piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 22 - Potrzebujesz kobiety, nie dziewczynki...

Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie dopiero w przyszły weekend lub chwilę po weekendzie (15-17 sierpnia).


Justin

Kurwa.
Uderzyłem pięścią w jeden z filarów i natychmiast syknąłem, gdy poczułem promieniujący ból całej prawej ręki, od zakrwawionych kostek po łokieć. Pokłóciłem się z nią po raz kolejny w ciągu tak krótkiego czasu i po raz kolejny to ja sprowokowałem ostrą wymianę zdań. Natasza oczywiście odszczekała się, jak to miała w zwyczaju i, do cholery, miała rację. Nie dość, że zachowuję się jak ostatni kretyn, mając do niej pretensje, że ukradła portfel staremu pedałowi, który w przeciwnym razie gwałciłby ją przez kilkanaście minut, to jeszcze nie potrafię zaspokoić własnej, pieprzonej dziewczyny. Chciałem się z nią kochać. Tak kurewsko chciałem zedrzeć z niej ubrania i uprawiać z nią ostry seks przy ścianie w ruderze przy 18th Street. Chciałem, ale... ale nie mogłem.
-Stawiam dolara, że rzuci cię przed końcem tygodnia - Zayn klasnął głośno w dłonie i potarł je o siebie, jakby czerpał z mojego nieszczęścia ogromną radość. 
Pieprzony kutas.
-A masz go chociaż? - warknąłem, nawiązując do obstawionych pieniędzy. 
Zayn sięgnął dłonią do kieszeni i po kilku sekundach wyciągnął z dna zmięty banknot jednodolarowy, szczerząc do mnie zęby. Był tak cholernie irytujący, zwłaszcza teraz, gdy całe moje beznadziejne życie traciło jakąkolwiek wartość.
-Przypierdoliłbym ci, gdyby nie chciało mi się ryczeć - uderzyłem go barkiem, gdy przechodziłem obok, po czym wyszedłem spod zadaszenia na dworcu.
Usłyszałem za plecami kroki. Miałem pewność, że Zayn podąża za mną. Nie pytałem nawet o powód. Prawdopodobnie rzuciłby kolejny ze swoich cholernie śmiesznych żartów na temat daty zakończenia mojego związku z Nataszą. Nie miałem złudzeń. Gdybym rzeczywiście rozstał się z szatynką, Zayn w przeciągu godziny dobrałby się do jej majtek. Nie twierdzę, że Natasza jest dziwką, tylko po prostu... Dobrze, spójrzmy prawdzie w oczy. Natasza jest dziwką i jak bardzo chciałem, nie mogłem temu zaprzeczyć. Dziwka ze wzajemnością zakochała się w dziwce, bynajmniej urocze.
-Stary, zaczekaj, nie chciałem cię urazić. Wiesz, że jedynie się z tobą droczę - Zayn dogonił mnie u wejścia do parku.
-Szkoda, że twoje żarty niedługo staną się prawdą. I nie, nie mam do ciebie pretensji. Jestem jedynie zły na samego siebie. Stracę ją, to pewne.
-Przestań gdybać i ogarnij się, facet. Twoja Nataszka ma głowę na karku i wie, jak kombinować, żeby nie musieć za każdym razem zarabiać swoim chudym tyłkiem. Powinieneś brać z niej przykład, a nie wrzeszczeć na nią. 
-Wiesz doskonale, że brzydzę się kradzieżą. Nagle mam zmienić się w złodzieja? To nie przejdzie. 
-Rób jak chcesz - Zayn z irytacją wypuścił szeleszczący oddech i ostatni raz klepnął mój bark. - A tak na marginesie, powinieneś ją porządnie przelecieć. Ona przestałaby być tak wyszczekana, a i tobie by ulżyło - dodał, po czym wykonał pół obrotu i chciał odejść, zostawiając mnie sam na sam z uporczywymi myślami, kiedy naraz usta bruneta uchyliły się w szoku, a on nieprzytomnie wyciągnął rękę w stronę jednej z pobliskich ławek.
Gwałtownie obróciłem głowę, a moje serce pękło na pół. Nad wątłym ciałem Nataszy leżącym na parkowej alejce, nachylała się moja siostra, wykonując ostatnie kopnięcie między żebra leżącej szatynki. Nie wiedziałem, co czuć. Strach, smutek, czy złość? Każda z emocji przebiegała przez ciało i siała spustoszenie jak huragan pędzący z zawrotną prędkością.
-Wezwij pomoc, Zayn - rzuciłem do kolegi, po czym puściłem się biegiem, nie do Nataszy, której w tej chwili nie mógł pomóc mój dotyk czy uspokajające gesty, ale do wściekłej Jazzy, która z zaciśniętymi pięściami przemierzała wysuszony trawnik.
-Zatrzymaj się, do kurwy - warknąłem wściekle, z impetem odwracając jej ciało poprzez silny ucisk wokół jej ramienia. - Co jej zrobiłaś!? - wrzasnąłem w twarz szatynki.
-Zasłużyła na to, pierdolona dziwka, która nie ma do nikogo szacunku. Przespała się z moim facetem i jednocześnie zdradziła ciebie. Mało miałam powodów?
Posłała mi ironiczny uśmiech i w jednej chwili przepełniła czarę goryczy. Uniosłem prawą dłoń i spoliczkowałem Jazzy, zostawiając odciśnięte ślady palców na jej gładkim policzku. Nie żałowałem, że podniosłem na nią rękę.
-Ją nazywasz dziwką? - potrząsnąłem jej ramieniem, spluwając pod buty. - Ją nazywasz dziwką!? Sama pieprzysz się z Tysonem, chociaż doskonale wiesz, że nic do ciebie nie czuje i już zawsze będziesz cholerną zabawką w jego łóżku. Mówisz, że Natasz nie ma do siebie szacunku, a sama również nie masz go za grosz. Jesteś naiwną idiotką. Przysięgam, że jeśli Nataszy coś się przez ciebie stanie, nie daruję ci tego, dziwko - wysyczałem na odchodne, równając Jazzy z ziemią.
Jeszcze nigdy nie byłem do tego stopnia wściekły. Nie mogłem patrzeć na własną siostrę. Wzbudzała u mnie niechęć i odrazę. Miałem ochotę splunąć prosto w jej piękną buzię, byleby tylko zmyć z twarzy ironiczny, wypełniony pogardą uśmiech. Biegiem wróciłem do ciała Nataszy i upadłem na podłoże na kolana. Kamienie boleśnie wbiły się w skórę, a twarz nie zagrała nawet krótkim grymasem. Wszystkim, o co martwiłem się i troszczyłem, była Natasza. Mogliśmy kłócić się raptem dziesięć minut temu, a teraz srałem w majtki na samą myśl, że dziewczynie, którą kocham każdą cząstką siebie, mogłaby stać się krzywda.
-Aniołku - szepnąłem, obejmując jej małą buzię dłońmi. 
Była blada, z jej nosa i wargi sączyła się krew, a całe ciało, którego teraz widziałem jedynie niewielką część, pokryte było siniakami. Przyciągnąłem nieprzytomną dziewczynę bliżej i oparłem jej główkę na kolanach. Poczułem na policzkach łzy dopiero wtedy, gdy spłynęły po brodzie i kapnęły na czoło Nataszy. Otarłem wilgotne oczy rękawem i ponownie zakołysałem chudym ciałkiem szatynki. Pod skórą odznaczała się niemal każda kość. Dotykając jej klatki piersiowej wyraźnie odliczałem żebra, a kiedy przytulałem ją wieczorami, kości biodrowe wbijały się w moje uda. Nikła w oczach, a teraz dodatkowo straciła przytomność w bólu. Zrobiłbym wszystko, by pomóc jej i przynieść ukojenie, a mogłem jedynie przeczesywać długie kosmyki włosów i chłodzić wierzchem dłoni policzek.
-Nataszka, trzymaj się i pamiętaj, że cię kocham, słoneczko. Nie ważne, ile razy kłócilibyśmy się i wyzywali, żyję tylko dla ciebie - szepnąłem do ucha dziewczyny i mogłem przysiąc, że drgnęła w moich ramionach pod wpływem kojących słów i gorącego oddechu na chłodnej skórze.
-Odsuń się od niej - zażądał ratownik medyczny zaraz po dotarciu do parku.
Nie utrudniałem im działań, kiedy każde mogło uratować Nataszy życie. Odsunąłem się na kolanach do jednej z ławek, oparłem na siedzeniu przedramiona i ukryłem w bluzie twarz, doszczętnie mocząc ją łzami. Przytulając Nataszę, nie czułem nawet jej oddechu. Jedynie serduszko biło niemrawo, jakby w każdej chwili miało zasnąć i nie obudzić się więcej, zabierając ode mnie Nataszkę. Nigdy o nikogo nie bałem się tak, jak teraz o tę drobną szatyneczkę, dzięki której dostrzegałem czasem słońce wyłaniające się zza ciemnych chmur.
-Gdzie ją zabieracie? - wymamrotałem, ostatni raz ocierając twarz brudną bluzą.
-Do szpitala w centrum - mruknął mężczyzna, podłączając do żyły kroplówkę z lekiem przeciwbólowym. - Musisz nam powiedzieć, jak ona się nazywa.
-Natasza - pociągnąłem nosem i powtórzyłem. - Natasza Reed.
Na noszach wnieśli nieprzytomną dziewczynę do karetki i zatrzasnęli drzwi, odjeżdżając z parkowej alejki na sygnale. Na drżących nogach podniosłem się ze ścieżki i otrzepałem brudne kolana. Przed momentem czułem złość rozpierającą ciało, a teraz chciałem płakać w bezsilności. Zapomniałem o naszej ostatniej kłótni, zapomniałem o wszelkich nieporozumieniach. Liczyło się tylko zdrowie Nataszki. Mojej małej Nataszki, której uśmiech był moim powodem do życia. Zanim ją poznałem, długo rozmyślałem nad sensem istnienia i nie znalazłem żadnego istotnego powodu, który trzymałby mnie przy ziemi. Dopiero ona, po raz pierwszy chwytając moją dłoń, zatrzymała mnie tutaj. Musiałem opiekować się nią, musiałem jej pilnować, żeby nie stoczyła się na samo dno, żeby nie skończyła tak jak ja. Była bliska mojej pozycji. Ćpała, piła i puszczała się za dragi, a mimo to czułem, że jako jedyna ma szansę wyjść z tego gówna cało.
-Stary, trzymasz się? - Zayn położył rękę na moim ramieniu, lecz szybko ją strząsnąłem.
-A czy wyglądam, jakbym się się trzymał? - odparłem niegrzecznie.
Zayn doskonale wiedział, że nie chciałem na niego warczeć i nie zrobiłbym tego, gdybym nie był w rozsypce. Kiedy zacząłem brnąć przed siebie, nie opuścił mnie nawet na krok. Trzymał się blisko, gdyby w razie potrzeby musiał wesprzeć mnie lekkim uderzeniem w bark czy ciepłym, pocieszającym słowem bez najmniejszego znaczenia. Wsunąłem dłonie głęboko w kieszenie dresów i zarzuciłem na głowę kaptur, gdy pierwsze krople deszczu zaczęły moczyć kosmyki włosów. Nie dość, że moja ukochana leżała w szpitalu przez moją własną siostrę, to jeszcze chmurki zaczęły na mnie szczać. Czułem się gorzej niż mały kawałek gówna, który w strugach deszczu powoli się rozpuszczał.
-Wejdę do szpitala i nie dowiem się nawet, co z Nataszą, bo jebane pielęgniarki usprawiedliwią się ochroną danych osobowych i stwierdzą, że nie mam żadnych uprawnień, by być informowanym o jej zdrowiu. A wiesz, co jest najgorsze? - w przerwie uniosłem jedną brew, a Zayn pokręcił przecząco głową. - Wezwą do szpitala jej rodziców, z którymi naprawdę nie chcę mieć nic do czynienia. Zabiorą mi ją, czuję to.
-Wiesz, stary, troszczą się o nią. Ma w końcu piętnaście lat.
-Troszczą? - parsknąłem ironicznym śmiechem. - Oni dbają jedynie o własną reputację. Nie widziałem ich nigdy, ale Natasza zdążyła mi o nich opowiedzieć. Bogate snoby, dla których liczy się tylko ilość zer na koncie. 
-W takim razie skąd w Nataszy ich geny? Przecież młoda jest zupełnie inna. 
-Też się zastanawiałem. Widocznie nie zdążyli jej jeszcze doszczętnie zniszczyć.
Pół godziny później podeszliśmy pod drzwi szpitalnego oddziału ratunkowego, kiedy na dworze rozpętała się prawdziwa ulewa. Oboje ściągnęliśmy z głów kaptury i otrząsnęliśmy mokre dłonie, kiedy ruszyłem w stronę recepcji. Zanim jednak otworzyłem usta przed pielęgniarką w średnim wieku, dostrzegłem na jednym z krzeseł brata Nataszy, a obok niego siostrę z kubkiem kawy w dłoni. Wróciłem więc do Zayna i trąciłem go łokciem pomiędzy żebra.
-Widzisz tego faceta w szarej marynarce? - mruknęłam, wykonując ruch głową w kierunku Davida.
-Widzę tę piękną dupcię obok niego i sądzę, że chętnie bym ją przeleciał.
Spojrzałem najpierw na Vanessę, która z wdziękiem założyła za ucho kosmyk włosów podczas rozmowy z bratem, a później z powrotem na Zayna, który łapczywie oblizywał wargi.
-To siostra Nataszy - odparłem, mierząc wzrokiem delikatne rysy twarzy i wspaniałą sylwetkę, na której opinały się całkiem skromne ubrania, w niewielkiej części odsłaniające jej dekolt i podkreślające drobne krągłości pośladków.
-Żartujesz? - spojrzał na mnie w szoku i znów powrócił wzrokiem do Vanessy, która wstała z krzesła i zaczęła przechadzać się po korytarzu. Miała a sobie krótką, dopasowaną sukienkę, a wysokie, czerwone szpilki podkreślały jej smukłe nogi. Cholera, aż przygryzłem wargę. - Brałbym ją, jest gorąca.
-Przestań, to siostra mojej dziewczyny - ponownie trąciłem go w bok i odwróciłem wzrok, nie kryjąc lekkiego trudu. 
-I co z tego? Przyznaj, że ci się podoba. Spójrz na ten tyłek i powiedz, że się nie ślinisz, a uznam, że zamiast kutasa chowasz w spodniach pizdę.
Ukradkiem zerknąłem na Vanessę  i przejechałem krańcem języka wzdłuż dolnej wargi. Była seksowna. Bardzo seksowna, a dodatkowo piękna. Długie, falowane włosy opadały kaskadami na plecy, a ja nagle zapragnąłem zaplątać w nich palce i przycisnąć usta do jej pełnych warg. Pospiesznie potrząsnąłem głową. Moje myśli zapędziły się zdecydowanie zbyt daleko. Wtedy jednak wzrok Vanessy skrzyżował się z moim, gdy wyrzucała do śmietnika papierowy kubek po kawie z automatu. Lekko klepnęła bark brata, który odwrócił się w moim kierunku i wstał z krzesła. Usilnie starałem się nie zawieszać wzroku na piersiach Vanessy choć przyznam, że walczyłem z samym sobą. Przed postawieniem kroku w przód szepnąłem tylko do Zayna, że w stu procentach się z nim zgadzam, po czym ruszyłem w stronę rodzeństwa.
-Co z Nataszą? - wychrypiałem, patrząc na poddenerwowanego Davida, który regularnie przebiegał palcami wśród włosów.
-Nadal jest nieprzytomna, ale jej stan jest stabilny, a jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - odparł poważnie, zerkając w kierunku izby przyjęć. - Co jej się stało?
-Dostała wpierdol od mojej siostry - mruknąłem niechętnie, a niewybredne słownictwo przyciągnęło wzrok kilku zniecierpliwionych pacjentów z bólem brzucha, złamaną ręką czy podbitym okiem. - To długa historia.
-Mamy czas.
-Natasza puściła się z facetem mojej siostry, a jej wyraźnie się to nie spodobało - byłem wściekły na Jazzy, choć z drugiej strony nie mogłem się jej dziwić. Jej złość nie była bezpodstawna.
-Natasza nie jest dziewicą? - po raz pierwszy odezwała się Vanessa. Jej cichy głosik zupełnie nie pasował do usposobienia, jakie opisała Natasza.
-W ciągu ostatniego miesiąca ssała więcej kutasów niż ty w całym swoim życiu, słonko - odparłem, obdarzając ją krótkim spojrzeniem, które mimowolnie spłynęło po jej sylwetce. Nie mogła, do cholery, założyć dresów i luźnej buzy?
-Myślałem, że jesteście razem - wtrącił David, wyraźnie dostrzegając, w jaki sposób patrzę na drugą z jego sióstr.
-Bo jesteśmy, to skomplikowane.
Nie zamierzałem wyjaśniać mu, że oboje zarabiamy na dworcu. David nie był głupi. Vanessa zresztą też. Oboje wiedzieli, w jaki sposób Natasza pozyskiwała pieniądze i na co je przeznaczała. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, co śliczna ćpunka w jej wieku robi za parę dolarów.
Westchnąłem głęboko i ruszyłem do izby przyjęć, na której leżała Natasza. Musiałem chwycić jej dłoń, musiałem przekonać się, że żyje, że oddycha i powoli wraca do zdrowia. Zanim dotknąłem klamkę, David złapał moje ramię i zatrzymał mnie, delikatnie potrząsając głową.
-Nie wpuszczą cię do niej. Przy łóżku siedzą nasi rodzice.
-Wybacz, ale w tej chwili gówno mnie obchodzą wasi starzy. Chcę ją tylko zobaczyć. Zobaczyć i dotknąć.
Pchnąłem szklane drzwi do wnętrza pomieszczenia i przeszedłem przez futrynę. W pokoju stało koło dziesięciu łóżek, a pielęgniarki w odpowiednich mundurkach krzątały się pomiędzy pacjentami, jednym podając szklankę wody, innym zmieniając kroplówkę bądź opatrunek. Natasza leżała na ostatnim łóżku. Po prawej stronie siedział jej ojciec, a po lewej matka i, cholera, była gorąca. Czy każda kobieta w ich rodzinie musiała być piękna? Bez względu na to, jaką suką była, ja i tak przebiegłem koniuszkiem języka po wardze i szybko zbadałem jej szczupłe ciało. Mogła być dość stara, ale z daleka widziałem, że dbała o siebie i to czyniło z niej kobietę naprawdę atrakcyjną.
-Natasza - wychrypiałem, zwracając uwagę obojga rodziców dziewczyny.
Jej ojciec jako pierwszy zmierzył mnie pogardliwym wzrokiem. Wyglądał jak typowy, bogaty biznesmen, w drogim garniturze i zegarku na nadgarstku. Jego żona również posłała mi pełne odrazy spojrzenie, wstając z krzesła. Na ogół starałbym się zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie na rodzicach ukochanej, jednak im nie zamierzałem się podlizywać. Nie zaakceptowaliby mnie nigdy, bez względu na to, jak długo zapewniałbym ich o szczerej miłości do Nataszy. Dla nich byłem insektem, wrzodem na dupie narodu, który doszczętnie niszczył ich córkę. Choć z drugiej strony, nie mieli przypadkiem racji?
-Kim jesteś? - spytał ostro mężczyzna. Nie był w nastroju na pokojowe rozmowy.
-Chłopakiem Nataszy - odparłem, nie odrywając wzroku od jego ciemnych tęczówek i zwężonych oczu. Gdyby spojrzenie zabijało, leżałbym na kafelkach sztywny i zimny.
-Chłopakiem? - brwi kobiety wystrzeliły ku górze, a jej dłoń nerwowo spoczęła na biodrze. - Natasza ma dopiero piętnaście lat. Zabieramy ją do domu. Widzisz, co z nią zrobiłeś? Jest przeraźliwie chuda i została brutalnie pobita - wysyczała, a ja jedynie spuściłem głowę. Czułem się winny. Cholernie winny.
-Dobra, stara, zluzuj stanik, bo widocznie ci przeszkadza - niemal zakrztusiłem się własną śliną, gdy na szpitalnej izbie ratunkowej rozbrzmiał donośny, ironiczny głos Zayna. - To, że jesteś gorąca i chętnie bym cię przeleciał, nie oznacza, że możesz robić z Nataszki świętą, a z Justina ostatni kawałek gówna. Gdyby nie on, twoja córka już dawno by się zaćpała. Poza tym, Nataszce nie spieszy się do domu. Woli mieszkać na ulicy z nami, niż z takimi snobami jak wy. Tak więc myślę, że możecie zabrać synalka i spieprzać do domu, bo zdrowie młodej i tak was nie interesuje. Zostawcie mi tylko starszą córeczkę. Rano odstawię ją pod same drzwi bez ciążowego brzuszka, bez obaw. Jestem dużym chłopcem i wiem, jak korzystać z pięknych dziewczynek i ich ciasnych cipek.
Z początku nie wierzyłem, że Zayn w ogóle odezwał się do rodziców Nataszy, w połowie zacząłem chichotać pod nosem, a pod koniec autentycznie płakałem ze śmiechu. Jednego byłem pewien. Z pewnością nie zrobiłem na nich dobrego wrażenia, ale kogo to obchodzi? Nie miałem zamiaru lizać im dupy i udawać kogoś, kim nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę. A Nataszę zatrzymam przy sobie mimo wszystko.
-Kto cię tak, do cholery, wychował!? - matka Nataszy uniosła głos i była bliska spoliczkowania Zayna posyłającego jej ironiczny, pewny siebie uśmiech.
-Pani wybaczy, ale matka była kurwą i nie bardzo znała się na wychowywaniu dzieci - odparł, beznamiętnie wzruszając ramionami. Nie znałem drugiego tak pewnego siebie człowieka.
Wykorzystując okazję, w której rodzice szatynki byli zajęci jednostronną kłótnią z Zaynem, który na ich ataki odpowiadał ironią i sarkazmem, przysiadłem na krześle przy łóżku Nataszy, chwyciłem jej małą dłoń i przyłożyłem do ust, by delikatnie musnąć wargami. Była ciepła i blada. Pielęgniarki zszyły jej łuk brwiowy, z wargi nadal wąską ścieżką płynęła stróżka krwi, a pod okiem widniał sporych rozmiarów siniak. Lekko odkryłem kołdrę i uniosłem koszulkę. Brzuch i żebra również nie wyglądały lepiej. W oku zakręciła się łza, lecz powstrzymałem ją, słysząc oburzony, kobiecy głos.
-Jakim prawem ją dotykasz!?
-Jest moją dziewczyną? - wyrzuciłem ręce w powietrze, po czym natychmiast pogładziłem policzek Nataszy. - Myślę, że to nic nadzwyczajnego, że dotykam osobę, którą kocham.
-Którą kochasz? Co ty możesz wiedzieć o miłości? Jesteś jedynie brudnym ćpunem.
-Wiem o miłości znacznie więcej, niż pani. Natasza czuła się przy was odrzucona. Nie uciekła z domu bez powodu. Czuła się niekochana. Odwzajemnioną miłością obdarzyła dopiero mnie. Kochamy się i będziemy razem. Gówno nas obchodzi wasze zdanie. Naprawdę myślicie, że jeśli zabierzecie Nataszę do domu, w czymkolwiek nam to przeszkodzi? Doskonale wiem, gdzie mieszka, wiem, które okno prowadzi do jej sypialni. Na tym mięciutkim łóżku w pokoju waszej córeczki robiłem jej dobrze i śmiałem się, kiedy wy nie byliście niczego świadomi.
Matka Nataszy pobladła, lecz jednocześnie wyglądała tak, jakby miała rzucić się na mnie i wydłubać oczy dorobionymi paznokciami. A ja w końcu mogłem wyznać na głos swoją miłość, której nie chciałem kryć. Była zbyt silna i wyjątkowa, abym mógł trzymać ją w ukryciu. Chciałem wykrzyczeć światu, że ja, Justin Bieber, dzieciak z biednego domu, bez perspektyw na życie, również zaznałem szczęścia przy młodziutkiej, niewinnej ślicznotce. Rodzice Nataszy znienawidzili mnie całym sercem, a ja poczułem, że kocham ją jeszcze mocniej i zrobię wszystko, by zatrzymać jej drobne ciałko w ramionach. Chciałem być przy niej, chciałem przy niej umrzeć, chciałem poznawać wzloty i upadki, przeżywać najpiękniejsze chwile swojego życia i również momenty smutku zatapianego we łzach i tanim winie. Jeszcze raz spojrzałem na jej niewinną, spokojną buzię i chciałem dotknąć wargami jej ust, budząc ją jak książę najpiękniejszą księżniczkę z głębokiego snu. My jednak nie byliśmy w bajce. Jeden pocałunek nie postawi Nataszy na nogi, nie przywróci jej pełni sił.
-Gdybyś naprawdę ją kochał, pozwoliłbyś jej wrócić do domu - nagle odezwał się ojciec Nataszy i rozproszył moją uwagę pomiędzy siebie a swoją córkę. - Wydajesz inteligentny. Doskonale wiesz, że ściągasz Nataszę na samo dno. Jest za słaba, żeby odbić się z powrotem. Ona umrze w przeciągu miesięcy, jeśli zostanie z tobą, na ulicy. Naprawdę tego chcesz? Chcesz, żeby dziewczyna, którą podobno kochasz, umarła? Chcesz mieć jej piętnastoletnie życie na sumieniu?
Kurwa.
Nie byłem przygotowany na tak mocne, dosadne słowa. Miałem świadomość, że ojciec Nataszy nie powiedział nic, co nie byłoby prawdą. Nie skłamał. Nie dodał niczego od siebie. Zrozumiał, jak bardzo zależy mi na jego córce i dzięki swej inteligencji postanowił wykorzystać miłość przeciwko mnie. Każdej nocy przed snem myślałem o tym, co było dobre dla Nataszy i za każdym razem dochodziłem do tego samego wniosku. Przy mnie nie miała przyszłości, a każdy jej dzień będzie wyglądał identycznie. Nie mogłem dać jej nic poza własną miłością i troską. Natasza zasłużyła na więcej. Zasłużyła na pałac wysadzany najprawdziwszymi brylantami. Zasłużyła na kogoś, kto spełniłby każdą jej zachciankę. Mnie nie stać było na nic. Chciałbym dać jej wszystko, o czym kiedykolwiek marzyła, a mogę obdarzyć ją jedynie szczerym pocałunkiem i uśmiechem, pogładzić po głowie i z miłością spojrzeć w oczy. Ojciec Nataszy trafił w mój czuły punkt.
Spuściłem głowę i wyszedłem z izby przyjęć, zostawiając Zayna samego z drapieżnymi lwami, które w każdej chwili mogły skoczyć mu do gardła i rozszarpać jednym ruchem. Włócząc nogę za nogą, przeszedłem przez korytarz, aby na końcu oprzeć się dłońmi o chłodny parapet i obserwować krople deszczu, spływające po szybie. Znów poczułem pod powiekami łzy i tym razem pozwoliłem jednej spłynąć wzdłuż policzka w synchronizacji z kroplą na zewnętrznej stronie okna. Oparłem na parapecie łokcie, a twarz ukryłem w dłoniach. Nie wiedziałem, co zrobić. Dokonywałem wyboru pomiędzy szczęściem, a bezpieczeństwem i rozsądkiem. Musiałem wykazać się albo dojrzałością, albo młodzieńczą miłością do szaleństwa. W podobnym zestawieniu rozsądek tracił na znaczeniu. 
Nagle usłyszałem za plecami powolne kroki stóp w szpilkach uderzających o kafelki na podłodze. Pociągnąłem cicho nosem i odwróciłem się, by ujrzeć Vanessę zatrzymującą się przed oknem po lewej stronie. Jej ramię w skórzanej kurtce otarło się nieznacznie o skrawek bluzy na moim barku. Przyniosła ze sobą delikatny, słodki zapach, który zadomowił się w moich nozdrzach. Spojrzała na mnie spod długich rzęs, zakładając kosmyk włosów za ucho. Kurwa, naprawdę była piękna i nagle przestałem wierzyć w słowa Nataszy, na które przelewała całą złość na siostrę za samo jej istnienie. Czy tak delikatna i łagodna osóbka jak Vanessa mogła być zimną suką?
-Więc spotykasz się z moją siostrą? - zaczęła i nawet sam jej głos wypuszczał z wnętrza małego aniołka.
-Tak, jesteśmy razem od kilku tygodni - odparłem cicho. Przyłapałem się na tym, że nie potrafiłem odwrócić wzroku. 
-Tak na marginesie, jestem Vanessa, ale wolę, gdy ludzie mówią do mnie Van - uśmiechnęła się, wyciągając w moim kierunku dłoń. Przysięgam, jej uśmiech był w stanie dogonić uśmiech Nataszy w rankingu tych najpiękniejszych.
-Justin - odparłem krótko, delikatnie ujmując jej dłoń. Była mała, delikatna i chłodna. W momencie kontaktu jej skóry z moją, przez kręgosłup przebiegł nieprzyzwoicie przyjemny dreszcz.
-Jesteś przystojny, wiesz? Natasza ma szczęście, że na ciebie trafiła - mruknęła niespodziewanie, unosząc dłoń i przebiegając opuszkami palców wzdłuż napiętej szczęki.
Cóż, jeszcze nigdy nie flirtowała ze mną modelka i nie ukrywam, że czułem się odrobinkę zakłopotany. W dodatku nie pomagał mi fakt, że jej siostra, a moja dziewczyna, leży nieprzytomna tuż za ścianą, na szpitalnym łóżku.
Odwróciłem się do Van twarzą, opierając biodro o parapet. Na moment pozwoliłem sobie przymknąć powieki, gdy jej gładka dłoń gładziła policzek. Moja dłoń natomiast, która do tej pory siedziała spokojnie w kieszeni dresów, teraz przylgnęła do biodra Vanessy i przesunęła od górnej partii pośladków po talię, którą musnąłem opuszką kciuka. 
-Jesteś piękna - wyszeptałem i nie wiem, do kurwy, co podkusiło mnie do tych dwóch, tandetnych słów. Po prostu uleciały z ust, jakbym nie miał nad nimi najmniejszej kontroli.
-Więc mnie pocałuj, albo ja to zrobię - zamrugała niewinnie oczyma. - Potrzebujesz kobiety, nie dziewczynki, jaką w dalszym ciągu jest Natasza - dodała, a w następnej chwili poczułem na ustach jej pełne, jedwabiście miękkie, smakujące truskawkowym błyszczykiem wargi.
W pierwszych sekundach zamarłem, a każdy ruch graniczył z cudem. Po chwili jednak byłem tak oczarowany uczuciem, jakie dawał mi pocałunek, że sam trzy razy musnąłem usta Vanessy. Nie odepchnąłem jej, a dodatkowo odwzajemniłem naprawdę krótki, choć namiętny pocałunek. I kiedy po dosłownie pięciu sekundach oderwałem od jej warg swoje, poczułem się jak pieprzony kutas, który nie potrafi odwrócić wzroku w odpowiednim momencie. Vanessa wróciła do Davida, a ja z narastającym poczuciem winy podszedłem do Zayna, nieudolnie flirtującego z pielęgniarką przed pięćdziesiątką, która przepisywała nazwiska pacjentów z kart do księgi przyjęć. Podszedł do mnie, gdy oparłem się o ścianę i zacząłem nerwowo stukać stopą o podłogę, drapiąc kark. Wciąż czułem na ustach te pierdolone truskawki i jej dotyk na policzku.
-Stary, przysięgam, szukałem cię po całym szpitalu i... - przerwał nagle, marszcząc brwi. - O mój Boże, czy ty masz błyszczyk w kąciku ust, czy ja mam cholerne zwidy?
Szybko uniosłem prawą rękę i otarłem usta rękawem. Przygryzłem wnętrze policzka i tępo wpiłem wzrok w plastikowe krzesło z ułamaną nogą w kącie oddziału ratunkowego.
-Jeśli mi powiesz, że przelizałeś się z tą dupą, to wydrapię ci oczy. Mogłeś mnie, kurwa, zawołać. Z tego co wiem, ty obracasz drugą siostrzyczkę.
-Mam cholerny problem, Zayn - syknąłem, gniotąc w dłoniach materiał dresów. - Chyba się odrobinę zauroczyłem.


~*~


Jakby mało mieli problemów, dokładam całkiem niespodziewaną zmianę akcji i nie sądźcie, że to koniec ^^

16 komentarzy:

  1. Nie wierze, jak on mogl to zrobic?!? Najpierw tak mowi rodzicom Nataszy jak strasznie ja kocha i nic nie moze ich rozdzielic, a potem wychodzi na korytarz i lize sie z jej siostra!! Czy on napewno jest normalny? I szczerze to mam nadzieje, ze Nataszka sie dowie, co ten pieprzony dupek zrobil. Jestem tak wsciekla na Biebera, ze mam ochote go teraz udusic.
    Niech on sie opamieta i w przyszlym rozdziale juz nie bedzie takim kutasem.

    Weny i do nastepnego <33
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge ;o jak on mógł to zrobić?! Kiedy Zayn zaczął rozmawiać z matką Nataszy, zaczęłam się śmiać :'') rozdział cudowny i do następnego x

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu, ale przez Zayna ten rozdział stał się śmieszny, ale jest jednym z lepszych. Szkoda tylko, że Justin tak postąpił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę nie wierzę, że on to zrobił, a tymbardziej nie wierzę, że Van zrobiła to swojej własnej siostrze..
    Mam nadzieję, że Natasza się o tym nie dowie, bo tak by było lepiej.
    Słowa Zayna były świetne i sprawiły, że ten rozdział był nawet trochę zabawny, mam nadzieję, że jeszcze będzie kilka takich wątków.
    Weny <3
    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nooo nieee!!!!! Supi czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. o boże!!! Paula co Ty zrobilas!! to nie ma tak byc !!!! :<
    ja nie wytrzymam do przyszlego weekendu, jejciu
    Kocham

    OdpowiedzUsuń
  7. o nie nie nie nie nie nie i jeszcze raz NIE! nie możesz tego zrobić bo nie możesz :(((((( nie zgadzam się na to pusia nooo proszę uratuj tą sytuację :(((

    OdpowiedzUsuń
  8. i chuj, nie wierzę XD Van to pewnie wykorzysta przeciwko Justinowi, młoda pewnie znowu wróci do chaty albo będzie żyć na własną rękę, Justin będzie próbował odzyskać Nataszę, a Van będzie się cieszyć, że rozjebała związek siostry XD

    OdpowiedzUsuń
  9. nie podoba mi się ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale zaskoczylas :p już się obawiam co będzie w następnym�� ale życzę weny i z niecierpliwościąc czekam na nn����

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział <3
    Czekam na next :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  12. O fuck. No to grubo, zaskoczyłas mnie bardzo tym zwrotem akcji, w sumie tacy są faceci, są z jedna a oglądają się za drugą :/

    OdpowiedzUsuń
  13. O moj boze?Justin to pieprzony dupek,Natasza musi się o tym dowiedzieć co zrobił Justin,ugh nienawidzę go tak bardzo,świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja miałam Justina za inteligentnego i dojrzałego chłopaka... KURWA! A on jak tylko zobaczy dobrą dupe to się "zaurocza".... Błagam niech to będzie jakiś słaby żart.. Przecież on kocha Natasze i to ona jest najważniejsza a Van? Zostawię to bez komentarza :')

    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Pewnie jestem protu wriatka ale zaczęłam wyzywac mój telefon od skurwieli podczas tego pocałunku. Jak na samym końcu to już nimi mal o ścianę nie rzucilam
    Skurwieli z tego justina! Jak on tak może!

    OdpowiedzUsuń
  16. o rany nigdy bym nie pomyślała, że powiem coś takiego o Justinie w tym ff, ale boże co za kutas...
    miałam duże zaległości w rozdziałach i powoli je nadrabiam, ale od teraz powinnam już czytać i komentować wszystko regularnie <3
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń