prawdę powiedziawszy wolał zostać upokorzony przez klientów na dworcu niż skrzywdzony na poziomie miłości, której w zasadzie nie był nawet pewien. Wiedział jedno. Pragnął Natashy. Pragnął jej maleńkich dłoni na swoim ciele, pragnął jej nieśmiałego uśmiechu, pragnął ciepła jej ciała. Pragnął osoby, która w ciągu kilku tygodni stała się najjaśniejszą gwiazdą jego wszechświata.
Oboje pragnęli siebie równie mocno. I oboje nie mieli odwagi, aby przyznać się do tego na głos. Woleli płakać w poduszkę, dusząc się w smutku i rozpaczy. Woleli drwić z uczuć, wiedząc doskonale, że tylko one utrzymywały ich przy życiu.

***

Natasha trzasnęła metalowymi drzwiczkami szkolnej szafki i posłała groźne spojrzenie rówieśnikom, przyglądającym się jej z zainteresowaniem i pewnego rodzaju dystansem. Uznawana do tej pory za delikatną, niewinną, nieśmiałą dziewczynę, zmieniła się ogromnie po kilkutygodniowej przerwie. Zmiana jej zachowania była ogromną niespodzianką dla znajomych, których nigdy nie miała za wielu, ale również dla chłopaków ze starszych klas. Tych, którzy nie oszczędzali papierosów na przerwach między lekcjami i narkotyków mieszanych z alkoholem na domówkach. Jej buntowniczy nastrój przyciągał dupków, widzących w Natashy jedynie chwilową zabawkę. Nie mieli pojęcia, jak wiele szacunku do samej siebie kryje się w wątłym, piętnastoletnim ciele.
-Czego się gapisz? - warknęła na kolegę z klasy, który przez ponad połowę przerwy nie odrywał od niej spojrzenia i tylko momentami poprawiał opadające na nos okulary z grubymi szkłami.
Chłopak speszył się momentalnie i odszedł korytarzem w przeciwnym kierunku. Natasha przewróciła oczyma. Odnosiła wrażenie, że z powodu zmarszczonych brwi i zaciśniętej szczęki wzbudzała lęk u połowy szkoły. Nawet szkolne plotkary przestały pieprzyć głupoty na temat Natashy. Czuła się jak królowa pośród znienawidzonych murów. Nie jak królowa pięknego zamku z wysokimi wieżami i drogimi zdobieniami. Jak najprawdziwsza królowa ulicy, dzikiej i nieokrzesanej.
-Panienko Reed, proszę nie wszczynać kłótni - przechodząca nieopodal nauczycielka posłała Natashy karcące spojrzenie, lecz nawet nie zatrzymała się przy dziewczynie i nie zamieniła z nią kilku słów.
Dla nauczycieli szatynka była kolejną ofiarą młodzieńczego buntu. Nie zauważali czystej rozpaczy w jej oczach. Nie chcieli zauważać. Nie chcieli jej pomóc. Nie chcieli nawet spróbować.
Natasha wyszła na dziedziniec przed szkołą oblany południowym słońcem. Zmrużyła oczy, lecz nie miała czasu dłużej stać i obserwować ludzi wokoło. Zbiegła po schodach i ruszyła przez niewielki, zapełniony uczniami plac, dopóki nie poczuła na ramieniu ciężkiej dłoni i smrodu tytoniowego dymu w powietrzu. Obróciła gwałtownie głowę i zmarszczyła brwi. Nie podobała jej się grupka chłopaków z najstarszej klasy, która otoczyła dziewczynę niemal z każdej strony. Nie potrafiła się jednak bać. Kilka tygodni na ulicy uświadomiło ją, że w życiu bywają rzeczy gorsze niż wzbudzający lęk nastolatkowie.
-Czego? - warknęła, strącając dłoń jednego z ramienia. - Nie mam całego dnia.
-Aż nie mogę uwierzyć, że mała Natasha stała się tak wyszczekana. Przebijasz nawet własną siostrzyczkę, gratuluję - prychnął, zaciągając się głęboko papierosem, a po chwili wypuścił chmurę dymu prosto w twarz szatynki.
Zakaszlała i pomachała przed twarzą kilka razy dłonią. Lubiła czasem zapalić, ale tytoniowy dym za każdym razem uniemożliwiał jej normalne oddychanie.
-To wszystko? Jeśli tak, przesuń się, chcę przejść - ponownie odepchnęła jego klatkę piersiową, lecz tym razem chłopak ani drgnął. Jego stopy wtopiły się w płytę chodnika, a wzrok niebezpiecznie gorliwie spoczywał na ciele Natashy.
-Nie tak szybko, cukiereczku - ponownie poczuła na ramieniu dłoń, ponownie od tyłu. Nie mogła ujrzeć napastnika i planowała gwałtownie odwrócić głowę, lecz zanim spojrzała w oczy kolejnemu chłopakowi, przerywającemu jej spokój i wszechogarniającą obojętność, jego dłoń zniknęła. Jak ręką odjął.
Dosłownie, jak ręką odjął.
Spojrzała niepewnie za plecy, a serce w jej piersi zabiło mocniej i szybciej. Chciała uciszyć je, wypuszczając długi, rozległy oddech, ale zamiast tego zaczęła drżeć. Nawet kiedy schowała dłonie w kieszeniach bluzy nie powstrzymała ich przed delikatnymi wstrząsami. Nie chciała go widzieć, a jednocześnie pragnęła tego cholernie mocno. Z jego twarzy spływał smutek, a z oczu biła pustka. Na moment zapomniała, jak się oddycha.
Justin stał dwa kroki przed nią, zaciskając pięść na ramieniu chłopaka z najstarszej klasy. Do tej pory nie spojrzał na Natashę. Wbił wzrok w twarz nieokrzesanego nastolatka i rzucał w niego prawdziwymi piorunami. W rzeczywistości nie miał odwagi, by chociaż zerknąć na piętnastolatkę. Płakał wieczorami na wspomnienie jej urody i ciepłego serca, jednak nie potrafiłby znieść morza łez na oczach tak wielu ludzi, na oczach Natashy.
-Jeśli kobieta mówi ci, żebyś dał jej spokój, robisz to bez mrugnięcia, rozumiesz? - Natasha nie słyszała dotychczas, aby głos Justina był tak ostry i bezpośredni.
Szczęka chłopaka zaciskała się, a oczy pozostawały lekko zwężone. Szatynka nie znała podobnej strony Justina. W jej oczach zawsze pozostanie ciepłym misiem do przytulania, ale to właśnie tę odsłonę, wrażliwą i delikatną, doceniała w nim najbardziej.
-Wal się, koleś - mruknął nastolatek, ale odpuścił. Machnął dłonią na resztę kumpli i odszedł za budynek szkoły, uprzednio spluwając pod nogi Justina.
Na szkolnym dziedzińcu pozostała już tylko Natasha, a przed nią Justin z Niallem trzymającym się z boku. Dziewczyna z całego serca pragnęła spojrzeć młodemu mężczyźnie w oczy i utonąć w małym morzu mlecznej czekolady. Uniosła nieśmiało wzrok i spoglądała na chłopaka spod rzęs. On nie  miał jednak wystarczających pokładów odwagi i wciąż wpatrywał się w buty przyjaciółki, za którą tęsknił tak jak za działką narkotyku każdego ranka.
-Justin, ja - Natasha uchyliła usta, aby przerwać ciszę, aby zamienić z Justinem choćby kilka słów. Chciała jedynie wiedzieć, dlaczego przez długie tygodnie traktował ją jak oczko w głowie, a z dnia na dzień zmienił się w zimnego, bezdusznego człowieka.
Szatyn nie pozwolił jej jednak dokończyć. Zacisnął dłoń na nadgarstku dziewczyny, uniósł jej rękę i podciągnął rękaw bluzy nad łokieć. Zaklął krótko pod nosem, gdy materiał odsłonił liczne ślady po wkłuciach na delikatnej skórze szatynki. Przejechał po nich opuszką palca, a pod jego powieki napłynęło kilka łez. Nie było jej przy nim tak długo, a mimo to obarczał się całą winą za jej uzależnienie.
-Przepraszam - zdołała wyszeptać, zanim puściła się biegiem w kierunku domu, co parę metrów potykając się o własne nogi i bojąc się własnego, ścigającego ją cienia.
Wszystkie wspomnienia odżyły. Momenty, w których Justin dotykał ją delikatnie, w których przytulał i w których okazywał troskę. Każda spędzona z nim chwila powróciła, aby spędzić sen z powiek Natashy po raz kolejny. Gdyby miała w sobie odrobinę więcej odwagi, przywarłaby ramionami do pasa Justina i przytuliła policzek do jego klatki piersiowej. Ot, takie małe marzenie.
-Stary, jesteś kompletnym kretynem - Niall wypuścił z ust głośne westchnienie i pokręcił z dezaprobatą głową. Jego zdaniem zachowanie Justina wciągało go w otchłań rozpaczy. - Powinieneś w końcu coś ze sobą zrobić. Albo idź pobzykać jakąś laseczkę, albo biegnij za Natashą i na kolanach błagaj ją, aby do ciebie wróciła. Na co ty czekasz? Na to, aż jakiś wymuskany laluś zabierze ci ją sprzed nosa?
-Przestań prawić mi kazania, Niall. Sam dobrze wiem, co jest dla mnie najlepsze.
-Jasne - parsknął z ironią. - To dlatego ryczysz każdej nocy, a rano przychodzisz na dworzec z tak opuchniętymi oczyma, jakby ktoś ci zdrowo wpierdolił.
-Och, zamknij się, Niall, i chodź ze mną. Muszę się dowiedzieć, gdzie ona mieszka.
-A widzisz! - krzyknął uradowany blondyn, uderzając Justina z otwartej dłoni w plecy. - Jednak ci na niej zależy.
-Oczywiście, że zależy, ale to nie ja postanowiłem olać ją z dnia na dzień. To nie ja zabawiłem się nią i nie robiłem z siebie ofiary.
-Wiesz, co ja myślę? - Niall sapnął, dotrzymując kroku Justinowi. - Gdyby faktycznie było tak, jak mówisz, Natasha nie zachowywałaby się w ten sposób. Błagam cię, czy tak wygląda szczęśliwa dziewczyna? Nie, tak wygląda sam jej cień, który snuje się po świecie i szuka pomocy. Otwórz oczy, debilu, zanim naprawdę będzie za późno.
-Chcę ci przypomnieć, że nie jesteś moim psychologiem - Justin nadal odrzucał od siebie myśl, że Niall może mieć rację. Odrzucał, lecz powoli zaczynał się łamać.
-Ale jestem twoim cholernym kumplem, którego mógłbyś posłuchać chociaż raz. Pieprzony raz - Justin oberwał od blondyna w czubek głowy i skrzywił się z powodu lekkiego bólu. - Chłopie, obudź się.
Justin nie odpowiedział, tylko przyspieszył, pociągając za sobą Nialla, aby dogodzić oddalającą się Natashę. Myślał nad każdym słowem kolegi, myślał nad wartością zdań i nad głębokim sensem. Owszem, chciał szczerze porozmawiać z szatynką, ale bał się, że jego naderwane serce da o sobie znać. Bał się poddać emocjom, ponieważ nie wiedział, jak zareaguje na ponowną bliskość Natashy.
-Zobacz, jak ponętnie kręci tyłeczkiem. Och, brałbym - Niall potrącił ramieniem Justina i potarł dłonie. Chciał chociaż odrobinę rozluźnić napiętą atmosferę i poprawić nastrój przyjaciela.
-Boże, Niall, ona ma piętnaście lat - Justin teatralnie przewrócił oczyma, choć sam również zawiesił na moment wzrok na dolnej partii ciała Natashy. Do tej pory widział ją w dresach. Dziś natomiast miała na sobie dopasowane jeansy opinające się na niewielkich rozmiarów pupie.
-A co to za różnica? - wzruszył lekceważąco ramionami, a z ust Justina uciekło głośne sapnięcie.
Czasem wstydził się jako mężczyzna za facetów, którzy widzieli w młodych kobietach jedynie obiekt seksualnych westchnień. On nigdy nie afiszował się ze swoimi nieczystymi myślami.
Podążali za Natashą przez kolejne piętnaście minut. Dziewczyna nie obróciła się ani razu. Nie widziała dwójki mężczyzn, obserwujących każdy jej ruch. Oboje postrzegali ją inaczej. Niall widział w szatynce młodziutką ślicznotkę, natomiast Justina zaślepiało jej wielkie serce. Żałował jedynie, że przed odejściem nie porozmawiała z nim szczerze i otwarcie.
-Kurwa, jaka chata - Niall zaklął pod nosem, kiedy Natasha przeszła przez drzwi willi po prawej stronie chodnika.
Justin uniósł głowę i mimowolnie uchylił usta. Wiedział, że rodzice Natashy są bogaci, jednak nie sądził, że jej dom wygląda jak najprawdziwszy pałac. Jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że piętnastolatka jedynie zabawiła się jego kosztem, chcąc posmakować innej strony życia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zrezygnowałby z tak łatwego i wygodnego życia na rzecz opuszczonego baraku, brudu i ubóstwa.
-Niall, masz jakieś plany na resztę dnia? - Justin spytał, unosząc jedną brew ku niebu. Zobaczył Natashę raz i nie potrafił oddalić się, stracić ją z oczu.
Zerwał z pobliskiego drzewa dwa jabłka, otarł w materiał bluzy i rzucił jeden owoc przyjacielowi. Wiedział, że blondyna w równym stopniu dotyka głód.
-Mam do wyboru obsługiwanie napalonych pedałów, albo gnicie razem z tobą pod pałacem niedoszłej wybranki i wysłuchiwanie twoich westchnień. Mimo wszystko wybieram tę drugą opcję. Może jak dostaniesz porządnego kopa w dupę, pójdziesz do niej i porozmawiasz.
-Znów zmieniasz się w psychologa - szatyn zachichotał, jednak poczuł ulgę, że najbliższy mu kolega zostanie z nim w trudnym momencie. - Nie wiem jak ty, ale ja wchodzę do niej, kiedy tylko zgasi światło. Nie mam pojęcia, czego od niej chcę. Nie mam pojęcia, co mam jej powiedzieć, ale dostaję szału, kiedy mogę jedynie wpatrywać się w jej okno.
-W końcu zaczynasz myśleć, Bieber. Gratuluję. Myślałam, że nigdy się tego nie doczekam.
Justin usiadł na krawężniku i wyciągnął z kieszeni dwa ostatnie papierosy, które pozostały mu po paczce zostawionej przez Natashę pod dachem baraku. Podpalił oba i jednego podał Niallowi. W ciągu dziesięciu dni odkąd stracił Natashę bardzo zbliżył się do blondyna i był mu wdzięczny za okazane wsparcie. Bez niego byłby w stanie zwariować.
-A może ja nie powinienem wchodzić do niej razem z tobą? - wypalił nagle, dociskając niedopałek papierosa do wilgotnego chodnika.
Justin zmarszczył brwi. Nie rozumiał Nialla i miał nadzieję, że chłopak rozwinie niedokończoną myśl.
-No wiesz, stary. Kwiatki, pszczółki i te sprawy - spojrzał na niego śmiertelnie poważnie. Przez jego usta nie przeleciał nawet cień uśmiechu. W głębi duszy modlił się jednak, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
-Kurwa, koleś, co ty ćpałeś? - Justin również bliski był parsknięcia. Przyłożył dłonie do twarzy i potarł ją powolnie. - O pszczółkach i kwiatkach rozmawiało się w podstawówce. Po ile my mamy lat?
-My jesteśmy dorośli, ale Nataska ledwo wyrosła z pieluch. Radzę o tym pamiętać, chłopie, kiedy zatracicie się w...
-Skończ. Chcę rozmawiać, nie pieprzyć - przewrócił teatralnie oczyma i podniósł się z krawężnika. Obawiał się, że nie wytrzymałby dłuższej rozmowy o kwiatkach i pszczółkach. Był zirytowany zachowaniem Nialla, ale mimo to odczuwał wdzięczność. Powoli zyskiwał brata.
Światło w pokoju Natashy mignęło po raz ostatni, zanim zgasło. Justin otrzepał lekko dresy i ruszył w stronę drzewa, delikatnie opierającego się o balkon. Wdrapał się sprawnie po gałęziach, a kiedy stanął na wypolerowanych kafelkach, pchnął lekko szklane drzwi. W pokoju panował półmrok, a nikłe światło wpadała jedynie przez szpary w roletach na oknie. Wnętrze pomieszczenia wyrwane było jakby z zupełnie innego domu. Skromne, minimalistyczne, kontrastowało z drogimi, zdobionymi ścianami willi.
-W całym swoim pieprzonym życiu nie dorobię się choćby jednego metra takiego domu - sapnął Niall, przechodząc przez próg balkonu zaraz po szatynie.
Justin nie był w stanie usłyszeć słów przyjaciela. Dech w piersi zaparła mu skulona Natasha, śpiąca po środku dużego łóżka. Jego serce zwariowało. Najpierw zatrzymało się w piersi, aby po chwili zacząć bić dwa razy szybciej, nierównomiernie. Dziewczyna oddychała spokojnie, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w równym tempie. Niestety, na policzkach błyszczały ślady po wyschniętych łzach. Całe jej ciało zwinięte w kłębek i zagrzebane w ciepłej kołdrze krzyczało w smutku, łamiąc Justinowi obolałe serce.
-Nie płacz, księżniczko - wyszeptał najciszej, jak umiał, aby nie obudzić kruchej dziewczyny, aby nie przerwać jej błogiego snu.
Justin nachylił się nad szatynką, przyłożył dłonie do jej policzków i obdarzył obie przymknięte powieki czułym pocałunkiem. Na jego kciukach osadziła się pozostałość łez. Otarł je do końca, pozostawiając skórę Natashy zupełnie suchą. Żałował, że przez zamknięte oczy nie mógł zatopić się w odcieniu jej tęczówek. Chociaż z drugiej strony wolał, gdy Natasha spała. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć jej po przekroczeniu progu pokoju. Nie miał żadnego pomysłu. Umiał jedynie przepraszać, lecz w tej sytuacji przeprosiny były zbędne. To ona powinna wytłumaczyć mu nagłą ucieczkę. Nie miał jej za złe, że odeszła. Pragnął jedynie wyjaśnienia.
Nawet przez moment nie pomyślał, że oboje padli ofiarą skrupulatnie zaplanowanej intrygi i oboje cierpią w równym stopniu.
-Jest naprawdę śliczna - Niall przykucnął obok Justina, ale nie pozwolił sobie na delikatny dotyk skóry szatynki. Zostałby zmiażdżony złowrogim spojrzeniem przyjaciela. - I taka niewinna.
-Teraz niewinna, ale jak raz zrobiła mi dobrze, naprawdę odleciałem - wymamrotał, mimowolnie wspominając krótki choć pełen emocji moment zbliżenia.
-Wiesz, pozory najwyraźniej mylą.
W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie cichym oddechem Natashy. Justin od wejścia nie mrugnął ani razu. Nie potrafił, kiedy leżała przed nim najpiękniejsza księżniczka, jaką widział na oczy.
-Stary, ja już nic nie rozumiem. Odeszła ode mnie, zostawiła bez słowa wyjaśnienia, dobrze, jakoś to przeżyję. Ale powiedz mi, dlaczego ona płacze nawet przez sen i w dodatku śpi wtulona w moją bluzę? - wyszeptał, ciągnąc za końcówki włosów. 
Łzy Natashy raniły go nawet bardziej niż łzy siostry, równie kruchej i delikatnej. Zdążył otrzeć słone krople z policzków piętnastolatki, a natychmiast zastąpiła je nowymi, wypływającymi nawet przez sen. Justin poczuł jej smutek. Poczuł wyraźnie i boleśnie, jak osadza się w dole serca i krzyczy, że powstrzymać mogą go jedynie silne ramiona, zamykające dziewczynę w uścisku.
-Jeśli dobrze pamiętam, nie usłyszałeś od niej tych wszystkich słów, prawda? Skąd wiesz, że jej brat mówił prawdę? Skąd wiesz, czy nie oszukał cię perfidnie? Ja mogę powiedzieć ci jedno, Justin. Tak nie wygląda szczęśliwa dziewczyna. Tak nie wygląda dziewczyna, która nic do ciebie nie czuje. Zastanów się nad tym, zanim naprawdę ją stracisz. 
Niall stanął na balkonie i zaczął przyglądać się kwitnącym, czerwonym różom ogrodowym. Zostawił Justina samego ze śpiącą księżniczką, aby mógł przemyśleć na spokojnie jego słowa. Kiedy szatyn był przy niej, delikatnie dotykał jej policzków i cieszył się samą obecnością dziewczyny, jego dusza ukazywała się zza ciemnych chmur i znów skakała ze szczęścia. Pewnego dnia usłyszał, że jeśli zależy nam na bliskiej naszemu sercu osobie, musimy o nią walczyć i rozwiązywać problemy u podstaw, zamiast czekać na ich cudowne wsiąknięcie w stronice zapisanej historii życia. Musiał wykonać pierwszy krok. Był tym starszym, mądrzejszym, dojrzalszym, a do tej pory zachowywał się jak tchórz, unikając Natashy i bojąc się rozmowy z nią.
-Wrócę tu do ciebie, aniołku. Zobaczysz, wrócę.

***

Natasha uniosła ciężkie powieki, kiedy cały pokój oblewał mrok. Przeciągnęła się na łóżku, ziewnęła i zrzuciła ciepłą kołdrę. Przez jej ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz i podmuch jesiennego wiatru, wpadający przez uchylone drzwi balkonowe. Lubiła zapach świeżego powietrza, dlatego nawet zimną często spała przy uchylonym oknie. Nie raz znajdowała rankiem płatki śniegu na białym parapecie.
Niechętnie zsunęła się z łóżka i stanęła na prostych nogach. Otarła wierzchem prawej dłoni mokre od łez policzki. Przyzwyczaiła się do płaczu przez sen, dlatego słone krople zaraz po przebudzeniu nie zrobiły na niej większego wrażenia. Płakała notorycznie, kiedy rankiem niechętnie wstawała z łóżka, kiedy jadła w kuchni śniadanie, kiedy szła do szkoły i kiedy z niej wracała. Płakała również popołudniami, siedząc pośród smętnych czterech ścian, i płakała zasypiając. Wpadła w rutynę.
Zegarek ścienny wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Natasha z westchnieniem wyjęła z szafy koszulkę na ramiączkach i głęboko westchnęła. Wiedziała, że będzie mieć problemy z ponownym zaśnięciem. W  końcu, w ciągu dni przespała dobre pięć godzin i nie czuła się na siłach, aby ponownie wracać do łóżka, w którym łzami zmoczyłaby całą poduszkę. Nie miała również siły zająć się czymkolwiek innym. Na nic nie miała siły. Siły i ochoty.
Włócząc nogę za nogą, przeszła przez próg łazienki i zapaliła światło, które poraziło jej na wpół przymknięte oczy. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze i naprawdę doznała szoku. Włosy roztrzepane w cztery strony świata, oczy zaczerwienione i napuchnięte od płaczu, a usta ułożone w małą podkówkę, która jednoznacznie przekreślała szansę na uśmiech. Za swoje złe samopoczucie nie obarczała winą Justina, a jedynie własne serce, które nie potrafiło pogodzić się z myślą o rozstaniu.
Zsunęła wzdłuż nóg jeansy, a kiedy znalazły się przy kostkach, wyswobodziła z nich obie nogi i zostawiła na wykafelkowanej podłodze. Zdjęła również buzę i zalegającą pod nią koszulkę. Pozostała w samej bieliźnie, którą również zamierzała ściągnąć, kiedy nagle zorientowała się, że zostawiła na jednej z półek w pokoju czysty ręcznik. Kolejny raz westchnęła, otworzyła drzwi i wyszła z łazienki, pozostawiając padającą z niej smugę sztucznego światła.
Nagle pokój ponownie oblany został mrokiem. Natasha zerknęła nerwowo w kierunku łazienki. Mimo że nie dotknęła wyłącznika światła, smuga zniknęła. Serce Natashy zabiło mocniej, a ciało spięło się nerwowo. Próbowała dostrzec cokolwiek pod wpływem światła księżyca wpadającego przez szparę w balkonowych drzwiach, jednakże widziała jedynie zarys łóżka i dębowego biurka. 
Nagle poczuła parę silnych rąk obejmujących ją od tyłu w nagiej talii. Chciała krzyknąć, lecz nie zdążyła. Została dość gwałtownie pchnięta na jedną ze ścian, jej nadgarstki, na których zacisnęła się duża dłoń, przywarły do ściany, natomiast usta przykryły jedwabiście miękkie, pełne wargi, rozpoczynające pełen uczuć pocałunek.
Tak bardzo za nim tęskniła.


~*~


Dzień dobry, misie. Pomyliłam się i zamiast pisać rozdział na innego bloga napisałam na ten. Jak być może niektórzy dostrzegli, staram się wprowadzić do rozdziałów więcej dialogów. A Wy co wolicie? Wiele opisów czy może wiele rozmów i dialogów? :)

20 komentarzy:

  1. Jejku, jak ja kocham to opowiadanie.
    Serce biło mi tak cholernie szybko i oczywiście się rozpłakałam, bo w tak wspaniały sposób opisałaś uczucia bohaterów. Oboje mają złamane serca, ale nie mają wystarczająco odwagi, żeby wyznać sobie prawdę. Na szczęście w końcu się spotkali i tak strasznie chciałabym, żeby sobie wybaczyli. Mam nadzieję, że to z Justinem się całowała na końcu i że to nie okaze się jakimś snem :)
    Najbardziej martwię się w tym opowiadaniu o ich uzaleznienie od narkotyków - nie lubię opowiadań, w których występują narkotyki, bo zwyczajnie się nimi brzydzę i chciałabym, żeby oni to rzucili, żeby razem to przezwyciężyli. I tak bardzo chciałabym, żeby byli razem, ale żeby nie musieli wracac do tej opuszczonej fabryki, czy tam do tego czegos gdzie mieszka Justin. Chcialabym, żeby zaczęli godnie życ, bo oboje na to zasługują.
    Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko coś dodasz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaa, nareszcie! W końcu Justin zdecydował się coś zrobić. Jest dorosłym facetem i to właśnie on powinien się zachować dojrzale! Muszę przyznać, że na początku myślałam, że Niall okazał się nie być taki, jaki się dotąd wydawał i to on był wtedy w pokoju. Ale to Justin. I teraz wszystko pójdzie między nimi z górki. to znaczy... powinno pójść. I pewnie by poszło, ale znając Ciebie............
    Czekam na następny! Weny <3
    three-months.blogspot.com
    dhy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. jej to musi byc juss <3 cudny jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo!! Mam nadzieje ze to Justin i sie nie pomyliła :) wole jak jest dużo dialogów ale i opisów. Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny!! Justin ma szczęście, że ma przyjaciela który pomógł mu przejrzeć na oczy!! <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie dialogi :) fajnie by bylo gdybys chociaz to opowiadanie zakonczyla happy endem :) moze dlategonze to moje Ulubione? :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie dialogi :) fajnie by bylo gdybys chociaz to opowiadanie zakonczyla happy endem :) moze dlategonze to moje Ulubione? :p

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny kochanaa ! ;* dialoogo zdecydowanie taak xD i również jak osoba wyzej chciałabym happy end xD czekam na kolejny sloonce ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. O CHOLERA, rozdział wspaniały! Tak dobrze mi się to czyta, zatracam się w każdym rozdziale uciekając przed rzeczywistością. I znów może być bajka! Na szczęście Justin postanowił coś zrobić, ale no ta ostatnia scena... WOW. Uwielbiam Cię kochana! Co do Nialla toooo nie sądziłam, że jest taki rozgadany i to na takie tematy hahaha
    Każdy opis uczuć bohaterów niesamowicie działa na mnie, na moje ciało i to, jakie emocje się we mnie budzą. Raz płaczę a pod koniec piszczę, dosłownie piszczę, ze szczęścia. Co ty ze mną robisz, kobieto! Ale, no nic. O to w końcu chodzi.
    To jedno z moich ulubionych, najukochańszych opowiadań. Czekam na każdy rozdział niecierpliwie i cieszę się, że tak się pomyliłaś, na naszą korzyść :D
    Miłość, jak w prawdziwych romansach. To niesamowite, co łączy naszą dwójkę i mam nadzieję, że w końcu będą szczęśliwi i zwalczą ich uzależnienia. Jeju jak ja bym chciała przeżyć coś takiego, no jak w filmie!
    I znowu czekać na kolejny rozdział :( Mam nadzieję, że pojawi się szybko.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. To opowiadanie to życie
    Lubie jak Justin cos wiecej mówi wiec te dialogi mi jak najbardziej odpowiadają :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Asdfghjkl 😍😍😍😍Nie ładnie tak kończyć xd Czekam na następny, mam nadzieję, że będzie szybko ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko..ja chce juz nastepny! Boze...oni musza sie pogodzic! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co wole, bo wszystko jest w twoim wykonaniu genialne. Ten rozdział także.

    OdpowiedzUsuń
  15. Aa kochanie, przecudne jak zwykle, uwielbiam, mam nadzieje ze wszystko sie juz wyjaśni i bedzie miedzy nimi najlepiej na swiecie! życzę weny❤️

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny <33 życzę weny i czekam na nn :)) moment-destorys-everything.blofspot.com
    Mint-bizzle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak zauważyłam, że ren rozdział ciut ciut różni się od pozostałych. Zdecydowanie więcej dialogów i akcji, a mniej opisów ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na samiuteńkim początku bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że nie skomentowałam dwóch poprzednich rozdziałów, ale po prostu nie miałam, jak się za to wszystko zabrać. Jednak w końcu wzięłam się za przeczytanie twoich niesamowitych rozdziałów. Sama nie zdawałam sobie z tego sprawy, że tęskniłam za tak niesamowitym charakterem pisania, jak twój. Może wydawać się to dziwne, ale tak naprawdę było. Jednak powracając do rozdziałów. Jaki David jest paskudny. Wiem, że w ten sposób chciał chronić siostrzyczkę, ale w ten sposób się nie robi. Posiekał drobniutko serce swojej siostry i Justina. David nawet w małym stopniu przyczynił się do ćpania swojej młodszej siostrzyczki. W ten sposób nie robi brat, ani ktokolwiek z rodziny. Dodatkowo jej rodzice są niesamowicie bezczelni. Przecież w tak jasny sposób ją odpychali, a teraz tak po prostu odizolowali ją od Justina. Chore.
    Cieszę się jednak, że Justin w końcu stanął w oko w oko z Natashą. Jest to nawet słodkie. Dzięki Niallowi nie cofnął się i zbliżył się fizycznie do niej. Niech w końcu wpadną na to, że David posunął się za daleko. Boże, jak złamane serce potrafi zmienić człowieka. Zmienił tak bardzo Natashe i Justina. Mam nadzieje, że przetrwają wszystko i będą szczęśliwi. Rozdziały niesamowite i obiecuje, że kolejne będę regularnie komentować. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział. KC :***

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zwykle super rozdział !!! Może teraz się wszystko między nimi ułozy :D

    OdpowiedzUsuń