Serce Natashy odżyło po jednym dotyku Justina. Serce Justina odżyło po jednym dotyku Natashy. Świat obojga zawirował. Dali się ponieść głębokim uczuciom. Pozwolili oderwać się od doczesnego życia i zginąć w obłokach własnych marzeń i pragnień. Jedna krótka chwila, a potrafiła odmienić wszystko, co do tej pory pozostawało w rozsypce.
-Justin - Natasha wyszeptała cichutko i mocniej naparła na drżące wargi szatyna.
Nie bała się go. Nie bała się jego pocałunków, jego dotyku. Nie bała się samej świadomości, że dorosły mężczyzna jest tak blisko niej.
Nie odpierała jego dłoni, które z prawdziwą gorliwością zaczęły masować wcięcie w talii i wąskie biodra. Jeszcze nikt nie dotykał jej w ten sposób. Nigdy nie miała chłopaka, dlatego również okazja do zbliżeń przechodziła jej koło nosa. Natasha jednak nie spieszyła się z niczym. Czekała, aż przyjdzie samo. Aż odpowiedni mężczyzna i dozgonna miłość nadejdzie samoistnie.
Justin muskał pełne wargi Natashy delikatnie, by nie wystraszyć jej i nie wzbudzić lęku. Rozprowadzał ciepło wzdłuż jej ciała i przyjemnie otulał bezpieczeństwem. Przesunął krańcem języka po jej dolnej wardze, aby uzyskać od Natashy pozwolenie na delikatne pieszczenie jej podniebienia. Wsunął język do jej ust powoli. Dłońmi wyczuwał każde spięcie jej mięśni, każdą przebiegającą przez ciało niepewność. Chciał być pewien, że nie zrobi nic wbrew jej woli.
Obiecał sobie, że będzie jedynie obejmował Natashę w talii, lecz jego dłonie mimowolnie zsunęły się z jej gładkich pleców na pośladki zakryte jedynie cienkim materiałem bielizny. O dziwo Natasha nie zareagowała strachem czy lękiem. Wykonała pół małego kroku w przód i zmniejszyła odległość, dzielącą ich spragnione ciała. Przejęła również prowadzenie w romantycznym tańcu ich języków.
-Dlaczego odeszłaś bez słowa? - wyszeptał, opierając czoło o czoło Natashy, a jej plecy nadal dociskając do ściany.
Natasha zmarszczyła brwi i, zaciskając dłonie na luźnej koszulce chłopaka, odsunęła go od siebie, by móc spojrzeć w jego wyjątkowe oczy. Zdezorientowanie narastało w niej z każdą chwilą.
-Ja odeszłam? - spytała w szoku. - Przecież to ty nie chciałeś, abym wracała. Kazałeś powiedzieć mojemu bratu, że byłam jedynie utrapieniem, nieznośnym dzieciakiem, którym musiałeś się zajmować.
Justin rozszerzył oczy i gwałtownie chwycił policzki Natashy w dłonie. Chciał znaleźć w jej oczach błysk rozbawienia, bądź wyczuć podwyższoną temperaturę ciała. Jej czoło było jednak chłodne, a jej samej daleko było do żartów.
-Ja miałbym coś takiego powiedzieć? Miałbym powiedzieć w ten sposób o najważniejszej księżniczce w moim życiu? Żartujesz sobie? - uniósł lekko głos, jednak karcące spojrzenie dziewczyny sprowadziło go na ziemię. - Twój brat przyszedł do mnie i powiedział, że postanowiłaś na stałe wrócić do domu, że tamto życie nie było dla ciebie, że wykorzystałaś jedynie moją naiwność, aby posmakować czegoś innego. Dawał mi do zrozumienia, że zwyczajnie zabawiłaś się moim kosztem, a kiedy znudziło ci się życie na ulicy, jak gdyby nigdy nic wróciłaś do domu.
Krew w ciele Natashy zagotowała się boleśnie. W jednej chwili zrozumiała wszystkie nieporozumienia ostatnich dni, wszystkie wylane łzy, każdą minutę smutku. Pojęła, że za jej ból odpowiedzialny był jedyny członek rodziny, któremu ufała. Jedyny, do którego czuła coś więcej niż czystą niechęć. Wyprowadzenie Natashy z równowagi graniczyło z cudem, natomiast teraz aż kipiała ze złości.
Gwałtownie odepchnęła od siebie ciało Justina i z zaciśniętymi pięściami ruszyła w kierunku drzwi. Justin zatrzymał ją dopiero w momencie, w którymi ułożyła małą dłoń na klamce. Złapała jej biodra i nie pozwolił odejść.
-Puść mnie, Justin. Muszę przemówić temu skurwysynowi do rozsądku - warknęła wściekle, jednak każda delikatna pieszczota składana na brzuchu pomagała jej się rozluźnić i uspokoić.
-Chciałem ci tylko przypomnieć, że nadal jesteś w samej bieliźnie. Jeśli ci to jednak nie przeszkadza, mogę jedynie trzymać kciuki w rozmowie z bratem - wzruszył niedbale ramionami, posyłając dziewczynie najpiękniejszy uśmiech, od którego zmiękło nie tylko jej serce, ale również kolana.
-A tobie to przeszkadza? - wyszczerzyła rządek prostych, białych zębów i oderwała dłoń od klamki. Odpuściła, przynajmniej na razie.
-A jak sądzisz? - zachichotał, podchodząc do niej po raz kolejny i po raz kolejny obejmując jej drobną talię ramionami. - Jesteś taka śliczna - wyszeptał drżącym głosem do ucha dziewczyny, zanim musnął kilkukrotnie skórę za nim. - Tęskniłem za tobą. Bardzo.
-Ja za tobą też, Justin. W ogóle jak mogłeś uwierzyć, że chciałam jedynie się tobą zabawić? Myślałam, że mnie znasz i wiesz, że nie jestem taka.
-Po prostu uznałem, że twój brat nie miałby najmniejszego powodu, aby kłamać. W końcu raz mi pomógł - westchnął i przebiegł po włosach palcami wolnej dłoni. - A ty? Jak mogłaś uwierzyć, że byłaś dla mnie problemem? Masz o mnie aż tak niskie zdanie?
-Wiesz, że to nieprawda - spuściła wzrok, gdy palące spojrzenie szatyna zaczęło przyprawiać ją o zawroty głowy. - Sama nie wiem, dlaczego mu uwierzyłam. Był tak przekonujący, tak pewny siebie. To mój brat, na miłość boską. Myślałam, że nie zrobiłby mi czegoś takiego.
-Już dobrze, skarbie. Najważniejsze, że zdążyliśmy sobie wszystko wyjaśnić, zanim skoczyłbym pod pierwszy przejeżdżający pociąg - zaśmiał się cicho, lecz szatynka potraktowała jego słowa bardzo poważnie i mocniej wtuliła się w Justina, w jego ciepłe ciało, zapewniające spokój i troskę.
Stali po środku pokoju przez długie minuty jedynie wtuleni. Justin gładził dłonią włosy dziewczyny, natomiast ona co chwila muskała jego klatkę piersiową zakrytą przez koszulkę. Miała go przy sobie. Miała go tak blisko. Znów była w jego ramionach, znów czuła jego obecność. Justin również nie pragnął niczego więcej. Jego księżniczka stała pół kroku przed nim i nie zamierzała pozwolić mu odejść, a on wiedział już, że dopóki sama, z własnej woli nie zniknie, on nie odpuści i nie narazi się na kolejne cierpienie.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało, Justin. Naprawdę bałam się, że już nigdy mnie nie przytulisz, nie dotkniesz - zapłakała cicho, lecz jej łzy zostały pospiesznie otarte opuszkami palców szatyna.
-Hej, aniołku, jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram, dopóki mnie nie wygonisz - Natasha wysiliła się na nikły uśmiech przez łzy i znów ukryła twarz w koszulce chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że jej największe marzenie spełniło się tak szybko. Miała przy sobie mężczyznę, przy którym widziała swoją przyszłość, może nieprostą i zawiłą, trudną do przejścia i często bolesną, ale nie samotną.
-Mogę mieć dla ciebie nieprzyzwoitą propozycję? - Natasha uniosła lekko brwi i spojrzała na Justina z zagryzioną między zębami wargą.
-Nieprzyzwoitą? - zastanowił się przez moment, lecz chwile powagi szybko zastąpił uśmieszkiem. - Zamieniam się w słuch.
-Weźmiesz ze mną prysznic?
Justin przełknął głośno ślinę i zamarł. Nie spodziewał się ze strony Natashy takiej odwagi i chociaż chciał uśmiechnąć się szeroko z łobuzerskim błyskiem w oku, musiał najpierw upewnić się, że w oczkach Natashy nie kryje się skrępowanie. Jeśli nie byłaby tego pewna, nie miał zamiaru nawet jej dotknąć. Miał w sobie ogromnie wiele szacunku do kobiet i sam nie wiedział, dlaczego wyrósł na takiego człowieka. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki jego ojciec traktował matkę, powinien nabyć po nim brutalność i agresję. Tym czasem Justin nie wyobrażał sobie nawet podnieść głos na kobietę. Strach w jej oczach skutecznie by go złamał.
-Ale w sensie że nago? Tak bez ubrań? - kolejny raz przełknął ślinę. Wyglądał jak mały, przestraszony chłopiec, który pierwszy raz dostał propozycję, aby obejrzeć kuszące, dziewczęce ciało.
-Nie, w ubraniach - Natasha przewróciła ze śmiechem oczami i musnęła zaciśniętą szczękę chłopaka. Od razu zaczął się rozluźniać i wkraczać w błogi stan zarówno ciałem jak i umysłem.
-Jeszcze pytasz? - nabrał głęboko powietrza i złożył chaotyczny pocałunek wśród miękkich włosów Natashy. Była jego największym szczęściem.
Dziewczyna objęła palcami obu dłoni dużą dłoń Justina i wprowadziła go do łazienki. Justin wolną ręką zapalił światło i dopiero wtedy mógł ujrzeć w pełnej okazałości ciało Natashy w samej bieliźnie. Zagryzł nerwowo wargę. Jego wzrok zdradzał pożądanie, a szatyn nie potrafił dłużej kryć emocji, jakie wywoływało u niego ciało dziewczyny. Taka piękna, tak blisko niego, musiała być snem.
-Nie wstydzisz się mnie? - spytał z uniesioną brwią, kiedy Natasha bez skrępowania położyła dłonie na plecach i chwyciła między zwinne palce zapięcie stanika.
Uniosła wzrok z wykafelkowanej podłogi i wydała z siebie ciche prychnięcie. Następnie zsunęła ramiączka stanika i pozwoliła mu cicho opaść na podłogę.
Justin głośno wciągnął w usta powietrze. Teraz jeszcze bardziej pragnął zbliżyć się do piętnastolatki i musnąć jej ciało choćby opuszką palca. Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Natasha budziła w nim mężczyznę, który na co dzień przebywał uśpiony wewnątrz jego duszy, wewnątrz ciała.
-Nie, nie wstydzę się ciebie, o ile nie patrzysz na mnie tak, jakbyś chciał mnie co najmniej zjeść - odparła z westchnieniem na wcześniejsze pytanie i zahaczyła palce na gumce majtek.
-Co najmniej?
-Tak, co najmniej. Mógłbyś mnie równie dobrze zgwałcić, a dopiero potem zjeść.
Justin parsknął cicho i ściągnął przez głowę koszulkę. W pierwszym momencie zadrżał przez chłód wpadający przez otwarte drzwi balkonowe, jednak dłoń Natashy dotykająca jego klatkę piersiową rozgrzała go w mgnieniu oka. Potrzebował bliskości, wiążącej się również z dotykiem. Z dotykiem kobiety.
Kiedy Natasha stanęła pod prysznicem i włączyła ciepłą wodę, Justin przerwał ściąganie dresów. Stała tyłem do niego, dając mu wgląd na małe, krągłe pośladki. Justin nie zorientował się nawet, że kilka razy zwilżył wargi językiem, dopóki odrobina śliny nie osadziła się w kąciku jego ust. Szybko zdjął dresy, bokserki i wsunął się do kabiny wypełnionej gorącą parą, aby zamknąć Natashę w silnym uścisku.
-Naprawdę nie czujesz przy mnie skrępowania? - wyszeptał jej do ucha, przebiegając dłońmi po nagim brzuchu dziewczyny. Mając ją tak blisko, nie potrafił utrzymać rąk przy ciele. Był spragniony jej bliskości.
-Nie, Justin, nie czuję. Nie mam powodów, żeby się wstydzić - powoli obróciła się twarzą do chłopaka i namydlone dłonie przyłożyła do jego policzków. - Jesteś dla mnie zbyt ważny, abym mogła się ciebie wstydzić - dodała, po czym położyła gorące wargi na jego wciąż drżących ustach. Chciała posmakować go kolejny raz i kolejny raz pokazać mu, że czuje się przy nim swobodnie. Na tyle swobodnie, aby mógł ją całować, dotykać, pieścić.
Nagle szatynka poczuła twardy ucisk przy podbrzuszu. Spojrzała w dół i uchyliła lekko usta, tworząc z nich małą literkę o. Po raz pierwszy stała tak blisko nagiego mężczyzny. Po raz pierwszy mogła przyglądać się mu, a nawet dotknąć. Widziała wyraźnie, że jego przyrodzenie nie jest w stanie spoczynku. Wręcz przeciwnie, stało na baczność, wprowadzając Justina w niemałe zmieszanie.
-Przepraszam - wymamrotał, przebiegając z zażenowaniem po włosach.
-Żartujesz sobie ze mnie? - szatynka na moment przyłożyła dłonie do jego policzków i musnęła czubek jego nosa. - Za co ty mnie przepraszasz? To powinno mi schlebiać.
-A schlebia?
-Tak - odparła pewnie i kilkukrotnie musnęła szybko jego usta. - Mogę ci z tym jakoś... pomóc - zaproponowała niepewnie, przebiegając palcami wzdłuż spiętej klatki piersiowej chłopaka. Dotknęła każdy z pojedynczych mięśni i każdy otoczyła palcem.
Chciała dotknąć każdej części jego ciała, chciała poczuć go bardziej niż kiedykolwiek. Chciała zyskać pewność, że Justin zostanie przy niej, że nie odejdzie przy pierwszej nadarzającej się okazji. Cierpiała podczas rozstania, a teraz, kiedy na nowo rozbudził w niej nadzieje, nie byłaby w stanie zapomnieć o nim i przywyknąć do myśl, że nigdy więcej go nie zobaczy, nie pocałuje, nie dotknie i nie poczuje jego ramion wokół talii.
-Jesteś tego pewna? - wymamrotał i ujął niewielką dłoń Natashy w palce, aby musnąć ją kilkukrotnie.
-Tak - posłała mu słodki, dziecięcy uśmiech. Ten, który docierał do serca Justina najgłębiej i który zostawiał w nim trwałe ślady.
-Daj rączkę, malutka - ponownie objął jej dłoń, lecz tym razem nie przyłożył do ust, tylko ostrożnie oplótł wokół członka.
Jęknął niespodziewanie, czując niezwykle delikatny dotyk. Nie był do niego przyzwyczajony. Żyjąc na ulicy, najczęściej zaspokajał się sam i nie przywykł do drobnych, kobiecych rąk na ciele. Tym bardziej czerpał z jej dotyku ogrom odczuć i emocji. Był jej wdzięczny, że po tylu dniach nerwów pozwoliła mu się zrelaksować i odprężyć. Uzależniała go z każdym dniem coraz bardziej.
Natasha szybko zrozumiała, w jaki sposób poruszać ręką, aby sprawić Justinowi przyjemność. Nie wiedzieć czemu, podobały jej się ciche jęki i stęknięcia Justina oraz dłoń, którą z całą siłą wbijał w ścianę, jednak po chwili przeniósł ją na tył głowy Natashy i zacisnął na włosach pięść. Głowę odchylił, a powieki przymknął. Przyjemność, jaką odczuwał, zadowalając się samemu, nie mogła równać się z dotykiem Natashy, zwłaszcza kiedy kilka razy musnęła jego klatkę piersiową.
-Boże, Natasha - wydyszał głośno. Imię szatynki w jego ustach nienaturalnie drżało. Miał ochotę krzyczeć w wniebogłosy, a powstrzymywał się jedynie dlatego, że w drugiej części domu przesiadywali jej rodzice.
Szatynka przyspieszyła pewne ruchy dłonią i uniosła Justina do gwiazd. Gdy dochodził, patrzyła na jego rozchylone usta i przymknięte powieki, za którymi krył nieprzytomne, błogie spojrzenie. Podniecał ją przyspieszony oddech chłopaka i pięść, którą w dalszym ciągu zaciskał wśród jej mokrych włosów. Doprowadziła go na szczyt i poczuła, jak sperma szatyna spływa wzdłuż jej dłoni.
-Dziękuję - wymamrotał, opierając czoło o czoło piętnastolatki. Ponownie włączył wodę i oblał ich rozgrzane ciała. - Cholernie ci za to dziękuję, kochanie - musnął wargami jej czółko, obie powieki, potem czubek małego noska i w końcu pełne usta, które momentalnie oddały pełen namiętności pocałunek.
Justin ostrożnie oparł dziewczynę o ścianę pod prysznicem. Nie chciał jej wystraszyć. Pragnął jedynie pokazać, że nie ma zamiaru jej wykorzystywać, a szanować i traktować jak najprawdziwszą księżniczkę. Naparł wargami na jej wargi i powoli wsunął do jej ust język. Zaczął pieścić podniebienie, wiedząc, że każdy jego gest sprawia dziewczynie przyjemność. Była młoda, niedoświadczona i jej małe ciało również nie przywykło do pieszczot.
-Pomogłam? - zachichotała pod nosem, kiedy szatyn odgarnął kosmyk włosów z jej policzka.
-Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak bardzo - odwzajemnił gest i pozwolił piętnastolatce, aby otarła jego mokre ciało białym ręcznikiem. Delikatnie osuszyła skórę na ramionach, klatce piersiowej, brzuchu, a także pośladkach. Okazywała mu niebywałą troskę, czułość i ciepło. Kochał sposób, w jaki opiekowała się nim, nie pozwalając mu patrzeć w przyszłość ze smutkiem. Podświadomie kochał ją samą. - Przy następnej okazji odwdzięczę się - puścił do dziewczyny oczko i owinął ją delikatnie ręcznikiem, całując jej nagie ramię.
-Justin, powinniśmy o czymś porozmawiać - Natasha zaczęła poważnie, ubierając majtki i koszulkę bez rękawów.
Justin, który wciągnął przez nogi bokserki, spojrzał na szatynkę ze strachem. Nie sądził, aby jej nastawienie zmieniło się w ciągu kilku sekund. W końcu jeszcze przed momentem uśmiechała się do niego w najpiękniejszy sposób. Otoczyła go jednak delikatna niepewność. Zagryzł wargę i wstrzymał oddech, wypuszczając go dopiero wtedy, kiedy Natasha uspokajająco pogładziła jego ramię i musnęła je przelotnie.
Oboje wyszli z łazienki, a Justin zgasił światło i ponownie oblał pokój mrokiem. Szatynka zapaliła małą lampkę przy łóżku i pociągnęła dłonie Justina, aby usiadł obok niej. Spojrzała na niego smutno i zaraz pospiesznie objęła jego szyję ramionami. Potrzebowała wsparcia i jedynie Justin mógł wesprzeć ją tak silnie. Tylko jemu ufała, tylko jego kochała.
-Justin, jestem uzależniona - wyszeptała, a jej ciepły oddech odbił się od szyi chłopaka. Na ogół wywołałby u niego przyjemne dreszcze, lecz teraz przyniosły odwrotny efekt.
-Ostrzegałem cię, skarbie - jego głos drżał. Bliski był płaczu i chociaż tamował łzy z całą mocą, bał się, że kilka mimowolnie spłynie po jego policzku. - Ostrzegałem cię, mówiłem, że narkotyki są największym gównem. Dlaczego nie posłuchałaś mnie od początku? Dlaczego musiałaś być tak uparta i nie dopuszczałaś do siebie myśli, że na twoje niedoświadczone, małe ciałko dragi zadziałają jeszcze silniej i szybciej cię uzależnią?
-Przepraszam, Justin. Przepraszam, nie wiedziałam. Myślałam, że to były tylko puste słowa, a ja się nie uzależnię. Na miłość boską, sądziłam, że mam silną wolę. Przeliczyłam się.
-Kupowałaś dragi od Tysona? - spojrzał na nią z troską, jedną dłonią gładząc spięty kark, a drugą masując wcięcie w talii.
-Tak, nikogo innego nie znałam, a wiem, że ty zawsze od niego kupowałeś - otarła z policzka jedną łzę, która w międzyczasie zdążył zmoczyć gładką skórę, i kontynuowała. - Tego dnia, kiedy wyszłam z baraku, sprzedałam swój zegarek, aby kupić działkę dla siebie i dla ciebie, ale wtedy znaleźli mnie rodzice i siłą zaciągnęli do domu. Dalszy ciąg zdarzeń doskonale znasz. Nie miałam ciebie obok, więc na przemian płakałam i ćpałam. Nie sądziłam, że mogę się uzależnić po kilkunastu, może dwudziestu paru działkach. Naprawdę cię przepraszam, Justin. Wiesz, że słucham twoich słów, jakby były święte, ale w tej jednej kwestii wpuszczałam je jednym uchem, a wypuszczałam drugim, przepraszam.
Jeszcze mocniej wtuliła się w jego ciało, aby zatrzymać jakiekolwiek przejawy złości ze strony Justina. Nie chciała, aby się na nią gniewał. Miała nadzieję, że zrozumie, że w jej wnętrzu wciąż kryje się głupi dzieciak, który wymaga trzymania za rękę i pilnowania na każdym kroku. Nie była przyzwyczajona do swobody, a kiedy w końcu otrzymała jej odrobinę więcej, wykorzystała w najgorszy, możliwy sposób.
-Nie przepraszaj mnie, tylko obiecaj, że te pieprzone dragi nie zmienią tego, co jest pomiędzy nami. Proszę, obiecaj mi to.
-Obiecuję. Nic tego nie zmieni, Justin. Nic. Zobaczysz, poradzimy sobie, będziemy szczęśliwi, tylko we dwoje. Uda nam się. Damy radę przezwyciężyć wszystkie gówna na drodze i w końcu znajdziemy spokój, w którym będziemy mogli się zaszyć. Na zawsze.
-Na zawsze? Potrafisz mi też obiecać, że nigdy nie odejdziesz, że nigdy mnie nie zostawisz, że zawsze będziesz przy mnie? - z każdym kolejnym słowem powoli układał Natashę na świeżej pościeli i napierał na jej ciało, aby w końcu przylgnąć wargami do jej drżących ust.
-Na zawsze i o jeden dzień dłużej.
*Natasha*
Przez długie godziny siedzieliśmy z Justinem na środku łóżka, objęci, przytuleni. W zasadzie to ja wspierałam się na jego klatce piersiowej, a on obejmował mnie ramieniem w talii. Czułam się przy nim jak księżniczka w objęciach rycerza ratującego ją z najwyższej komnaty w najwyższej wieży. Był przy mnie, ufał mi i okazywał wdzięczność również za moją obecność. Mogłam bez obaw i do woli całować jego nagą klatkę piersiową i ramiona. Mogłam odbierać również jego pocałunki. Powiem jedno - byłam naprawdę szczęśliwa.
-Ile miałaś tutaj lat? - spytał Justin, wskazując na jedno ze zdjęć w naprawdę grubym albumie.
Uparł się, aby obejrzeć zdjęcia z mojego dzieciństwa, a ja nawet siłą nie potrafiłam odebrać od niego sporych rozmiarów klasera. Poza tym nie miałam nic do ukrycia. Byłam wesołym, uśmiechniętym dzieckiem. Dopiero z czasem zmieniałam się w osobę zbyt poważną i dojrzałą jak na swój wiek.
-Osiem. Po raz pierwszy siedziałam wtedy na koniu. Spróbowałam kilka razy, ale dość szybko mi się znudziło, zresztą jak wszystko - wzruszyłam lekko ramionami, wtulając policzek w jego ramię.
-Zobaczysz, ja ci się tak szybko nie znudzę - puścił do mnie oczko i pocałował w czubek głowy. Jeden gest wystarczył, aby rozlać po moim ciele przyjemne ciepło.
-W to nie wątpię - zachichotałam słodko.
Byłam pewna. Justin skradł moje nastoletnie serce i nie znudzi mi się jak najnowsza zabawka, którą po jednym sezonie wyrzucałam w kąt pokoju. Był tym jedynym.
-To twoja siostra? - Justin wskazał kolejne zdjęcie, tym razem z końca albumu. Stałyśmy z Van w ogrodzie przed domem, sztucznie objęte do zdjęcia. Miała wtedy piętnaście lat, ja natomiast trzynaście, lecz nasze stosunki ograniczały się do porannego cześć i wieczornego dobranoc.
-Tak, to Vanessa - odparłam, choć nie potrafiłam w pełni skupić się na zdjęciu, kiedy miałam tak blisko siebie najwspanialszego mężczyznę, który troszczył się o mnie i szanował.
Musiałam przyznać - byłam w nim po prostu zakochana.
-Całkiem ładna - stwierdził, głaszcząc dłonią moje ramię.
Nie poczułam zazdrości. Nie miałam o co. Justin nie był mężczyzną jakich wielu. Nie był nieuczciwym gnojkiem bez skrupułów, który rani dziewczyny tylko po to, aby dotrzeć do kolejnej.
-Jest modelką, musi być ładna - stwierdziłam cicho i ziewnęłam, przykrywając usta dłonią. Był środek nocy, a mnie powoli próbował zmorzyć sen. Po dniu pełnym wrażeń zdecydowanie potrzebowałam długiego odpoczynku.
-Nie dorasta ci urodą nawet do pięt, Natasha - powiedział poważnie i tym razem nie oblał ciepłem mojego serca, ale delikatnymi rumieńcami pokrył oba policzki. - I z pewnością nie rumieni się tak słodko i uroczo jak ty, kruszynko - musnął czubek mojego nosa, wplątał palce we włosy, które zdążyły wyschnąć, i mocniej wtulił moją twarz w swoją klatkę piersiową.
Czułam, że chciał powiedzieć coś więcej. Coś, co ja również pragnęłam mu przekazać. Oboje byliśmy jednak zbyt mało odważni, aby przyznać się do uczuć.
-Wiesz, czego czasem bym chciał? - spytał nagle, przerywając długotrwałą ciszę.
Skończyliśmy oglądać zdjęcia i wygodniej ułożyliśmy się na łóżku. Przynajmniej mi było wygodnie, w ramionach Justina. On po prostu nie narzekał.
-O czym? - posłałam chłopakowi pytające spojrzenie i znów musnęłam jego klatkę piersiową. Naprawdę przyciągała i swoją drogą mocno rozpraszała.
-Żeby wyjść jak każdy młody człowiek na imprezę do klubu, najebać się w trzy dupy, zaliczyć po pijaku jakąś tępą szmatę, która nie ma za grosz szacunku do samej siebie, a następnego dnia leczyć kaca na garnuszku u rodziców - zaśmiał się cicho, poprawiając humor również mi.
-Zapomnij o jakimkolwiek zaliczaniu, jesteś mój - posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, lecz zaraz ponownie zachichotałam pod nosem. - Wiesz, dzięki temu że jesteś inny, jesteś dla mnie tak ważny. Facetów, którego przykład przed momentem opisałeś, jest na pęczki, natomiast tak wrażliwych i czułych jak ty jest naprawdę niewielu.
-Och, jesteś słodka - zamruczał, muskając opuszką palca linię mojej szczęki. - Daj pyska - objął moją twarz dłońmi i z uczuciem wpił się w moje usta, jakby na potwierdzenie moich wcześniejszych myśli. Musiał coś do mnie czuć. Inaczej nie całowałby z taką pasją i zaangażowaniem.
-Ja mogę mieć co najwyżej mordkę. Słodką mordkę - wymamrotałam w przerwie pocałunku, kiedy chłopak pociągnął mnie na swoje uda. Usiadłam więc na nim okrakiem i cieszyłam się bliskością, jaką od niego otrzymywałam.
W ciągu kilku tygodni uzależniłam się nie tylko od narkotyków, ale również od obecności Justina. Nigdy nie przypuszczałabym, że będę do tego stopnia potrzebować drugiego człowieka. Pragnęłam go, pożądałam i po cichu również kochałam, do czego na głos bałam się jeszcze przyznać.
-Justin, brzydko mówiąc, padam na ryj i cholernie chce mi się spać. Nie obrazisz się, jeśli dalszą rozmowę o mordkach i pyszczkach dokończymy jutro?
-Oczywiście, że nie, aniołku - nazywanie mnie aniołkiem było najsłodszym słowem wypływającym z jego ust, przysięgam. Rozpływałam się za każdym razem, gdy zwracał się do mnie w podobny sposób, nie ważne czy było to za pierwszym razem, czy teraz, po kilku tygodniach znajomości. - Śpij słodko, niunia.
I zasnęłam, leżąc na jego ciepłym ciele, w otoczeniu silnych ramion i z uśmiechem na twarzy, który nie zniknie, dopóki nie odejdzie ode mnie Justin.
~*~
Najważniejsza sprawa dzisiejszego wieczoru to oczywiście narracja. Po chyba trzech miesiącach pisania w narracji trzecioosobowej postanowiłam wrócić do pierwszoosobowej, czego przykład macie w końcówce rozdziału. Odzwyczaiłam się od tego i z początku nie wiedziałam nawet, jak pisać, ale powiem Wam, że już dawno nie pisało mi się tak lekko, więc na razie przy tej narracji zostaję. Chcę wprowadzić zmianę, ponieważ ostatnio zdałam sobie sprawę, że nie chciałabym czytać opowiadania pisanego w sposób, w jaki ja piszę. Może uda mi się to zmienić i wprowadzić troszkę więcej akcji do opowiadań. Trzymajcie kciuki :)
Druga sprawa - nie mam pojęcia, dlaczego na komputerze/ tablecie pojawiają się w rozdziałach akapity, a w wersji mobilnej nie, dlatego wybaczcie mi to i pamiętajcie, że babka z polskiego w gimnazjum wyćwiczyła akapity aż zbyt dobrze ;D
I trzecia sprawa. Skoro piętnaste urodziny to hot 15, szesnaste to sweet 16, to jak nazywają się siedemnaste? Mam jutro urodziny i nie wiem, jak mam się nazwać, pomóżcie hahaha ;D
Ps. Chcę, żebyście wiedzieli, że bardzo zależy mi na Was, na moich czytelnikach, i czuję, że przez sposób pisania potraciłam Was. Postaram się to zmienić, obiecuję <3